Rozdział czterdziesty czwarty

96 17 80
                                    

Nim ktokolwiek zdążył się obejrzeć, do Hogwartu zawitał grudzień.

Śnieg padał już od kilku tygodni, okalając zamek dookoła. Teraz jednak zbliżały się święta, a wszędzie miały być świąteczne dekoracje. Hagrid miał przynieść choinkę, a uczniowie pod nadzorem Prefektów rozwieszać ozdoby.

Wcześniej jednak, szóstego grudnia miała być pełnia.

Remus jak zwykle źle się czuł już kilka dni wcześniej. Potem przyjaciele towarzyszyli mu w przemianie, a on był im za to wdzięczny. Mimo tego, że cholernie się o nich bal.

Zastanawiał się czasami, co będzie po szkole. Czy nadal będą go wspierać, a może ich drogi się rozejdą?

Nie chciał tracić ich przyjaźni. Wiedział jednak, że po Hogwarcie każdy będzie musiał obrać własną drogę życiową. Pytanie, czy będzie w niej miejsce dla starych przyjaciół i znajomych?

Mimo wszystko wiedział, że będzie mu brakowało Hogwartu. Niezależnie od wszystkiego, uwielbiał tą szkołę.

W połowie grudnia Dorcas zaprosiła ich do siebie na Sylwestra.

- Dwudziestego ósmego mam urodziny, więc to byłoby takie połączenie moich urodzin i Sylwestra. Rodzice będą u znajomych, a chętnie się z wami zobaczę przed szkołą - powiedziała Meadowes.

Zaproszenie dotyczyło Huncwotów, Marleny, Lily, Ruby, Mayi i Glenn. Ich paczka znajomych była duża, chociaż nie wszyscy byli ze sobą aż tak blisko.

Mimo wszystko jednak chętnie przystali na spędzenie razem czasu. Ustalili też, że wtedy wymienią się prezentami świątecznymi.

Ponieważ w tym semestrze nie było już kolejnego wypadu do wioski, trzeba było zrobić zakupy w inny sposób. Rzecz jasna Huncwoci dali sobie radę - wymknęli się tajnym przejściem prowadzącym do Miodowego Królestwa.

- Jak za starych dawnych lat, co nie? - zapytał Syriusz, gdy ukradkiem przemykali we czterech przez wioskę.

Była opustoszała, nie tylko z powodu braku uczniów, ale też przez to, że coraz więcej osób zawieszało swoją działalność.

- Czy to na pewno bezpieczne? - zapytał bojaźliwie Peter.

- Spokojnie Glizdek, damy sobie radę - zapewnił go James.

Remus rozglądał się czujnie, patrząc, czy nie dzieje się coś podejrzanego.

- Lepiej załatwmy swoje sprawy i wracajmy - rzekł Lupin. Mieli już torby z zakupami i mogli już właściwie wracać.

- Czekajcie, co to za typy? - zapytał James, gdy wyjrzeli zza rogu.

Zobaczyli, że jest to jedna z bardziej obskurnych uliczek wioski. Stało tam dwóch typów w szarych płaszczach. Z daleka nie było widać dokładnie ich twarzy, szczególnie, że stali tyłem.

- Nie nasza sprawa - powiedział Lupin.

- Ciszej! A co jeśli to śmierciożercy? - spytał James.

- Możemy to sprawdzić! Glizdek, dawaj, przemieniały się! - stwierdził Syriusz.

Po chwili pies i szczur popędzili ulicą, udając, że są zwykłymi zwierzętami.

- Ani się waż, jeleń wzbudziłby podejrzenia - powiedział Remus, a James cicho prychnął.

- Niech ci będzie, będziemy ich ubezpieczać - stwierdził Potter. - Ale...

- Ciszej!

W końcu mężczyźni się deportowali, a Syriusz i Peter wrócili do nich, przemieniając się z powrotem w ludzi.

Niechciana Tęsknota | Remus Lupin ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz