- Naprawdę trudno w to uwierzyć, ale wszystko nabiera sensu, Bree. Rozmawialiśmy. Dużo. Oboje zgodziliśmy się, że chcemy wspólnie wychowywać to dziecko i dać sobie szansę.
- To świetna wiadomość, Nat! - wypiszczałam do słuchawki telefonu, szczerze szczęśliwa, że ten chłopak w końcu dostaje swój happy end. - Mówiłam ci, że wszystko się dobrze skończy.
- Może powinienem częściej cię słuchać. - zaśmiał się serdecznie.
- O tak! Słuchaj się mnie, a daleko zajdziesz. - również zachichotałam, a gdzieś w tle mieszkania rozległ się dźwięk spadającego przedmiotu.
- Co się u was dzieje? - zapytał zaniepokojony Nataniel
- Nic takiego. Kastiel się pakuje.
- W końcu zrozumiałaś jakim paskudnym jest człowiekiem i postanowiłaś wywalić go z domu? - doskonale wyobrażałam sobie jego kpiący uśmieszek, który teraz na pewno zdobił jego twarz.
- Ha ha ha. Chyba już zapomniałeś o waszych gorących chwilach z zeszłego tygodnia, kiedy czule obściskiwaliście się na parkingu pod twoim blokiem. - związek z Kastielem Veilmontem nauczył mnie, że najlepszą odpowiedzią na wszystko jest sarkazm.
- Nic nie widziałaś, rozumiemy się? Pamiętaj, że jestem typem z mroczną przeszłością. - powiedział niby mrocznym tonem, ale wiedziałam, że tylko żartuje.
- Ok, władco ciemności! Muszę kończyć, żeby pomóc Kastielowi.
- Jasne, nie przeszkadzam ci już. Ucałuj mojego ulubionego piosenkarza ode mnie.
- Z języczkiem czy ...?
- Czasem naprawdę cię nienawidzę, wiesz?
- Tak sobie wmawiaj! Pa! - zachichotałam po raz ostatni i zakończyłam połączenie.
Udałam się do sypialni skąd dobiegały hałasy. Stanęłam w progu pomieszczenia i z rozbawieniem przyglądałam się Kastielowi i jego nieudolnym próbą domknięcia walizki. Przeklinał przy tym pod nosem i wyglądał jakby był zdolny wyrzucić ją przez okno, łącznie z całą zawartością.
- Pomóc ci z tym? - w końcu zapytałam z politowaniem, widząc jego męki.
- Gdybyś mogła. - wysapał już kompletnie wkurzony.
Postanowiłam ulżyć mu tych kaźni i wykorzystać stary, niezawodny sposób. Wskoczyłam na wierzch walizki, dociskając ją kolanami i dłońmi tak, że mężczyzna bez problemu mógł ją domknąć.
- Dziękuję. Co ja bym bez ciebie zrobił? - odetchnął z wyraźną ulgą, a na jego twarzy znów zarysował się ten sarkastyczny uśmieszek.
- Byłbyś samotny i nieszczęśliwy? - odpowiedziałam tym samym tonem, co on.
- Z całą pewnością. - tym razem jego uśmiech przekształcił się w coś szczerego i czułego. Ostrożnie zeszłam z walizki i stanęłam na nogach. Wykorzystując jego nieuwagę, uwiesiłam się na jego karku i przyciągnęłam go do swoich ust. Pocałowałam go namiętnie i łapczywie. Może na początku był lekko zszokowany, ale zaraz zgrał się ze mną w tym gorącym rytmie. Przejechałam językiem po jego wargach, prosząc o dostęp, co zrobił bez protestów. Kiedy wsunęłam język w jego usta, wydał cichy jęk, przez co nie mogłam powstrzymać dyskretnego, triumfalnego uśmieszku. Odsunęła się od niego i przytrzymałam jego silnych ramion, aby nie osunąć się na podłogę z nadmiaru wrażeń. Oboje wpatrywaliśmy się w siebie głodnym wzrokiem, a pożądanie wisiało w powietrzu. Ale uspokoiłam oddech i zaczęłam mówić, próbując się nie roześmiać.
CZYTASZ
Trying not to love you (Historia z Kastielem)
FanfictionMiejsce, które dwa lata temu było mi tak dobrze znane, teraz wydaję się obce. Nigdy nie sądziłam, że jeszcze kiedyś tu wrócę. Pełna obaw spoglądałam przez zabrudzone szyby autobusu i wypatrywałam zmian jakie dokonały się w mieście podczas mojej ni...