42. ,,Czy byłbyś w stanie mnie okłamać" [+18]

483 35 71
                                    

Jak zwykle z lekkim zażenowaniem weszłam na pokład samolotu i znalazłam swoje miejsce w biznes klasie. Oczywiście, że Kastiel o to zadbał, mimo że wiele razy powtarzałam, że klasa ekonomiczna byłaby dla mnie zupełnie wystarczająca. Jednak moje zawstydzenie minęło zaraz po tym, jak stewardessa podsunęła pod mój nos tackę z szampanem. Pomimo, że tego ranka nie czułam się najlepiej, wypiłam go duszkiem, bez zastanowienia żeby dodać sobie odwagi. Loty zawsze mnie stresowały, a gdy nie było przy mnie Kastiela, który trzymałby moją rękę podczas startu, stresowałam się dwa razy bardziej. Szybko i dyskretnie rozejrzałam się po współpasażerach. Oprócz paru snobów w designerskich ubraniach, nie było nikogo kto przykułby moją uwagę. Musiałam dla nich wyglądać dosyć pospolicie mając na sobie parę ulubionych jeansów, conversy oraz czarną bluzę Crowstorm. Może nie był to najbardziej szykowny strój, ale wiedziałam, że Kastiel się ucieszy, gdy zobaczy mnie w ich najnowszym merchu. Ciekawe, czy spotkamy się na lotnisku, czy dopiero na koncercie. W tym momencie poczułam jak szampan nieprzyjemnie miesza się w moim żołądku z wcześniej zjedzoną ciabbatą i jajecznicą. Zatkałam usta dłonią starając się powstrzymać to uczucie. Musiałam wyglądać naprawdę żałośnie, gdyż stewardessa przechodząca obok zatrzymała się i zapytała, czy wszystko w porządku. Z uprzejmym uśmiechem pokiwałam głową i podziękowałam za troskę. Wzięłam kilka głębszych oddechów, uspokoiłam siebie i mój żołądek. Powtarzałam sobie tylko to, że już za kilka godzin zobaczę mojego męża i nagle nie przeszkadzało mi już nic. Wysłałam jeszcze ostatnią wiadomość do Kasa, że zaraz wylatuję i podałam przewidywaną godzinę lądowania. Włączyłam tryb samolotowy w telefonie i wygodniej usadowiłam się w fotelu.

Lot minął zaskakująco szybko i mimo że trwał ponad osiem godzin w ogóle tego nie odczułam, chyba dlatego, że większość czasu przespałam, a pozostałe spędziłam na oglądaniu filmu i zajadaniu się różnego typu przekąskami, jakie serwowały stewardesy. Po wyjściu z samolotu w końcu mogłam odetchnąć rześkim, angielskim powietrzem. Żałowałam, że w Londynie będziemy tylko dwa dni i pewnie w większości spędzimy je w hotelu. Chociaż ... nie widzieliśmy się dwa tygodnie. Hmm, może ten hotel to nie taka zła opcja. Powstrzymałam głupi uśmieszek, jaki formował się na moich ustach, kiedy wyszłam do terminalu i wzrokiem zaczęłam szukać ochroniarza Kastiela, który zwykle mnie odbierał, ale zdziwiłam się, gdy zobaczyłam Jima, menagera Crowstorm'u. Ten gdy mnie dostrzegł szybko podbiegł i bez zastanowienia przyjaźnie mnie uścisnął. Odwzajemniłam jego gest.

- Moja piękna pani Veilmont. Chyba nie jesteś rozczarowana, że mnie widzisz? - zapytał zadziornie

- Może trochę. Miałam nadzieję, że zaszczycie mnie sam pan Veilmont. 

- Mają teraz próbę przed wieczornym koncertem. Chodź zawiozę cię do hotelu. - bez pytania przejął ode mnie walizkę i zaczął prowadzić do wyjścia, pytając przy okazji o jakieś banały typu jak się czuję i co się dzieje w firmie.

- Wiesz ... - zaczął, gdy siedzieliśmy już w samochodzie. - Dobrze, że tu jesteś. Kastiel już zaczyna wszystkich męczyć. Wpadł ten w swój nostalgiczny nastrój i marudzi jak gwiazdka rocka.

- Gdyby na to nie patrzeć, ma do tego prawo. Jest nią. - zaśmiałam się.

- Tak, ale gdy przedwczoraj się upił zamówił taksówkę i krzyczał, że wraca do domu, do żony. Gabin powstrzymał go w ostatnim momencie. Ta trasa chyba trwa już zbyt długo. - westchnął.

- Jest zmęczony, ale zostało jeszcze tylko kilka koncertów, prawda?

- Tak, dokładnie sześć. Jakaś część mnie cieszy się, że to już koniec. - spojrzałam na jego twarz i dostrzegłam wyraźne zmęczenie.

- Hej, odwaliłeś kawał dobrej roboty. Ta trasa to sukces, a Kastiel mimo, że tego nie okazuje, jest ci naprawdę wdzięczny. - położyłam swoją dłoń na jego, a on odwdzięczył mi się życzliwym uśmiechem. Mimo, że początki naszej znajomości były chaotyczne i stereotypowe, to znaczy manager zespołu vs dziewczyna lidera i wiele razy zarzucałam mu, że zbyt dużo zrzuca na barki Kastiela, to z czasem nauczyliśmy się koegzystować, a gdy pojawiła się wytwórnia, to nawet współpracować i wychodziło nam to całkiem nieźle.

Trying not to love you (Historia z Kastielem)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz