Rozdział 1

1.5K 100 12
                                    

dziewięć miesięcy później

-Jack-

Obracam w dłoni szklaneczkę z whisky w skupieniu obserwując jak brązowa ciecz zatacza małe kręgi obijając się przy tym o wewnętrzne ścianki kryształowego naczynia. Może to dziwne, ale zawsze zastanawiało mnie dlaczego szkło do whisky musiało być zawsze takie wyszukane i luksusowe. Być może dlatego, że sam alkohol uchodzi za jeden z droższych i niewielu może sobie pozwolić na moczenie ust w tejże substancji na co dzień. 

Cóż, ja byłem tym szczęśliwcem, a jednak wcale ten fakt mnie nie cieszył. Choć gdyby odebrano mi możliwość poczucia chociaż raz w tygodniu palącego wpływu whisky musiałbym poszukać czegoś co dawałoby równego kopa. Może po prostu nie doceniam nigdy tego co jest mi dane używać, a czego nie mają inni. 

- Stary, ale odjechałeś - mówi Matt wyrywając mnie przy tym z głębokiego zamyślenia. Odrywam w końcu wzrok od szklanki, po czym spoglądam na najlepszego kumpla nie zaszczycając go ani jednym słowem. Sukinsyn i tak by mnie przejrzał. Zna mnie zbyt dobrze, co niekoniecznie napawa radością, chociaż nieraz już ratowało mi tyłek. 

- Znów marzysz o tej niebieskookiej piękności. Daj spokój Jack, czas pogodzić się z tym, że nigdy nie dowiemy się kim była tajemnicza wybawicielka. Tak naprawdę gdyby nie to, że usłyszałem jej głos miałbym obiekcje co do twojej wiarygodności w tym temacie. 

Tak, Matt nieraz już mówił mi, że mogłoby mi się coś wtedy wydawać. Mógłbym mieć omamy lub jakieś dziwne fantazje zważając na to, że byłem ledwo żywy. 

Kiedy patrzy na mnie jakby chciał poszukać kolejnego argumentu na to, że spotkanie z tą kobietą nie miało miejsca, w duchu bije brawo dziewczynie za to, że zadzwoniła wtedy do niego dając tym samym niepodważalny dowód swojego istnienia. 

- Uratowała mi życie - odzywam się w końcu po raz kolejny czując ścisk w żołądku po wypowiedzeniu tych słów. 

- Wiem i również jestem jej za to wdzięczny, ale nie zmienia to stanu rzeczy. Nie znajdziesz jej. No chyba, że ogłosisz to w mediach, może to by coś dało.- Słowa Matta jedynie potęgują moją wewnętrzną bezsilność. 

Dupek nie pierwszy raz proponuje mi coś takiego dobrze wiedząc, że ten pomysł kategorycznie odpada. 

Patrząc jak wyraz mojej twarzy się zmienia Matt wyciąga ręce w górę w geście poddania. Nie lubiłem pogrywania, a już na pewno nie w tym akurat temacie.

Z wielu powodów nie mogłem przekazać mediom informacji dotyczącej mojego wypadku sprzed prawie roku. Pierwszym i najważniejszym jest medialny szum jaki te hieny z pewnością chciałyby wykorzystać do wywołania skandalu. Rykoszetem oberwałby wówczas mój ojciec, a matka dostałaby ataku serca lub czegoś podobnego. Nie mogłem sobie na to pozwolić, tym bardziej teraz kiedy oddają mi stery w firmie. 

Popełniam masę błędów. Uwielbiam kobiety i wszelkie wygody związane z moją reputacją, sławą i pieniędzmi. Biorę co chce, jak chce i kiedy chce i jakoś wcale nie muszę się przy tym natrudzić. Czasami nawet wkurwia mnie, że tak łatwo każda wskakuje mi do łózka. Jak większość mężczyzn lubię pogoń za króliczkiem. 

Ale nigdy nie zrobiłem nic umyślnie co zraniłoby moich przybranych rodziców. Kocham ich jak nikogo innego na świecie i są jedynymi ludźmi, oprócz Matta, którym ufam. 

- Skupmy się lepiej na jutrzejszym dniu. Jak nastrój przed przejęciem firmy?- pyta Matt przecierając ręce niczym mały dzieciak cieszący się z prezentu na gwiazdkę. 

Szczerzę się ukazując rząd białych zębów, na co mój kumpel zaczyna się serdecznie śmiać. 

- Ty pieprzony szczęściarzu wiesz, że to już nie są przelewki?

Ukryte piękno (Hidden Beauty)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz