Rozdział 20 - Piękny Kwiat, ze Zgniłym Korzeniem

97 13 0
                                    

Haziel:

Jest gdzieś po północy. Nie wygląda na to by impreza zaraz miała się skończyć. Każdy bawi się najlepiej jak potrafi. Nawet ja zacząłem jakoś brać z tego przyjemność.

W pewnym momencie mój pęcherz dał o sobie znać. Przyszła pora na skorzystanie z łazienki. Kiedy skończyłem sprawe, umyłem ręcę i wyszedłem z pomieszczenia. Zrobiłem krok w tył by nie wpaść na kogoś.

- Uważaj. - śmieje się Shannon.

- No sorki, ale musiałem wyjść z łazienki. - prycham.

Shannon wyciągnęła z paczki papierosa. Skierowała przedmiot w moją strone z miną, jakby pytała czy zapale.

- Nie pale. - kiwam głową.

Wzruszyła ramionami, po czym podeszła do pobliskiego okna. Otworzyła je i położyła łockie na parapecie. Zapaliła peta i zaciągnęła się dymem. Po chwili namysłu stwierdziłem, że do niej dołącze. Nie żeby zapalić, ale po prostu by chwile odpocząć od tej imprezy.

- Nie wiedziałem, że palisz. - zaczynam rozmowe opierając się o parapet tak samo jak kwiecie.

- Wiele rzeczy o mnie nie wiesz. - oznajmia.

W sumie ma racje. Niezbyt interesowali mnie przyjaciele Essence.

Przyjrzałem się papielatowłosej. Ma na sobie czarną koszulke na cienkich ramiączkach, ciemno zielone spodnie z plamami w barwach moro, oraz sportowe buty. Dziewczyna ma zabandażowane prawe ramię, a na jej klatce piersiowej mieści się opatrunek, który jest lekko czerwony.

- Chyba nie najlepiej się bawisz. - stwierdza na spokojnie.

- Po prostu jestem typem introwertyka. Wole siedzieć w domu. - wyznaje.

- Mam rozumieć, że to dzięki Valerii i Mayi tutaj jesteś? - pyta.

- Można tak powiedzieć. Nie dałyby mi spokoju. - wzdycham.

Shannon zaśmiała się głośno. Przyjaźni się z Essence, więc trochę może mnie zrozumieć.

- Ale i tak sto lat dla ciebie. - mówię.

- Dzięki. - pokazuje zęby.

- Jak się czujesz mając już 18 na karku? - pytam.

- Szczerze? Nie czuje różnicy. - wzrusza ramionami. - Może dlatego, że od urodzenia byłam niechciana. - dodaje pod nosem.

Jak już wiele razy zaznaczyłem, nie jestem ciekawski. Dlatego też nie brne w pytania. Wystarczy mi informacja, że Shannon jest sierotą i teraz mieszka z Charliem. Co prawda, niepokoją mnie te bandaże, ale to moja anielska natura. Tym razem chyba uda mi się ją zniwelować.

- Nie patrz tak na mnie. - wyrzuca zużytego papierosa.

- Wybacz. Zamyśliłem się na chwile. - wzdycham.

- Chodzi o to? - pyta pokazując palcem na lekko zakrwawiony opatrunek.

- Połowa mnie, czyli ta anielska chcę wypytać, ale druga połowa nie chcę cię męczyć. - oznajmiam.

Kwiecie zaśmiała się głośno. Sam prychnąłem pod nosem.

- Essence miała racje co do ciebie. Spoko z ciebie facet. - szturcha mnie.

- Dla wróżek większość osób jest spoko. - informuje.

Shannon pokręciła głową z małym uśmiechem. Zignorowałem to czując chłodny wiatr na twarzy. Noc nie należy do najcieplejszych.

- Dorabiam sobie.... W bójkach. - spojrzała na mnie.

- Bijesz się za kase? - marszcze brwi.

- I całkiem dobrze mi to wychodzi. - prycha. - Kokosy na tym też można zarobić. - dodaje.

Angel Among Us 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz