-Jack-
Z szerokim uśmiechem na twarzy ponownie rozsiadam się wygodnie na fotelu i obserwuje jak w mgnieniu oka gniew przejmuje kontrolę nad moim kuzynem. Nie mam słów którymi mógłbym opisać jak bardzo lubię napawać się tym widokiem. Chciałbym widzieć go w takim stanie tak często jak to tylko możliwe.
Wprawdzie byłem pewny, że dowie się w końcu o zatrudnieniu jednej z najsławniejszych i przy okazji najdroższych modelek dostępnych na rynku jednak nie spodziewałem się, że nastąpi to tak szybko.
Rekordowe tempo, ale co się dziwić biorąc pod uwagę, że w tym budynku pracuje co najmniej setka osób i każdy lubi plotkować.
Opieram się plecami o miękki fotel, a skóra skrzypi cicho kiedy odchylam się nieco kładąc przy tym dłonie na oparciach.
- To może ja już pójdę - słyszę cichy głos mojej asystentki i przysiągłbym, kurwa, że się trzęsie ze strachu co bardzo mi się nie podoba.
- Dobry pomysł. To nie rozmowa dla dodatkowych uszu - mówi David mierząc ją pogardliwym spojrzeniem, pod wpływem którego Hope kuli się na siedzeniu jak mała dziewczynka. Spuszczony wzrok oraz dłonie złożone jak do modlitwy drżące na jej kolanach sprawiają, że uśmiech schodzi mi z twarzy, a zastępuje go typowa dla prezesa firmy maska stworzona z chłodu i zimnego wyrachowania. Pojawia się we mnie jakiś nieznajomy instynkt, który każe mi bronić tej dziewczyny bez względu na konsekwencje.
- Po pierwsze to powinieneś zapukać zanim wchodzisz do jakiegokolwiek gabinetu w tej firmie. Jeśli jeszcze raz wparujesz tu w taki sposób przestanę informować ciebie czy Connora o czymkolwiek. Po drugie, chyba pomyliły ci się stanowiska. Ja wydaje polecenia mojej asystentce nie ty. No chyba, że o czymś nie wiem i to ty jesteś prezesem tej firmy - drwię z niego z satysfakcją dostrzegając jak robi się coraz bardziej czerwony ze złości.
- Nie możesz przede mną czegokolwiek zatajać - rzuca przez zaciśnięte zęby i robi krok do przodu jakby szykował się do walki. Na ten ruch Hope od razu podnosi się z krzesła, ale natychmiast stopuje jej zamiary pokazując jej ręką by została na miejscu.
- Zostań - grzmię, po czym przenoszę wzrok na mojego kuzyna. - Nie mam tajemnic przed moją asystentką. A co do zatajania różnych informacji to zawsze możemy się założyć o dobrą whisky, że, do kurwy nędzy, mogę wszystko.
Na chwilę łapię kontakt wzrokowy z przestraszoną Hope i zamykam ją w pułapce stworzonej z mojego spojrzenia. Mam wrażenie, że zostaliśmy nagle sami, a wszystko co dzieje się wokół jest nieważne, wręcz odległe. Znów pojawia się w mojej głowie niepokojąca myśl, iż wydaje się być znajoma. I to bardzo znajoma jakbym kiedyś się z nią przyjaźnił, a przecież pracuje tu niemal miesiąc. Odpycham te dziwaczne uczucia tak jak mam w zwyczaju gdy coś niepotrzebnie zaprząta moją głowę.
Mam nadzieję, że rozumie mój niemy przekaz i dodam jej tym otuchy. Chwilę tkwimy w tym zawieszeniu mierząc się wzajemnie spojrzeniami, które są teraz ze sobą dziwnie złączone.
Z ulgą patrzę jak wyprostowuje ramiona i zamiast znów spuścić wzrok spogląda ze spokojem na Davida. Zuch dziewczyna.
-Jaki tak naprawdę masz problem David? Nie pasuje ci, że firma ma szansę wzbić się na wyżyny, czy może obawiasz się, że ojciec pochwali mnie za świetną reklamę nowej kolekcji?
- Annabele jest absurdalnie droga. Z tego co pamiętam wujek próbował ją dla nas pozyskać, ale się nie zgodziła. Musiałeś jej cholernie dużo obiecać, a to oznacza jedno - zaproponowałeś jej takie pieniądze, których nie będziemy w stanie jej dać.
CZYTASZ
Ukryte piękno (Hidden Beauty)
RomansaCzyż to nie ironia losu, że moi rodzice nazwali mnie Hope? Musieli być wówczas w bardzo dobrym nastroju, albo po prostu kiedy mnie ujrzeli zrozumieli, że jedyne co im pozostało to nadzieja. Nadzieja na to, że kiedyś rozkwitnę niczym najpiękniejszy...