73. W miłości czasem trzeba być idiotą

288 25 149
                                    

Następnego dnia ...

Poczułem ruch na materacu, a że odkąd zostałem rodzicem, miałem nadnaturalne zmysły, od razu się obudziłem. Potrzebowałem chwili, aby przyzwyczaić wzrok do jasności. Z przymrużonymi oczami patrzyłem jak Bree siada na łóżku i przeciąga się. Był to przyjemny widok, zwłaszcza, że była całkowicie naga. Wyciągnąłem dłoń, aby dotknąć jej talii. Czując moją zimną dłoń, lekko się wzdrygnęła, ale zaraz potem odwróciła się i spojrzała na mnie z uśmiechem na ustach.

- Wybacz kochanie, nie chciałam cię obudzić - nachyliła się, aby złożyć na moich ustach czuły pocałunek.

- Myślałem, że skorzystamy z tego weekendu bez Lottie i będziemy spać do oporu - przyznałem z nutą rozczarowania.

- Ty możesz jeszcze pospać, ale ja muszę już wstać. Obowiązki świadkowej na mnie czekają - Bree odpowiedziała z lekkim westchnieniem.

- Ale, że od ósmej rano? To gruba przesada. Może zostaniesz jeszcze przez chwilę? - zapytałem, mając nadzieję, że moje błagalne spojrzenie zdziała cuda.

- Jeśli się zgodzę, dobrze wiesz jak to się skończy - odpowiedziała z niegrzecznym uśmiechem, który sugerował, że ona również czuje jeszcze efekty poprzedniej nocy. - A nie mogę pozwolić sobie na kolejną godzinę w łóżku, bez względu na to, jak bardzo bym tego chciała - przebiegła palcami po moim policzku i żuchwie.

- Tylko godzinę? Nie doceniasz mnie, dziewczynko - rzuciłem żartobliwie.

Bree roześmiała się i uniosła z łóżka, odsłaniając swoje wdzięki. Zafascynowany jej urodą, nie mogłem oderwać wzroku. Spodobał mi się zwłaszcza ślad moich zębów na jej prawym pośladku oraz liczne czerwone znamiona na jej ciele, które również były wynikiem naszej namiętnej nocy. Również zwróciła na to uwagę, jednak nie podzielała mojego entuzjazmu. Spoglądając w lustro, potrząsała głową z niedowierzaniem.

- Módl się, aby makijaż to zakrył - mówiła, dotykając swojej szyi.

Moja żona w szybkim tempie ogarnęła się i wyruszyła na swoją super ważną misję, zostawiając mnie samego. Nie bardzo wiedziałem, co mam ze sobą zrobić. Leo i Lysander pewnie także byli zajęci przygotowaniami do ślubu. Zdecydowanie czegoś mi brakowało tego poranka. A właściwie kogoś. Kogoś, kto jednym uśmiechem był w stanie sprawić, że mój dzień stawała się piękniejszy. Postanowiłem zadzwonić do mojej matki, żeby móc porozmawiać z córką.

- Dada! - krzyknęła wesoło, gdy tylko zobaczyła mnie na ekranie telefonu.

- Cześć, słonko! - powitałem ją szerokim uśmiechem.

Lottie siedziała w swoim krzesełku do karmienia. Sądząc po resztkach kaszki na jej policzku była już prawdopodobnie po śniadaniu, zwarta i gotowa na dzień pełen zabaw i terroryzowania swoich dziadków. Na głowie miała dwa urocze kucyki ozdobione kolorowymi spinkami, co pewnie było dziełem mojej matki lub teściowej.

- Jak się bawisz z dziadkami? Dziadek Filip jest znośny? - zapytałem, podnosząc brwi w pytającym geście.

- Słyszałem to! - odezwał się z oddali poirytowany głos mojego teścia, co tylko zbyłem śmiechem.

- Mama? - Lottie zapytała, zbliżając się maksymalnie do ekranu, szukając wzrokiem Bree.

- Też chciałbym, żeby tu była, skarbie, ale ciocia Rozalia dzisiaj jej potrzebuje - wytłumaczyłem, choć mała pewnie nic z tego nie rozumiała. - Opowiesz tatusiowi, co będziesz dzisiaj robić?

Choć jej monolog ograniczał się do wesołego gaworzenia i wymachiwania rączkami, to cierpliwie jej słuchałem, śmiejąc się z jej beztroskich prób komunikacji. W naszym domu życie tętniło pełną parą. W oddali dostrzegłem Filipa, który prawdopodobnie przygotowywał naleśniki oraz mojego ojca, który przechodził przez kuchnię z kubkiem kawy. Lucia, co chwilę się wtrącała i zadawała mi pytania odnośnie ślubu Rozalii. Moja matka biegała obok wnuczki, wycierając jej rączki i buzię. Choć początkowo wątpiłem, że ten plan wypali i przewidywałem że będę musiał w pośpiechu wracać do domu po stęsknioną Lottie, to jednak nasi rodzice zdawali się być zgraną drużyną.

Trying not to love you (Historia z Kastielem)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz