Rozdział 10 - Tysiąc Kroków... a Nawet Więcej

103 10 0
                                    

Haziel:

Sobota. Nie chciałem zostać zbyt długo z rodziną Mayi, ale uzgodniliśmy, że pójdziemy po obiedzie.

Postanowiliśmy przed posiłkiem zająć się prezentacją. Wprowadzamy poprawki i innej potrzebne rzeczy. Nudna rzecz którą trzeba zrobić.

- Może tak? - pyta Maya.

To ona siedzi przy komputerze i wszystko zmienia. My tylko jej pomagamy.

- Poprzednia opcja była lepsza. - komentuje Dark.

- Ma to jakieś znaczenie? I tak nikt na to nie będzie zwracał szczególnej uwagi. - wtrącam poprawiając włosy.

- To prosty sposób na złapanie dobrej oceny. - do pokoju weszła Tiana.

- On tak ma, mamo. - chichra Maya machając ręką na moje zachowanie. - Coś chciałaś? - pyta.

- Zaraz będzie obiad. Essence miała wam powiedzieć, ale akurat zadzwonił Dante i tak z nim gada. - śmieje się rodzicielka zostawiając nas.

Patrząc na jej reakcje to chyba Tiana nie jest świadoma jaki paskudny jest chłopak jej córki.

- Mama nie wie. Dante przy niej ma wielki szacunek. - odpowiada zanim zdążyłem zapytać.

- Chyba dobrze, że nie mam rodzeństwa. - mówię niezbyt myśląc.

- Rodzeństwo jest fajne. Co nie, Dark? - zwraca się do wilka.

Po sekundzie Maya zrozumiała swoją głupote. Zaśmiała się cicho przypominając sobie, że brunet nie ma braci, ani sióstr.

- Miałem kiedyś siostre. - wyznaje szybko Dark.

- Miałeś? - powstarzam w małym szoku.

- Lara była brązowym wilkiem. Miała... Chyba była w waszym wieku. - zamyślił się. - Nie była moją prawdziwą siostrą. - dodaje.

- Dlaczego mówisz w czasie przeszłym? - pytam uważnie mu się przyglądając.

Dark zamilkł. Wszystko zrozumiałem. Niestety tak się dzieje. U wilkołaków w szczególności.

- Czy ona nie żyje? - odzywa się Maya.

- Dzięki za dyskrecje. - wzdycham i uderzam otwartą dłonią o czoło.

- Nie! Znaczy... Nie wiem. Mam nadzieje, że nie. - oznajmia.

Po jego minie mogę wyczytać dwie emocje. Jest smutny, ale i zdesperowany by nie myśleć o najgorszym scenariuszu.

- Od początku. Lara, tak? - podnoszę brew.

- Tak. - kiwa głową.

- Brązowy wilk? - upewniam się. - Więc w ludziej formie ma tej samej barwy włosy, uszy i ogon. - stwierdzam.

- Miała bardzo długe włosy. Lekko faliste. - wspomina.

- Ale... - nie dokończyła Maya.

Przerwałem jej kładąc dłoń na jej ustach. Czuć, że to dla wilka ciężki temat, więc trzeba ostrożnie dobierać słowa. Każdy chyba wie, że blondynka nie jest w tym dobra.

- Była twoją siostrą, nie była... - specjalnie robie przerwe.

- Nie była biologiczną. Tata znalazł ją na śmietniku. Pamiętam jak ją przyniósł do nas. Miała futro sklejone przez różne substancje i była wychudzona. Mama ją wykąpała i nakarmiła. - opowiada. - Krótko mówiąc przygarneliśmy ją. Od razu zacząłem ją traktować jak siostre. To ja dałem jej imię. Opiekowaliśmy się nią. - dodaje.

Angel Among Us 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz