Rozdział 35

1.5K 102 12
                                    

-Jack-

Droga do miejsca, w którym znajduje się dom Hope zajmuje mi sporo czasu przez standardowe korki, które prawie doprowadzają mnie do wybuchu. Na szczęście mój zdrowy rozsądek nie próżnował dzięki czemu nie zadzwoniłem wkurwiony do granic możliwości po swojego kierowcę. Rzadko biorę pod uwagę tego typu opcje mimo, że ojciec namawia mnie ciągle do korzystania z transportu, ale na tylnym siedzeniu. Jeszcze rok temu kłócił się ze mną kiedy oświadczyłem mu, że za bardzo lubię testować swoje samochody żeby pałeczkę kierowcy miał przejąć ktoś inny podczas gdy ja będę wylegiwał się na tylnych siedzeniach. 

Upór mojego ojca w tej kwestii był spowodowany moim wypadkiem, który przeżyła cała moja rodzina. Wszyscy byli bowiem zszokowani kiedy dowiedzieli się, że jako syn Davida Wilsona nie mam przy sobie ochroniarzy, ani nawet kierowcy. 

Dla mnie to wszystko było niedorzeczne. Być może wchodziło tutaj w grę moje prawdziwe pochodzenie, przez które coś wołało w mojej głowie, że ten cały dobrobyt i ułatwianie mi życia nie jest mi do niczego potrzebne. Nie lubiłem rozgłosu i bycia w centrum uwagi, choć luksus doskonale wczepił się pod moją skórę. 

Od razu w głowie pojawiają się niewyraźne wspomnienia sprzed ponad roku. Tamtego wieczora wracałem ze spotkania ze starym kumplem pracującym w służbach specjalnych. Rzadko mamy okazję się widzieć, dlatego rzuciłem wszystkie plany na rzecz pogawędki z Jeremym, który czekał na mnie w jednym z małych barów przy obrzeżach północnej części Manhattanu. Długo nie mogłem sobie przypomnieć jakim cudem znalazłem się akurat w jednej z najgorszych dzielnic Nowego Jorku. Dopiero po wybudzeniu się ze śpiączki zacząłem przypominać sobie dzień, w którym moje życie nieco się zmieniło. Prawdą bowiem jest, że w momencie kiedy przebiega ci przed oczami całe twoje życie mimowolnie przestawiasz swoje priorytety. 

Podczas rozmowy z Jeremym zapytałem o jego pracę i od słowa do słowa kumpel przytoczył kilka historii , które wydarzyły się w dzielnicy Harlem. Na szczęście ze względu na mój status jak i sam fakt, że nierzadko moje zdjęcie znajduje się na pierwszych stronach nowojorskich czasopism, nie bywam w tego typu miejscach, dlatego słuchałem jego opowieści z zaciekawieniem. 

I to właśnie skłoniło mnie do przejechania się po tej dzielnicy i zerknięcia do jednego z barów, w którym wydawało się cicho i nawet przytulnie. Kurwa, do czego może doprowadzić ludzka ciekawość. 

Mógłbym powiedzieć, że to był jeden z gorszych dni w moim życiu, ale nie byłem pewien czy w ogóle przejmowałem się tym, że ktoś okradł mnie wtedy i pobił do nieprzytomności. Może to wydawać się głupie, ale zaraz po przebudzeniu naszła mnie myśl, że patrzyłem tamtego wieczora na prawdziwe piękno, którego nie można tak po prostu zignorować czy zapomnieć. Jak mogłem więc myśleć, że ten wieczór nie był dla mnie czymś dobrym?

Przez wiele nocy rozmyślałem o nieznajomej próbując sobie przypomnieć coś więcej niż jej śliczne niebieskie oczy. Nie zliczę nawet jak często zdarza mi się rozpierdolić wszystko co znajduje się w mojej domowej siłowni kiedy dociera do mnie, że kiedy znaleźli mnie sanitariusze ktoś mnie jednak rozpoznał i zamiast myśleć o znalezieniu dowodów na gnojków, którzy mnie tak urządzili wszyscy wpadli w jakąś dziwną panikę związaną z moją tożsamością. 

Efektem było to, że nikt nie wziął mojego telefonu, na którym zapewne były jej odciski palców. Dopiero na drugi dzień przyjechała tam policja jednak jak się można domyślić po urządzeniu nie było śladu. Kiedy doszedłem do siebie posunąłem się nawet do tego by przejść się po tej zatęchłej ulicy i wypytać bezdomnych czy aby nie znaleźli jakiegoś telefonu. Cisza i protesty, to jedyne co otrzymałem w zamian mimo proponowania wysokiego znaleźnego.

Ukryte piękno (Hidden Beauty)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz