55. ,,Zrobię dla Ciebie wszystko" [+18]

516 34 133
                                    

- Co ty sobie myślisz?! Kim ty w ogóle jesteś?!

- Jeśli nie posłuchasz tego, co mam ci do powiedzenia, to mogę stać się twoim największym koszmarem. 

- Ja ... znam ten głos. - zawahała się przez chwilę i wpatrywała się w moją twarz zasłoniętą kapturem.

- W końcu, po tylu latach, dopadła cię karma, Debro. - odsłoniłem swoje włosy, a ona rozchyliła usta, które teraz przypominały kształtem literę ,,o".

- Kastiel? - zapytała zszokowana.

- Nie. Twój stary. - parsknąłem chamsko, co było zupełnie nie na miejscu, bo jej ojciec zostawił ją i jej matkę, gdy była jeszcze niewinnym dzieckiem, ale aktualnie jej uczucia ani trochę mnie nie obchodziły. - Oczywiście, że ja. Chyba nie myślałaś, że puszczę ci płazem, to co zrobiłaś?

- A więc jednak? Twoja żonka się poskarżyła, że zła Debra ją obraziła? - jej wargi wykrzywiły się w podłym grymasie.

- Żal ci dupę ściska, że ty nie masz komu się wygadać? - nie pozwoliłem jej ani na chwilę przejąć inicjatywy w tej rozmowie. - Tak, moja żona rozmawiała ze mną na twój temat i o tym jak ją zraniłaś. I jestem bardzo, ale to bardzo zły. Wręcz wkurwiony.

- A może znudziła cię twoja waniliowa żonka i szukasz wrażeń? Przecież dobrze się razem bawiliśmy ... -  zrobiła krok w moją stronę i wyciągnęła dłoń, aby dotknąć mojego torsu, ale natychmiast ją odtrąciłem. 

- Żałuję, że nie jesteś mężczyzną. Wtedy mógłbym po prostu ci przypierdolić i poczułbym się lepiej, a ty zrozumiałabyś, że należy mi się szacunek. Ale nie. Jesteś kobietą. Wyjątkowo podłą, ale wciąż kobietą. Gdyby tylko świat wiedział, jakie zgnite wnętrze ukrywa się w tym ładnym opakowaniu. - odwarknąłem, zaciskając pięści. 

- W tym świecie ładne opakowanie wystarcza, aby dostać to, czego się chcę. A gdyby nie moje podłe wnętrze, dawno byłabym na dnie. 

- Ty przypadkiem już na nim nie jesteś? - moje słowa ociekały cynizmem. - Minęło tyle lat, a ty nadal grasz w podrzędnych barach z zespołem, który ewidentnie cię nie trawi. To nie brzmi jak sukces.

- Zabawny jesteś. - parsknęła nieszczerym śmiechem i zacisnęła dłonie w pięści. - Ale dobrze ... po co tutaj przyszedłeś? Oprócz tego, że chcesz mnie obrazić i walczyć o honor twojej Brianki.

- Chcę ci powiedzieć, że masz zniknąć z mojego życia. Możesz na przykład spakować swoje manatki i wypierdalać z tego miasta. - starałem zachować się spokój, ale jej kpiący stosunek do moich słów, konkretnie mnie irytował.

- Dlaczego miałabym to zrobić, kotku? - nawinęła kosmyk swoich brązowych włosów na palec i zaczęła się nim bawić, robiąc minę słodkiej idiotki. 

- Bo tego chcę. 

- I to ma mi wystarczyć? Mam coś zrobić tylko dlatego, że tego chcesz? - uniosła brew.

- Tak. - odpowiedziałem oschle.

Zaniosła się gromkim śmiechem, trzymając się za przeponę. Arogancka suka.

- To było dobre, kotku. Zawsze ceniłam twoje poczucie humoru.

Pierwszy punkt planu, nie powiódł się. Trzymanie nerwów na wodzy i spokojna rozmowa nic nie dały, ale spodziewałem się tego. W końcu to Debra. Postanowiłem przejść do bardziej konkretnych działań.

- Ja nie żartuję.

- Ja też. Nie ma opcji, że opuszczę to miasto. Z tym miejscem są związane moje wszystkie plany i perspektywy. No i miłe wspomnienia. Na przykład te z czasów kiedy miałam cię tylko dla siebie i byłam dla ciebie wszystkim. - znowu uraczyła mnie jadowitym uśmiechem. 

Trying not to love you (Historia z Kastielem)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz