Rozdział 62 - Świece w Środku Czerni

85 9 0
                                    

Dark:

Przytuliłem tate, po czym wtuliłem się w mame.

- Naprawdę musicie już wracać? - pytam odsuwając się od rodzicielki.

- Już i tak za długo tutaj jesteśmy. - odpowiada ze śmiechem Kazan.

Mineły 2 tygodnie. Wszystko prawie wróciło do normy. Mówię "prawie" ponieważ dalej jestem w żałobie. Informacja o mojej siostrze wstrząsneła mną tak mocno, że pierwsze dni tylko leżałem i płakałem. Teraz jest już lepiej i wiem, że czas sprawi, że bedzie dobrze.

- Na moje to możecie zostać tutaj na stałe. - chichra się Lizzie przytulając mojego tate.

- Już wystarczy, że zajmujesz się naszym synem. - prycha Sheila odwzajemniając ciepły gest blondynki.

- Nie przesadzaj. Dark świetnie sam sobie daje radę. - oznajmia wesoło.

Cieszę się, że nie jestem dla niej przeszkodą. Dorian i Haziel pewnie uważają tak samo. Niestety nie ma ich przy pożegnaniu. Starszego wampira w ogóle nie ma w domu, zaś młodszy... pewnie gra na komputerze.

W tym momencie napotkałem na spojrzenie mamy. Sheila westchnęła cicho, po czym położyła dłoń na moim ramieniu.

- Jesteś zbyt wrażliwy. Musisz być silnym wilkołakiem. - szturcha mnie.

- Ty tak mówi, a tata tak samo jak ja płakał. - mówię.

- Po kimś to musisz mieć. - burczy pod nosem.

- Słyszę cię! - krzyżuje ramiona tata.

Zaśmiałem się wraz z Lizzie. Moi rodzice są godni podziwu. Często się ze sobą sprzeczają, ale to wszystko jest z miłości.

- Jak znowu poczujesz smutek... zawyj. Nie usłysze tego, ale wilki w pobliżu już tak. - wtrąca mama z małym uśmiechem.

- Zawsze też możesz do mnie przyjść. - wyznaje Lizzie.

Posłałem jej mały uśmiech, który od razu został odwzajemniony.

- Dobra. Na nas czas. - wzdycha Sheila łapiąc za klamke i otwierając drzwi.

- Uważajcie w drodzę powrotnej. Kanada jest daleko. Sam coś o tym wiem. - prycham.

W końcu sam musiałem przebiec taki kawał głowy. Co prawda robiłem to z wielką ekscytacją. Myśl o poznaniu tego świata i spotkaniu rodzine Martin nakręcała mnie do ruszania łapami.

- Poradzimy sobie. - zaznacza wesoło tata.

Pomachałem im na pożegnanie. Wpatrywałem się w dwa biegnące wilki do czasu, aż znikneli mi z pola widzenia. Zamknąłem drzwi delikatnie.

- Głodny? - pyta Lizzie stojąc przy lodówce.

- Zjem wszystko. - odpowiadam ze śmiechem.

Nie wiem ile jeszcze będę w tym domu, ale wiem, że wiele nauki przede mną. Jak narazie poznałem tylko małą garstke tego świata.

Dlatego też... Tato, mamo... Bądźcie cierpliwi. Pewnego dnia wrócę do domu.

**********

Jeszcze tego samego dnia tylko, że w środku nocy wyszedłem wraz z Hazielem z domu. Otóż cała nasza paczka wybrała się na miły wypad na świeżym powietrzu. Postanowoliśmy zrobić sobie mały piknik w parku. Jest już ciemno, a jedyne oświetlenie to nasze świeczki na kocyku. Dzięki temu nie muszę chować ogona i uszu.

Kocyk jest wypełniony drobrymi przekąskami. Chipsy, ciasteczka, czy nawet i żelki. Każdy z nas pije sobie po puszce piwa. Jesteśmy ostrożni i nie mamy zamiaru przesadzić z alkoholem.

Angel Among Us 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz