Rozdział 4

1.2K 84 7
                                    

-Hope-

Gdyby jeszcze wczoraj ktoś powiedział mi jak będzie wyglądał mój dzisiejszy wieczór to wyśmiałabym go i na dokładkę kazała przebadać sobie głowę. 

Rano obudziłam się z koszmarnym humorem głównie przez świadomość, że dziś znowu będę musiała przetrwać spojrzenia mamy mówiące mi, że stać mnie na więcej. 

Nie pomogło nawet wstawiennictwo Amandy. Moja mama sądziła, że jeśli będzie na każdym kroku pokazywać mi jak bardzo jest niezadowolona to odmieni się mój los. A co ja miałam zrobić? Wejść do firm, w których składałam podania z kijem bejsbolowym i zagrozić, że jeśli nie dadzą mi szansy to ich zmasakruje? 

Moja rodzicielka twierdziła, że najzwyczajniej w świecie się poddałam. I miała rację ale tego nie musiałam już przyznawać głośno. To by oznaczało, że tchórzę. 

A więc zaraz po śniadaniu postanowiłam od razu udać się do pani Mizon, która mieszkała kilka przecznic od naszego domu. Chciałam już wiedzieć czy będę musiała szykować się dziś do pracy, czy jednak nie udało się jej nic załatwić. 

I nie wiem czy moja mama to wymodliła, czy po prostu miałam jednak szczęście, ponieważ w drodze zadzwonił mój telefon. Okazało się, że dzwoniła do mnie pracownica z firmy modowej Wilson Company. To tam złożyłam podanie już dwa razy w tym pierwszy raz kiedy jeszcze odbywałam staż. 

Jak to możliwe, że wybrali na tę rozmowę mnie zamiast kogoś innego z setki kandydatów?

I co dziwniejsze kazali mi się stawić w głównym biurowcu na Manhattanie o godzinie dwudziestej. Kto chce o tej godzinie przeprowadzać rozmowę kwalifikacyjną?

No i oto teraz stoję w windzie, która o ile to możliwe jest prawie tak luksusowa jak niektóre pomieszczenia w małych salonach kosmetycznych. Wypolerowane ściany w całości pokryte lustrami sprawiają, że pomieszczenie wydaje się większe niż w rzeczywistości. Nawet poręcze, których można się złapać w czasie jazdy lśnią czystością. Nie wspominając już o guzikach z numerami pięter na panelu wyglądającym jakby był wysadzany diamentami. 

Moim problemem jednak jest to, ze wszędzie są te lustra, co sprawia, że widzę siebie poczwórnie, a ja wolałabym w ogóle na siebie nie patrzeć. 

Wciskam ostatnie piętro, a kiedy winda rusza czuję jak moje serce zaczyna coraz szybciej bić. Im bliżej celu, tym bardziej pocą mi się dłonie, a oddech przyspiesza. 

O Jezuśku, chyba zaraz zemdleje ze stresu. Tyle razy odtwarzałam w myślach przebieg rozmów kwalifikacyjnych, odpowiadałam przed lustrem na najczęściej zadawane pytania, a jednak mam teraz wrażenie, że kompletnie nie jestem przygotowana. 

Winda się zatrzymuje, a ja w myślach przeklinam na to, że tak szybko dojechała na najwyższe piętro. Potrzebuje więcej czasu by się uspokoić i nie zacząć hiperwentylować.

Pierwsze na co pada mój wzrok zaraz po wyjściu z tej ekskluzywnej puszki to ściana na której znajduje się szereg zdjęć oraz dyplomów. Kolekcja jest tak duża, że nie mogę się powstrzymać i wzdycham z wrażenia. 

Imponujące osiągnięcia. To właśnie w takim miejscu chciałabym pracować. Dlatego też ta firma była moim pierwszym wyborem. 

Poprawiam okulary, które z ekscytacji opadły mi na nos, a wtedy moje oczy padają na jedną z fotografii umieszczonej tuż przy zdjęciach pana Daniela Wilsona, którego kojarzę z gazet. 

Doznaje takiego szoku, że przez moment w ogóle nie oddycham. Na zdjęciu dwaj mężczyźni stoją obok siebie i obejmują się serdecznie. Pierwszy z nich to pan Daniel, założyciel firmy, zaś drugi to ... 

Ukryte piękno (Hidden Beauty)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz