Rozdział 61 - Płacz i Wycie

67 9 0
                                    

Haziel:

Po niecałym tygodniu wyszedłem ze szpitala. Nic mi nie dolega i oprócz zmiany barwy niektórych skrzydeł nic się nie zmieniło. Kiedy wróciłem do domu postanowiłem zrobić sobie wolne od wszystkiego co związane ze szkołą. Rodzice przyjeli moją decyzje pozytywnie i nie zamarudzili nawet przez chwile. Tak też oto w te czwartkowe popołudnie siedzę sobie przy kompie i robię to co uwielbiam, czyli gram, pije gazowane napoje i coś chrupię. Nawet się nie przebieram, więc całymi dniami chodzę w piżamie.

Kiedy wybiła pełna godzina na zegarku postanowiłem zrobić sobie przerwe. Pora na coś porządniejszego, niż chipsy. Ściągnąłem słuchawki i pomaszerowałem do kuchni. Stawiając stope na parterze dostrzegłem 3 osoby.

- Też sobie zrobiłeś wolne? - pytam podchodząc do lodówki.

- Rodzice mnie odwiedzili, więc to chyba jakieś usprawiedliwienie. - mówi Dark.

On, Sheila i Kazan siedzą przy stole. Popijają herbate, czy coś.

Para starszych wilkołaków nocuje u nas już od jakiegoś czasu. Nie narzekam z tego powodu, ale domyślam się, że niedługo wrócą do siebie. Pewnie sprawa z Chesterem i jego grupą dała im zmartwienia. Odejdą jak wszystko się uspokoi.

Odnośnie ten sprawy. Policja całkowiecie się tym zajęła. Przesłuchali oni mnie i moich bliskich, zabrali do szpitala ocałałych "niewolników" i złapali reszte członków. Nie wiem co się dzieje dalej. Może Maxine już jest w więzieniu? Nie chcę o tym myśleć. Nie chce w ogóle o niej myśleć!

- Serce ci przyśpieszyło. - zwraca się do mnie Sheila.

- Bo jestem głodny. - kłamie na szybko.

- Z tego powodu raczej serce nie przyśpiesza. - śmieje się Kazan.

Westchnąłem głośno, po czym zamknąłem lodówke. Przez chwile się zastanawiałem jak mogę ubrać to wszystko w słowa, aż na nich spojrzałem.

- Staram się nie myśleć o Maxine. - odpowiadam z małym wstydem.

- To ta wasza nauczycielka? - pyta Sheila.

- Tak. Na dodatek Haziel miał z nią romans. - wspomina Dark.

Rodzice wilkołaka pokiwali głową na znak zrozumienia. Widzę po ich twarzach lekkie zamyślenie. To logiczne, że muszą przeanalizować moją sytuacje. U wilkołaków nie ma "krótkich przygód". Ich związek jest uformowany na całe lata.

- Martwisz się o nią, czy... - specjalnie nie dokończył Kazan.

- Martwię to chyba za dużo powiedziane. Po prostu cały czas próbuje sobie wytłumaczyć, że to nie był tak wspaniały związek jak mi się wydawało. Od samego początku był budowany na kłamstwach. - stwierdzam.

Ostatnie zdanie lekko ukuło mnie w serce.

- Coś takiego ma prawo boleć. - stwierdza Sheila.

- To prawda. - przytakuje.

- Więc dlaczego to ukrywasz? - zerka na mnie. - Skoro cię to boli, zasmuca to nie walcz z tym. Nie duś w sobie emocji. - dodaje.

Jej spojrzenie, plus spokojny ton głosy sprawia, że czuje się jakby mówiło do mnie jakieś bóstwo.

Po chwili zaśmiałem się i skrzyżowałem ramiona.

- Chciałbym mieć taki tok myślenia jak wilkołaki. - prycham.

- Jesteśmy prostymy istotami. Robimy to co myślimy. - uśmiecha się Kazan.

Mruknięcie wyszło z moich ust. Całkowicie się zgadzam z czarnym wilkiem. Tacy rodzicie to fajna sprawa.

Angel Among Us 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz