19. ,,Moja mała, słodka, naiwna dziewczynka"

715 48 17
                                    

Właśnie siedziałyśmy z Chani na tarasie uczelnianej kawiarni i odpoczywałyśmy w przerwie między zajęciami. Pogoda była cudowna, dlatego też wystawiłam twarz do słońca i pozwoliłam aby muskało moje policzki, przyjemnie je ogrzewając. Popijałam moją mrożoną kawę i delektowałam się tą chwilę.

- Nie chcę być wścibska, ale jak tam sytuacja z twoim gwiazdorem? - zaśmiałam się z tego, że nazwała go ,,moim".

- Mam wrażenie, że wszystko idzie w dobrym kierunku. - zaczęłam bawić się słomką mojego napoju.

- Opowiadaj. - Chani oparła się łokciami o blat stolika i z podekscytowaniem czekała na moją relację.

- No wiesz ... byłam wczoraj na kolacji z nim i jego mamą.

- Co?! Wow ... to znaczy, tak wcześnie? Nawet nie jesteście oficjalnie razem i już konfrontacja z teściową?

- Poznałam ją już kilka lat temu. Jest bardzo sympatyczna i chyba dostałam jej błogosławieństwo. - uśmiechnęłam się na wspomnienia, jaka miła była dla mnie Valeria i jak próbowała mnie wczoraj wyswatać z swoim synem.

- Ale ...? - spojrzała na mnie wyczekująco, a ja posłałam jej pytające spojrzenie. - Widzę, że coś cię gryzie.

- No bo widzisz ... mimo, że regularnie się spotkamy i stajemy się sobie coraz bliżsi, to Kastiel dalej nie podjął tematu ewentualnego ,,związku". - Chani musiała wyłapać moje rozczarowanie, gdyż położyła swoją dłoń na mojej.

- Spokojnie, daj mu czas. Pewnie sam się jeszcze waha, ale nim się obejrzysz, a będzie twój. - posłała mi oczko i uśmiechnęła się pocieszająco.

W tym momencie usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Spojrzałam na ekran - ,,Rozalia" Przeprosiłam Chani i odebrałam.

- Hej Roza! Co tam?

- Brianna ja ... ja ... możesz do mnie przyjść? - głos jej się łamał.

- Pewnie ... coś się stało? - zapytałam zmartwiona.

- Opowiem ci wszystko u mnie ok? Przyjdź jak najszybciej, proszę. - zaszlochała.

- Dobrze, będę za piętnaście minut. - rozłączyła się bez pożegnania.

Wytłumaczyłam Chani, że coś pilnego mi wypadło i ruszyłam w drogę. Zastanawiałam się, co takiego mogło się stać, że Rozalia była tak roztrzęsiona. W mojej głowie odgrywało się teraz tysiące scenariuszy, dlatego też przyśpieszyłam kroku, aby jak najszybciej dowiedzieć się, o co chodzi. Zgodnie z obietnicą kilkanaście minut później byłam pod jej drzwiami i lekko w nie zapukałam. Nikt nie otwierał, dlatego spróbowałam jeszcze raz. Tym razem drzwi się otworzyły i zobaczyłam za nimi Rozę - jej skóra była blada, a oczy zaczerwione i zaszklone.

- Boże ... Roza co się stało? - nie czekając na jej wyjaśnienia mocno ją przytuliłam.

- Chyba zniszczyłam sobie życie. - zaczęła łkać na moim ramieniu.

- O czym ty mówisz?

- Ja... prawdopodobnie ... jestem w ciąży. - byłam całkowicie zszokowana i zdezorientowana, ale mimo wszystko wiedziałam, że muszę zachować zimną krew, żeby ją uspokoić.

- Chodź, usiądziemy w salonie, napijemy się herbaty i wszystko mi opowiesz. - poprowadziłam ją w kierunku kanapy, a następnie wzięłam się za robienie dwóch herbat. W szafce kuchennej znalazłam melisę, która wydawała się idealna na tą okazję. Czekając aż woda się zaparzy zastanawiałam się, co powinnam jej powiedzieć w obecnej sytuacji. To oczywiste, że zwykłe ,,wszystko będzie dobrze" w niczym nie pomoże. Sama prawdopodobnie wpadłabym w szał słysząc takie słowa, kiedy całe moje życie miałoby się zmienić o 180 stopni. Kiedy czajnik wydał z siebie pisk sugerujący, że woda się zagotowała, zalałam dwa, wcześniej przygotowane, kubki. Z trzęsącymi rękoma zaniosła napoje do salonu, omal ich nie rozlewając. Roza siedziała z rękami złożonymi na kolanach i intensywnie się w nie wpatrywała, co chwila szlochając. Podałam jej kubek i usiadłam obok.

Trying not to love you (Historia z Kastielem)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz