Haziel:
Minęło kilka dni. Na szczęście nic szczególnie ważnego się nie działo. Po akcji z małżeństwem Valerii wszyscy potrzebowaliśmy odpoczynku. Odnośnie obu żywiołaków, dogadali się i powoli namawiają rodziców na zmiane decyzje. Niestety jest tak jak zaznaczył Randy, łatwo nie będzie, ponieważ obie rodziny są bardzo uparte. Trudno. Niech się pomęczą trochę.
Dzisiaj jest dzień, który chciałem uniknąć najbardziej jak się da. Moja szkoła świętuje rocznice powstania. Nie wiem ile już ten budynek stoi na ziemi, ale z tej okazji mój ojciec wraz z pracownikami stwierdzili, że zrobią gale. Niestety są też w to wciągnięci uczniowie. To my sprzątamy szkołe, robimy wystawe i ogólnie większość ogarniamy. Nauczyciele tylko zadeklarowali, że jedzenie przyniosą. Całe wydarzenie odbywa się na sali gimanstycznej. W planach jest wystawa ze zdjęciami owej budowli, szwedzki stół, koncert jakieś szkolnej kapeli i przemowa dyrektora.
Jako wspaniały uczeń i syn pomagam w organizacji tego miejsca. Wraz z Charliem i Coltem nosimy stoliki z piwnicy, po czym je układamy.
Sala gimnastyczna jest już prawie gotowa na przyjęcie chętnych gości. Scena na podwyższeniu jest ozdobiona brokatem i srebrnymi cekinami. Po bokach błyszczą białe firany. Reszta jest w barwach czerni. Stoły są wypełnione przeróżnymi, drobnymi przysmakami. Rogaliki, koreczki z serem, mięso pokrojone w kawałki, ogólnie jedzenie proste, które można zjeść na stojąco. Gdzieniegdzie na sali stoją duże zdjęcia przedstawiające temat tej gali.
Z tego co kojarze Dark, Valeria i Ruby koczują przy bramie wejściowej i zapraszają przechodzących ludzi. Co robi reszta moich znajomych? Nie wiem. Mnie to najmniej interesuje.
- Nienawidzę pomagać przy takich imprezach. - narzeka Charlie niosąc następny, czarny mebel na kolejne żarcie.
- Mnie by tu nawet nie było. Nauczycielka mnie złapała przy wyjściu. - burczę.
Już czułem ciepło na skórze, a ta stara baba musiała mnie z powrotem wciągnąć do budynku. Chciałem po cichu i bez zauważenia pójść do domu. Jedna osoba mi to wszystko zniszczyła.
- Nie narzekajcie. Lepsze to, niż siedzenie na lekcjach. - sapię Colt.
Tak mówi, ale też ma już dość.
- Mam nadzieje, że później nie będziemy musieli tego sprzątać. - mówi czarodziej.
- Najbliższa okazja i mnie nie ma. - informuje.
Tylko czekam, aż urzędujący tutaj nauczyciele pójdą na papierosa, czy do toalety.
- Drugi raz nie dam się wkręcić w takie rzeczy. - wzdycha Charlie.
Po dłuższej chwili skończyliśmy swoje zadanie. Już po minucie goście zaczęli chodzić po sali, oglądać zdjęcia i konsumować przysmaki. Jest tutaj wiele osób. I ludzie i istoty nadprzyrodzone. Starsze osoby i młode. Prosto mówiąc, każdy kto ma czas i się nudzi.
W pewnym momencie dostrzegłem okazje na zrealizowanie mojego planu. Zacząłem powoli się wycofywać, obserwując jak nauczyciele gadają z gośćmi. Zrobiłem kilka kroków w tył, a poczułem dłoń na ramieniu.
- Zostań dla mnie. - prosi tata.
- Aleś się wystroił. - komentuje jego garnitur. - Wszystko jest pod kontrolą, więc po co mam tutaj być? - pytam.
- Dla mnie. Chcę by mój syn był przy tym ważnym dla mnie dniu. - oznajmia.
Chciałem znaleźć dla siebie jakąś wymówke, ale poszedł sobie nie pozwalając mi nawet otworzyć ust. Westchnąłem pod nosem. Nie ważne jak bardzo mi się nie chcę, muszę zostać i spróbować jakoś to przetrwać.
CZYTASZ
Angel Among Us 2
FantasyOd momentu moich narodzin mówili mi, że jestem wyjątkowy. Sam fakt, że istnieje zaledwie kilkanaście lat temu był nie do pojęcia. Problem w tym jest taki, że ja nie czuje się wspaniale. Jestem zwykłym owocem miłości kochających się istot, a to, że s...