Kageyama x Hinata || Ostatni mecz

544 31 7
                                    

— Ta ostatnia akcja była niesamowita, Hinata-san!

Hinata odwrócił się w stronę, z której ktoś się do niego zwrócił i zobaczył Nishidę, który był ich rozgrywającym i zarazem najmłodszym zawodnikiem w drużynie. Chłopak zawsze był bardzo nadgorliwy, ale Shoyo właśnie to w nim lubił. To oraz jego szybkie wystawy. Może i nie dorównywał Kageyamie lub Atsumu, ale naprawdę miał talent.

— Dzięki, Nishida! Wszystko to zawdzięczam twojej genialnej wystawie. Całkowicie zmyliłeś blokujących przeciwnej drużyny.

Nishida zarumienił się nieznacznie po usłyszeniu komplementu, przez co reszta kolegów z drużyny zaczęła się z niego przyjacielsko naśmiewać i poklepywać go po ramieniu. Chłopak wciąż nie był odporny na urok swojego senpaia, Hinaty Shoyo.

— Czyli już po wszystkim, co? — wtrącił się ich bardziej doświadczony zawodnik, Fukuzawa, który w zespole grał na pozycji skrzydłowego.

— Przestań stękać, jakby to oznaczało koniec świata — powiedział ich libero, Ogawa. — Ciesz się! Właśnie wygraliśmy brąz na mistrzostwach kraju!

Po szatni potoczyły się głośne i wesołe okrzyki zadowolenia i radości. Kilkudziesięciu mężczyzn wiwatowało na cześć sukcesu, którym zakończyli ten sezon. Tylko Hinata zdawał się podchodzić do tego nieco mniej entuzjastycznie, jednak w ogólnym rozgardiaszu nikt tego nie zauważył.

— Idziemy do baru celebrować zwycięstwo? — zapytał ich kapitan Ogino, kiedy w szatni nieco się uspokoiło. — Zdaje się, że trener zrobił już dla nas rezerwację.

Odpowiedział mu chór bardzo głośnych i chętnych głosów. Każdy był w wyśmienitym nastroju, co jeszcze podkręcała wizja imprezy w gronie kolegów z drużyny.

Powoli zawodnicy zaczęli opuszczać szatnię mniejszymi lub większymi grupkami. Wszyscy wesoło dyskutowali o meczu oraz imprezie, na którą się wybierali. W końcu w pomieszczeniu został tylko Hinata, który guzdrał się z każdą wykonywaną czynnością i dopiero zakładał swoją bluzę, oraz ich kapitan, który wziął na siebie obowiązek dopilnowania, żeby nikt nie został pominięty lub zapomniany.

— Nie idziesz z nami? — zapytał kapitan, widząc ewidentną niechęć ich skrzydłowego. Był tym faktem bardzo zaskoczony, ponieważ Hinata zawsze był duszą towarzystwa i, mimo iż był wśród nich zdecydowanie najstarszy, to dogadywał się dosłownie z każdym.

— Idę... — Shoyo zawahał się. — Po prostu muszę coś jeszcze zrobić. Idź przodem, a ja później do was dołączę.

Ogino popatrzył na niego z jedną brwią w górze. Cała ta sytuacja wydawała mu się lekko podejrzana, ale przecież nie zamierzał naciskać na Hinatę. Tym bardziej wiedząc, co dzisiejszy dzień oznacza dla Shoyo.

— Jesteś pewien? — zapytał mimo wszystko.

— Tak, kapitanie. Dołączę, jak tylko się z tym uporam.

Ogino westchnął cicho, ale nic więcej nie mógł już wskórać. Zapewnił Hinatę, że będą na niego czekać w barze, a następnie wyszedł z szatni.

Shoyo został sam.

Przez chwilę Hinata wpatrywał się w zamknięte drzwi, a następnie zaczął się rozglądać po szarych szafkach oraz ławkach, które stały krzywo przez niedbalstwo jego kolegów z drużyny. Gdzieniegdzie walała się jakaś zapomniana skarpetka, a na jednej z szafek ktoś zostawił nawet koszulkę. Pewnie rzeczy te już nigdy nie odnajdą swoich właścicieli.

Tie-break || Haikyu!! || One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz