Rozdział dwudziesty czwarty

157 21 159
                                    

W końcu nadszedł przedostatni dzień egzaminów - z obrony przed czarną magią. Huncwoci też siedzieli do samego końca, aż w końcu profesor Flitwick przywołał ich arkusze.

- Podobało ci się pytanie dziesiąte, Luniaczku? - zapytał Syriusz, kiedy znaleźli się w sali wejściowej.

- Bardzo - odpowiedział żywo Lupin. - „Podaj pięć oznak, po których można
rozpoznać wilkołaka". Wspaniałe pytanie.

- I co, myślisz, że wymieniłeś wszystkie? - zapytał z udawanym przejęciem James.

- Chyba tak - odrzekł z powagą Lupin, kiedy przyłączyli się do tłumu wokół drzwi frontowych, żeby wyjść na zalane słońcem błonia. - „Pierwsza: siedzi na moim krześle. Druga: nosi moje ubranie. Trzecia: nazywa się Remus Lupin..."

Remus, James i Syriusz się roześmiali, a jedynie Peter wydawał się być zmartwiony.

- Podałem kształt pyska, wygląd źrenic, włochaty ogon - powiedział z niepokojem - ale nic więcej nie mogłem wymyślić...

- No nie, Glizdogonie, ale z ciebie tępak! - rzucił James niecierpliwym tonem. -
Przecież co miesiąc włóczysz się z wilkołakiem...

- Nie wrzeszcz tak - przerwał mu Lupin. - Jeszcze ktoś usłyszy.

Zdziwił się, że ich przyjaciółki nie idą z nimi, ale najwyraźniej skierowały się do Wieży Gryffindoru, czy innego miejsca w zamku.

Huncwoci ruszyli przez błonia, kierując się do swojego ulubionego drzewa - buku nad jeziorem.

- No, ten cały egzamin to bułka z masłem - rzekł Syriusz. - Zdziwiłbym się, gdybym nie dostał W.

- Ja też - powiedział James, po czym włożył rękę do kieszeni i wyciągnął z niej złotego znicza.

- Skąd go masz?

- Zwędziłem - odparł zdawkowo James.
Zaczął bawić się zniczem, pozwalając mu trochę odlecieć, po czym chwytał go
znowu; refleks miał znakomity. Glizdogon obserwował go z podziwem. Remus wyciągnął książkę do czytania, a Syriusz rozglądał się dookoła.

Lupin zastanawiał się, jak poszedł egzamin Ruby, Glenn,, Lily, Marlenie i Dorcas. W sumie przydałoby się ich poszukać.

James wciąż bawił się zniczem, pozwalając mu odlatywać coraz dalej, ale zawsze w ostatniej chwili go schwytał. Glizdogon przyglądał się temu z otwartymi ustami. Za każdym razem, gdy Jamesowi udał się szczególnie trudny chwyt, wydawał z siebie zduszony okrzyk podziwu i bił brawo.

- Może byś już przestał, co? - odezwał się w końcu Syriusz, kiedy James złapał znicza w wyjątkowo widowiskowy sposób, a Glizdogon krzyknął z podziwu.
- Bo Glizdogon posika się z wrażenia.

- Skoro ci to przeszkadza - powiedział James, chowając złotą piłeczkę do kieszeni.

- Nudzę się - rzekł Syriusz.

- To poszukaj Mayi, znajdzie ci jakieś zajęcie - stwierdził Remus. - Poza tym mamy jeszcze transmutację, jak się nudzisz, możesz mnie przepytać.

Podał mu książkę, ale Black prychnął.

- Nie muszę zaglądać do tych głupot. Znam to wszystko na pamięć.

- To cię trochę ożywi, Łapo - powiedział cicho James. - Zobacz, kto tam siedzi...
Syriusz odwrócił głowę.

- Wspaniale. Smarkerus.

Snape ruszył przez trawnik. James i Syriusz wstali, podczas gdy Remus i Peter pozostali na miejscu. Lupin podejrzewał, że nie skończy się to dobrze, ale z drugiej strony miał też przeświadczenie, że jego interwencja niewiele zmieni.

Niechciana Tęsknota | Remus Lupin ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz