25. ,,Wyrzuty sumienia"

644 38 20
                                    

Nie potrafiłem zmrużyć oka. Cały czas myślałem o Bree ... i dziecku. Cholernie się bałem. Było tyle rzeczy, które mogły pójść nie tak. Zadawałem sobie miliardy pytań. Czy Bree z tego wyjdzie? Czy mi wybaczy? Czy da mi jeszcze jedną szansę? Czy będziemy razem? Czy z dzieckiem będzie wszystko w porządku? Czy będę dobrym ojcem? Czy będę mógł pogodzić karierę i rodzinę? Czy będziemy szczęśliwi? 

Te niewiadome bez odpowiedzi, nawiedzały mnie i wpędzały w stan panicznego strachu. Po kilku godzinach leżenia w łóżku i bezcelowego patrzenia się w sufit, stwierdziłem, że to nie ma sensu. Wyciągnąłem z szafy pierwsze ubrania z brzegu, nie zwracając uwagi na to, czy do siebie pasują, czy nie. Napisałem krótką wiadomość do menadżera, żeby odwołał wszystkie spotkania i próby. Nie liczyło się teraz nic innego prócz Bree. Przed wyjściem zaparzyłem mocną kawę i wypiłem ją jednym chlustem. Będzie mi to musiało wystarczyć na cały dzień. Przed wyjściem założyłem jeszcze skórzaną kurtkę, przekląłem parę razy nerwowo szukając kluczyków do samochodu i ruszyłem w drogę. Wsiadając do auta czułem się, jakbym miał prowadzić pierwszy raz w życiu, a przecież robię to od szesnastego roku życia. Trzymałem kierownice trzęsącymi się rękoma, byłem rozkojarzony i zdezorientowany. Byłem zestresowany tym, co zastanę w szpitalu. Nie dostałem żadnej wiadomości od rodziców Bree i nie wiedziałem czego się tam spodziewać. Stojąc na czerwonym świetle zauważyłem starszą kobietę po drugiej stronie ulicy, która sprzedawała kwiaty. Impulsywnie wpadłem na pomysł, że może powinienem kupić bukiet dla Bree. Po tym wszystkim, co przeszła zasługuję chociaż na to, a przynajmniej na dobry początek. Gdy ten koszmar się skończy będziemy musieli zacząć od początku. Od początku, ale w powiększonym składzie ... Nie wiem jeszcze, jak sprawię żeby Bree ponownie mi zaufała. Chcę żeby ze mną zamieszkała. Nie mam pojęcia, jak zareaguje na moją propozycję, ale tylko wtedy będę mieć pewność, że jest bezpieczna. Już nigdy nie pozwolę jej skrzywdzić. 

Zaparkowałem samochód na poboczu i podszedłem do straganu. Jakiś facet w garniturze właśnie wybierał bukiet opowiadając przy tym całą historię swojego życia, a ja przestępowałem z nogi na nogę i starałem się trzymać nerwy na wodzy. Wybór był naprawdę spory i gdybym nie wiedział jakie są ulubione kwiaty Bree, to miałbym problem, co wybrać. Zdecydowanie zbyt rzadko dawałem jej kwiaty. Zbyt rzadko mówiłem jej co czuję i ile dla mnie znaczy. Powinienem codziennie mówić jej jaka jest piękna. Nie wiem dlaczego tego nie robiłem. Może to ,,związek" z Debrą wyprał mnie z uczuć i chęci przywiązania się do kogoś. Bałem się tych dwóch słów - ,,kocham cię". Myślałem, że kochanie kogoś oznacza słabość, że uzależniasz się od kogoś, nie jesteś w stanie bez niego żyć. Ale teraz jest inaczej. Miłość to nie słabość. Wręcz przeciwnie - to odważna decyzja, to wzięcie odpowiedzialności za tą drugą osobę i jestem na to gotowy. Potrzebowałem tylu lat żeby to zrozumieć ...

W końcu facet przede mną skończył swój fascynujący monolog i nadeszła moja kolej. 

- Dzień dobry. 

- O witam! Kastiel, prawda? Moja wnuczką jest twoją wielką fanką. - klasnęła z ekscytacji.

- Taa ... - jak zwykle bycie rozpoznanym wprawiało mnie w lekkie zażenowanie. Z całą pewnością, w tej chwili, wolałbym nie stać się sensacją.

- Które kwiaty podać? - serdecznie się uśmiechnęła widząc moje zakłopotanie.

- Białe róże. Wszystkie jakie panie ma.

- Musiałeś zrobić coś strasznego, skoro potrzeba tyle róż, żeby ci wybaczyła. - zaśmiała się.

- Yyyy ... słucham?

- Od wielu lat obserwuję mężczyzn, którzy przychodzą do mnie po kwiaty. Niektórzy kupują je na pierwszą randkę, inni na rocznice, czasem z okazji zaręczyn, ale najczęściej, żeby przeprosić i ty należysz do tej ostatniej grupy. - mrugnęła w moim kierunku.

Trying not to love you (Historia z Kastielem)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz