52. Anty-randka [Rozdział Walentynkowy❤️]

556 30 192
                                    

14 lutego 2015 roku.

POV Kastiel

Gdy tylko przeszedłem przez próg szkoły od razu uderzyła we mnie fala niesmaku, kiczu i obrzydzenia. Tak gdyby fakt, że jest poniedziałek nie byłby wystarczającym powodem, żeby strzelić sobie w łeb, wyskoczyć z ostatniego piętra wieżowca lub położyć się na torach i z niecierpliwością wyczekiwać na pociąg. Cały korytarz obwieszony był przeróżnymi dekoracjami z motywami serc, miłości i innego typu tandetnych bajerów, na których widok cofało mi się śniadanie. Pomiędzy ściana były rozwieszone czerwono-różowe girlandy, a pomiędzy nimi balony w kształcie serc. Szkoła mogła przekazać fundusze na walkę z rakiem lub pomoc głodnym dzieciom w Afryce. Zamiast tego postanowili stworzyć odwzorowywanie wychodka Kupidyna. Dokąd zmierza nasza ludzkość skoro pozwalamy sobie prać mózgi medialnemu konsumpcjonizmowi?

 Chyba nie muszę wspominać, że nienawidzę Walentynek?

Szedłem przez zatłoczony korytarz, a wszechobecna miłość wypalała moje gałki oczne. Nawet szkolne pary pozwoliły sobie na wylewne okazywanie uczuć i leciały ze sobą w ślinę, jakby miało nie być jutra. Myślałem, że gorzej być nie może, dopóki nie zobaczyłem uśmiechniętej gęby tego frajera Carello w towarzystwie jego przydupaski Melani. Postanowiłem zrobić coś, żeby umilić sobie ten kiepski dzień. Wykorzystałem okazję, że szedł w moją stronę, a że akurat znajdowałem się przy dystrybutorze z wodą w mojej głowie od razu zrodził się idealny plan. Włączyłem kran i nachyliłem się, niby w celu napicia się, a gdy blondasek przechodził, podstawiłem dłoń pod strumień wody, a ona trysnęła idealnie w środek jego perfekcyjnie wyprasowanej koszuli, tworząc mokrą plamę na całej klacie.

- Kastiel, pogrzało cię?! - gwałtownie cofnął się o krok do tyłu jak poparzony kwasem.

- Ups ... - wzruszyłem ramionami niewinnie, nie potrafiąc przestać się szczerzyć.

- To tylko woda, Nat. Zaraz się wysuszy. - brunetka patrzyła na mnie karcąco, ale miałem to w dupie.

- Właśnie, Nat. To tylko woda. - przedrzeźniłem ją. - Chyba, że wolisz żebym trysnął w ciebie czymś innym? - zapytałem unosząc brew.

- Ehhh ... nie będę gadał z taką niedojrzałą amebą jak ty ... - pan przewodniczący zrobił surową minę, ominął mnie, arogancko szturchając moje ramię, a ja ledwo powstrzymywałem śmiech.

Ostatnim razem bawiłem się tak dobrze, kiedy podczas treningu koszykówki porwałem i schowałem jego ciuchy, a on biegał po szkole w samym ręczniku krzycząc ,,Kastiel, zabiję cię!". Wspomnienie tak piękne, że aż łezka się w oku kręci.

- Mówię ci, było cudownie! Byliśmy w kinie, a potem na kolacji. Zgadnij gdzie! - rozpoznałem ten głos. Odwróciłem się, żeby namierzyć w tłumie charakterystyczne białe włosy.- W Central Parku! Wyobrażasz sobie? Zarezerwował dla nas stolik! 

Rosalia szła korytarzem pewnym krokiem, a zaraz obok niej blondwłosa, niewysoka postać, na której skupiłem całą swoją uwagę. Miała na sobie jasno różowy sweter z rozsianymi gdzie nie gdzie czerwonymi sercami. Zaśmiałem się pod nosem, kiedy pomyślałem, że chyba udzielił się jej świąteczny nastrój. Jej jeansy idealnie podkreślały, to co miały podkreślić, a czerwone conversy nawiązywały kolorem do swetra. Mimo tego kiczu wyglądała całkiem ładnie ... w sensie wyglądała po prostu w porządku. Nie żebym jakoś mocniej się nad tym zastanawiał.

- Aż boję się pomyśleć, co wymyśli dzisiaj. W końcu to Walentynki. Zabierze cię do Paryża? - zapytała z zaczepnym uśmiechem na ustach, który u niej lubiłem.

- Możliwe! - zaśmiała się. - Znasz Leo ... to prawdziwy romantyk. Chociaż uważam, że Paryż jest przereklamowany. - skwasiła się, a ja poczułem się urażony.

Trying not to love you (Historia z Kastielem)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz