78. I znów w Paryżu ...

201 25 81
                                    

Minuty dłużyły się w nieskończoność i jakakolwiek nie próbowałam jakoś zapełnić ten czas, to i tak, co chwilę spoglądałam na zegar na wyświetlaczu telefonu. W myślach powtarzałam sobie, że pewnie to tylko moje urojenia i nic z tego nie będzie, ale i tak czułam to mrowienie ekscytacji w czubkach palców. Tę cichą nadzieję podsycał fakt, że byliśmy w Paryżu, tak samo jak niecałe cztery lata temu. Oddzieliliśmy się od reszty zespołu i na ten czas zatrzymaliśmy się w tym samym apartamencie z obłędnym widokiem na Wieżę Eiffla. Tego wieczora miał odbyć się ostatni koncert trasy. Wszystkie okoliczności były takie same, jak tamtego dnia, w którym dowiedzieliśmy się, że zostaniemy rodzicami. To musiało coś znaczyć, prawda?

Gdy w końcu minęło te magiczne pięć minut, drżącymi dłońmi podniosłam test ciążowy, który dotychczas leżał na umywalce. Mimo, że o Lottie dowiedziałam się już tak dawno temu, to uczucie nadal było świeże. Ogromny strach i niepewność, wymieszany z jeszcze większym szczęściem i wzruszeniem. Chciałam poczuć to znowu. Z nadzieją spojrzałam na test.

,,Negatywny"

- Kurwa ... - syknęłam pod nosem, zła i zirytowana. - Dlaczego? - zapytałam samą siebie i cisnęłam plastikowym patyczkiem o podłogę.

Miałam ochotę na moment załamki w samotności, żeby usiąść na krawędzi wanny i zwyczajnie się rozpłakać, ale nawet tego nie mogłam zrobić.

- Bree! - za drzwiami rozległ się głos mojego męża. - Kierowca zaraz tu będzie, a ty i tak nie będziesz wyglądać już piękniej! Jeśli już się wypindrzyłaś, to chodź.

- Zawsze coś ... - mruknęłam z niezadowoleniem, przewracając oczami. - Już idę! - odkrzyknęłam.

Test ciążowy wylądował w koszu, przykryty warstwą innych odpadków. Ostatni raz spojrzałam w lustro, żeby poprawić włosy i makijaż. Przybrałam najbardziej neutralną twarz na jaką mogłam się teraz zdobyć i odważnie wyszłam z łazienki.

Kastiel siedział z Lottie na łóżku i próbował okiełznać jej czarne loczki, zaplatając je w dwa małe warkoczyki. Szło mu to nieco opornie, ale ten widok był wyjątkowo rozczulający przez, co zrobiło mi się jeszcze gorzej, na myśl, że odbieram Kastielowi możliwość zostania tatą po raz drugi. Oparłam się o drzwi i obserwowałam ich w ciszy.

- Chcę inną fryzurę, tatusiu! - marudziła Charlotte.

- To nie koncert życzeń, młoda damo. Wcześniej, powiedziałaś, że chcesz dwa warkocze. Już prawie skończyłem, więc nie zmieniaj zdania.

- Chcę jednorożca! - Lottie miała na myśli fryzurę stworzoną z warkocza dobieranego. Z jakiejś przyczyny kojarzyło jej się to z rogiem jednorożca.

- W takim razie mogłaś zaczekać na mamę, zanim zaciągnęłaś mnie do roboty - nie byłam pewna czy sprzecznie się ze swoją miniaturową wersją bardziej go bawi, czy może irytuje. - Teraz nie marudź - powiedział niby karcąco, ale mały uśmiech czaił się w kąciku jego ust.

Lottie westchnęła z przesadnym dramatyzmem, skrzyżowała rączki i nadęła policzki, żeby zademonstrować swoją złość. Kastiel zbył to lekceważącym parsknięciem, a potem rzucił mi ukradkowe spojrzenie, żeby sprawdzić moją reakcję na ten mały bunt naszej córki.

Problem w pokrewieństwie dusz polega na tym, że druga strona zawsze potrafi rozczytać nasze emocje bez większych trudności. Wystarczyło jedno jego spojrzenie, by zauważyć, że coś jest nie tak. Zmarszczył brwi i przybrał tę zatroskaną minę. Czasem nienawidzę tego, że jestem dla niego jak otwarta księga, z której może wyczytać, co tylko zechce, bez mojej zgody.

- Co ...? - zaczął mówić, ale nie pozwoliłam mu dokończyć. Im szybciej wyrzucę to z siebie tym lepiej.

- Test. Jest negatywny. Znowu - nie kryłam rozczarowania.

Trying not to love you (Historia z Kastielem)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz