39. Już wyjeżdżasz? (+18)

522 35 31
                                    


Obudził mnie dźwięk sprzączki paska. Leniwie otworzyłam oczy. Za oknami było jeszcze ciemno. Westchnęłam cicho kiedy połączyłam ze sobą fakty. Kastiel miał nocny lot do Monachium. Wracał na trasę koncertową. Chociaż miałam świadomość, że wrócił do domu tylko na cztery dni, to minęły one stanowczo za szybko. Kastiel wyszedł z garderoby, tylko połowicznie ubrany. Nie zauważył, że już nie śpię, gdyż był za bardzo zaaferowany przygotowaniem do podróży. Położyłam się na boku i z zafascynowaniem obserwowałam, jak mężczyzna nakładał na siebie prostą, czarną koszulkę, którą w miarę jak przesuwał ją po swoim ciele, doskonale opinała każdy jego mięsień. Na chwilę obrócił głowę, szukając czegoś wzrokiem, przez co mogłam wpatrywać się w jego idealny profil. Nos perfekcyjnie prosty, żuchwa i kości policzkowe wyraźnie zarysowane, cudowne metaliczne oczy, jednocześnie tak chłodne i przeszywające, jak i wypalające dziurę w duszy i sercu, a to wszystko otulone kaskadą ciemno czerwonych, aksamitnych kosmyków, jeszcze lekko mokrych, włosów, które sięgały do łopatek. Wyglądał nieskazitelnie, niczym grecki bóg wyciągnięty z mitologii, jak i tajemniczy, upadły anioł z mrocznej opowieści. Nic dziwnego, że tak łatwo dałam się wciągnąć w jego sidła. Przejechał ręką wzdłuż włosów, aby zgarnąć je do tyłu. Obrączka z białego złota, muśnięta słabym promieniem światła, zalśniła na jego palcu. Uśmiechnęłam się do siebie na myśl, że on też wpadł w moją pułapkę. Musiał poczuć na sobie mój wzrok, gdyż odwrócił się gwałtownie i spojrzał na mnie ciepło.

- Przepraszam kochanie, nie chciałem cię obudzić. - podszedł do łóżka, po czym schylił się i pocałował moje czoło. - Śpij dalej.

- Już wyjeżdżasz? - zapytałam, jakby odpowiedź nie była oczywista.

- Tak, za godzinę muszę być na lotnisku. - położył rękę na moim biodrze i zaczął delikatnie je gładzić.

- Naprawdę musisz? Nie możesz zostać jeszcze trochę? - moja mina musiała być naprawdę żałosna, gdyż Kastiel zaśmiał się cicho i z politowaniem ucałował czubek mojej głowy.

- Naprawdę muszę. Czeka na mnie siedemdziesiąt tysięcy osób i liczą na show swojego życia.

- Nie obchodzi mnie to. - powiedziałam pół żartem, pół serio, na co Kastiel się roześmiał.

- Brianno Veilmont, ale z ciebie egoistka. Czy to ja cię tak zepsułem? Gdzie ta twoja altruistyczna dusza?

- Znika, gdy muszę dzielić się swoim mężem z całym światem. - odpowiedziałam nadąsana.

- Mogę cię pocieszyć, tym, że twój mąż zawsze myśli tylko o tobie. Nieważne, na której półkuli jest, w której strefie czasowej i jak daleko stąd. - kurczowo mnie przytulił. - Kocham cię Bree i nic tego nie zmieni.

- Wiem o tym ... - wtuliłam się w jego ramiona przybliżając nos do jego szyi i zaciągając się jego cudownym zapachem. - Ładnie pachniesz. - przejechałam nosem po jego skórze.

- Nie zmieniłem perfum od czasów liceum.

- I właśnie dlatego je lubię. - sunęłam dłońmi po jego wyrzeźbionych ramionach i przygryzłam wargę czując, jak w moim podbrzuszu rośnie przyjemny żar.

- Jeszcze ci mało dziewczynko? Kochaliśmy się zaledwie parę godzin temu. - zakpił, ale jego ręka z mojego biodra przemieściła się na udo, gdzie kciukiem zaczął kreślić przypadkowe wzory.

- Chcę się z tobą pożegnać. I stworzyć scenariusze, do których będę mogła fantazjować przez najbliższe dwa tygodnie. - postanowiłam użyć mojej tajnej broni i wykorzystać fakt, że pod kołdrą byłam zupełnie naga. Odkryłam pościel odsłaniając klatkę piersiową dodatkowo trochę się wyginając i eksponując swoje atuty. Kastiel na chwilę przestał oddychać i tylko wpatrywał się we mnie jak w obraz.

Trying not to love you (Historia z Kastielem)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz