Multipairing || Halloween 2.0

302 20 8
                                    

Nie wiem, czy to będzie jakaś tradycja, ale w tym roku również mam dla Was halloweenowy one shot o charakterze komediowym ^^ Mam nadzieję, że i tym razem przypadnie Wam do gustu. 

Wesołego Halloween, kochani! 

~~~

Kuroo był podekscytowany. Rzadko mieli okazję wyjść gdzieś całą drużyną, a już tym bardziej spotkać się z zawodnikami innych czołowych drużyn z Tokio. Dlatego nie zastanawiał się ani przez sekundę, kiedy Bokuto zaprosił go i całą Nekomę na imprezę Halloweenową, którą organizował w swoim domu pod nieobecność rodziców oraz starszych sióstr, i od razu się zgodził.

Różne były reakcje w Nekomie na informacje o owej imprezie u kapitana Fukurodani. Większość przyjęła to z entuzjazmem (Yamamoto, Fukunaga, Lev, Inuoka i nawet Shibayama podejrzanie bardzo się ucieszył, kiedy usłyszał o całym tym wydarzeniu), ale nie wszyscy byli aż tak optymistycznie nastawieni do tego pomysłu. Na przykład Yaku i Kenma zwiastowali kłopoty.

Ale czym byłaby dobra imprezka bez odrobiny chaosu i drobnych kłopotów?

Także ostatecznie nikt z drużyny się nie wyłamał i wszyscy potwierdzili swoją obecność na imprezie Bokuto (bo nawet Kenma miał baaardzo dobre powody, żeby przyjść – ale o tym w dalszej części historii).

Jak impreza Halloweenowa, to wiadomo, że obowiązkowe były kostiumy. Kuroo postanowił posłuchać głosu serca i zainwestował w kostium demona wyższej rangi. Założył na siebie czarny frak, a do tego długą, czerwoną pelerynę oraz glany. Na głowę zaś przywdział czerwone rogi. Poza tym podkreślił oczy czarną kredką. Razem z jego nieokiełznanymi, czarnymi włosami stanowiło to całkiem przyzwoity widok.

Yaku postanowił przebrać się za śmierć z kosą w komplecie (ponoć umówił się z jakimś kolegą, że przebiorą się za to samo), ale zdaniem Kuroo wyglądał w tym trochę śmiesznie z tym swoim wzrostem. Oczywiście nie odważył się mu tego powiedzieć wprost.

Dalej: Kai był Frankensteinem, Yamamoto Supermanem, Lev i Shibayama wampirami, bo razem poszli na zakupy, z kolei Kenma założył urocze, łaciate uszka i był kotem. Miał też ogon, który smętnie się za nim ciągnął.

Tak wyszykowani zawędrowali pod drzwi domu (a może bardziej willi?) Bokuto. To był duży budynek z ogromnym terenem zielonym i prawdziwą dróżką do pokonania, zanim w ogóle zobaczysz drzwi. Kuroo był tu kiedyś w przeszłości, więc nie miał problemu z odnalezieniem się na terenie posiadłości. Nawet jeśli teraz przerobiona była na dom z horrorów klasy B.

— Za tym nagrobkiem w lewo — polecił, prowadząc za sobą resztę Nekomy.

Chwilę później stanęli przed dużymi drzwiami rezydencji. Od razu nadusił dzwonek i usłyszał najprawdziwsze organy. Wow, Fukurodani naprawdę się postarało, żeby to wszystko zorganizować.

Drzwi otworzył im sam gospodarz wydarzenia, który dziś występował w roli wilkołaka. Prócz sterczących uszu, miał przyczepiony do tyłka ogon. Założył na siebie obrożę z ćwiekami, ziemisto zielony polar, koszulę oraz postrzępione spodnie. Jego oczy naturalnie były specyficznego koloru, więc dodatkowo robiły wrażenie. Ponadto kiedy się wyszczerzył, ukazał rząd sztucznych białych kłów.

— Kuroo! — Bokuto krzyknął na wstępie. — I reszta Nekomy! Proszę, wchodźcie śmiało i czujcie się jak u siebie.

— Dzięki, stary. Na pewno skorzystamy.

Tie-break || Haikyu!! || One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz