75. Czy można mieć więcej? [+18]

294 25 178
                                    

4 maja 2024 roku

- Z pewnością tego nie pamiętasz, bo byłaś wtedy jeszcze malutka, ale kiedyś spędzałyśmy tu wiele czasu - powiedziałam cicho do córki, która siedziała na moich kolanach.

Postanowiłam wykorzystać ostatnie godziny tego ciepłego dnia i spędzić czas z Lottie w ogrodzie. Wybrałam swoje ulubione miejsce na tarasie, na wygodnym wyklinowym fotelu. Patrząc na słodką buźkę Szarlotki, wracałam do tych chwil, gdy byłam w ciąży i spędzałam tu całe godziny, zastawiając się jak będzie wyglądało nasze życie we trójkę. Potem, gdy Lottie była jeszcze niemowlęciem i miewała bezsenne noce, szum morza zawsze ją uspokajał. Dlatego latem, w środku nocy, siedziałam z nią dokładnie na tym samym krześle, na którym teraz, dopóki nie zasnęła. To niesamowite, że znowu jesteśmy tutaj razem, z tym, że mała jutro kończy już rok. Jak to możliwe, że czas tak szybko upłynął?

- Zobacz Lottie, jak jest pięknie - pokazałam jej zachód słońca, który malował na niebie mieszankę czerwieni, pomarańczy i różu, odbijając ostatnie złote promienie w morskich falach. Ale mimo tej niesamowitej scenerii, Lottie była bardziej zaintrygowana naszyjnikiem na mojej szyi, całkowicie zafascynowana tym, jak mienił się między jej palcami.

- Podoba ci się? Dostałam go od twojego taty, już dawno temu - wyjaśniłam, pomagając jej delikatnie dotknąć srebrnej zawieszki w kształcie księżyca, ozdobionej pojedynczą cyrkonią w moim ulubionym błękitnym odcieniu. - Bardzo się ucieszyłam, gdy mi go dał. Minął wtedy rok odkąd zaczęliśmy być razem. Uważałam, że jest przepiękny, ale to, co najważniejsze było na odwrocie - odwróciłam wisiorek, gdzie z tyłu, malutkimi literkami była wygrawerowana inskrypcja ,,To the moon and back ...". Uśmiechnęłam się, dokładnie tak samo, jak wtedy, gdy przeczytałam ją po raz pierwszy.

- Dada?

- Tak, twój tata. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że w przyszłości dostanę od niego coś jeszcze piękniejszego - spojrzałam w zaciekawione oczy Lottie, które były tego samego koloru co moje, ale ich kształt przypominał zupełnie te Kastiela. - Ciebie - dokończyłam cicho i cmoknąłam jej policzek.

Po chwili Kastiel wyszedł z domu, lekko poirytowany. Gdy nas zobaczył jego humor natychmiast uległ zmianie. Uśmiechnął się i skrzyżował ręce na piersi.

- Tutaj jesteście! Wszędzie was szukałem - oznajmił ze swoją typową pretensją w głosie.

- Chciałam pokazać Lottie zachód słońca - wytłumaczyłam, wskazując kiwnięciem głowy na panoramę.

Kastiel spojrzał na ten widok z zadowoleniem wypisanym na twarzy. Przymknął oczy i pozwolił, aby ostatnie promienie słońca musnęła jego przystojną twarz. Odkąd tutaj zamieszkaliśmy był naprawdę spokojny i po prostu, tak zwyczajnie szczęśliwy. Ten widok nigdy mi się nie znudzi.

- Naprawdę można stracić tutaj poczucie czasu, co? - wyznał z uśmiechem.

- Szkoda, że nie można go zatrzymać - westchnęłam, nostalgicznie spoglądając na Lottie, która teraz uwagę zwróciła na moje włosy. Zaczęła bawić się końcówką mojego warkocza.

- Przeżywasz urodziny Lottie od samego rana - zauważył. - Dopiero teraz to do ciebie dotarło, że mała kończy rok?

- Nie, ale ... pamiętasz, gdy była na tyle malutka, że mieściła się w twoich dłoniach? Albo, gdy pierwszy raz się uśmiechnęła? Albo, gdy pojawił się jej pierwszy ząb i tak się z tego cieszyliśmy ... - nie dokończyłam monologu, gdyż przerwał mi drwiący śmiech mojego męża.

- Oczywiście, że pamiętam. Nie spaliśmy przez to dwie kolejne noce i byliśmy idealnymi kandydatami na statystów do kolejnego sezonu ,,The walking dead" - zaśmiał się krótko na to wspomnienie. - Ale to prawda, że ten czas minął szybko. Za szybko.

Trying not to love you (Historia z Kastielem)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz