69. To, co w Tobie kocham [+18]

445 21 286
                                    


- Kastiel?! - zbiegałam po schodach z przerażeniem, kiedy odkryłam, że ani go, ani Lottie nie było w sypialni, gdy się obudziłam.

Wpadłam do kuchni w dzikiem rozpędzie, a Kastiel beztrosko przygotowywał śniadanie, równocześnie trzymając Lottie. Na krótką chwilę jego wzrok zatrzymał się na mnie, ale natychmiast wrócił do swojego zajęcia, kompletnie mnie ignorując. Poprawiłam swój szlafrok, szczelnie wiążąc pasek wokół talii.

- Hej - powitałam go małym uśmiechem.

- Hej - okazał mniej entuzjazmu i nawet na mnie nie spojrzał.

Nie byłam przyzwyczajona do tak chłodnych poranków. I wcale nie mam na myśli pogody. Podeszłam bliżej i oparłam się biodrem o blat, obserwując jak wyciąga przypieczone kromki z tostera.

- Dobrze spałeś? - zapytałam, próbując zagaić rozmowę.

- Mhm - mruknął tylko.

Szarlotka nie ułatwiała mu zadania i cały czas łapała rączkami jego kitkę z tyłu głowy, ciągnąc go za włosy. Pomyślałam, że łatwiej mu będzie, kiedy będzie miał do dyspozycji obie ręce.

- Potrzymam Lottie, żebyś mógł dokończyć - wyciągnęłam już ręce, aby przejąć małą, ale on obruszył się, mocniej przytulił naszą córkę i postawił sprawę jasno.

- Nie - odparł, a stanowczość w jego głosie natychmiast kazała mi się odsunąć.

- Co "nie"? Muszę ją nakarmić - odpyskowałam w podobnym tonie, co on.

- Już to zrobiłem - kiwnięciem głowy wskazał na pustą butelkę, stojącą przy zlewie.

Poczułam się skajana jak przydrożny kundel. Miałam dziwne wrażenie, że nawet Lottie ocenia mnie zza ramienia swojego ukochanego tatusia. A może to ten Veilmontowy wzrok, który odziedziczyła po nim.

Zauważyłam, że był całkowicie ubrany i gotowy do wyjścia.

- Wybierasz się gdzieś? - podniosłam brew z zaciekawieniem.

- Jadę do miasta.

Jego połowiczne odpowiedzi zaczęły mnie drażnić.

- W jakim celu? - chciałam wyciągnąć z niego więcej informacji.

- To przesłuchanie? Jak chcesz to włączę lokalizację w telefonie. Wtedy nic ci nie umknie - odparł chamsko, po czym bez słowa podsunął w moim kierunku talerz z przygotowanym śniadaniem. Następnie postanowił odseparować się ode mnie i razem z Lottie udał się do jadalni, pozostawiając mnie samą w kuchni.

Zdezorientowana i lekko zraniona jego ripostą, postanowiłam nie robić zamieszania. Wzięłam swój talerz i usiadłam przy stole, naprzeciwko niego. Obserwowałam, jak śmieje się z Lottie, która usiłowała dotknąć jego kanapki.

- Chcesz spróbować, słonko? Jesteś jeszcze za mała na takie smakołyki. Ale tatuś obiecuje, że gdy tylko podrośniesz, zabierze cię na steka z frytkami - uśmiechnął się do Lottie, który wciąż unosiła rączki w kierunku jedzenia. Jego delikatność wobec naszej córki była rozczulająca i sprawiała, że na chwilę zapomniałam o napiętej atmosferze.

- Właściwie moglibyśmy zastanowić się nad rozszerzeniem jej diety. Mogłaby spróbować gotowanych warzyw albo... - zaczęłam mówić, ale przerwałam, gdy na jego twarz znów wdarła się ta obojętność.

- Jak chcesz. Decyzja należy do ciebie.

Nie mogłam od siebie odpędzić przeczucia, że powstała między nami niewidzialna ściana. Nie chciałam tego. Ułożyłam dłonie na stole, wyprostowałam się i dumnie podniosłam podbródek. Nie pozwolę, aby kolejny raz mnie zignorował.

Trying not to love you (Historia z Kastielem)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz