Rozdział 5

1.3K 90 27
                                    

-Hope-

Nie spałam całą noc. No dobra, może przymknęłam oko tak na godzinkę lub dwie, ale to tyle jeśli chodzi o sen, który jak mniemam byłby mi teraz na prawdę potrzebny. To mój pierwszy dzień w pracy i powinnam być wypoczęta oraz gotowa na wszelkie przeciwności, którym być może będę musiała od dzisiaj stawiać czoła. 

Zamiast tego mam za sobą ciężką noc przepełnioną myślami na temat mojego nowego szefa. 

Jack Wilson, nowy prezes jednej z najbardziej znanych firm modowych w Stanach.  

Wczorajsze spotkanie przeciągnęło się do późna i chociaż na początku okropnie się bałam, że pan Jack mnie rozpoznał, to już po kilku minutach rozmowy odetchnęłam z ulgą. Musiał pomyśleć, że jestem jakąś strachliwą idiotką, bo zachowywałam się tak jakbym marzyła o ucieczce. 

Może w małym stopniu tak było, a raczej do momentu kiedy zobaczyłam jego uśmiech. Ulga jaka spłynęła po moim napiętym z nerwów ciele gdy zorientowałam się, że mój przyszły szef mnie nie pamięta była tak wielka, że miałam ochotę zapłakać ze szczęścia. 

Gdyby mnie pamiętał i chciał mi wynagrodzić moją pomoc przyjmując mnie do pracy czułabym się bardzo źle. 

Tymczasem pan Wilson docenił moje wyniki w nauce i referencje od pana Pitsberga, co oznacza, że najzwyczajniej w świecie postanowił powierzyć mi stanowisko asystentki z powodu moich osiągnięć. 

Być może ma takie niespotykane podejście, ponieważ także jest młody i wie jak to jest zaczynać kiedy ktoś w ciebie wciąż wątpi? Tego jeszcze nie wiem, ale nie to frasowało mnie przez pół nocy. 

Widziałam jak patrzył na mnie jeden z pracowników, który był w biurowcu kiedy miało miejsce nasze spotkanie. 

Jak na najbrzydszą istotę na ziemi. 

Nic dla mnie nowego, a jednak jego spojrzenie sprawiło, że w moim wnętrzu poruszył się jakiś nerw odpowiedzialny za ból, co zostało mi zasygnalizowane ukłuciem w okolicach serca. 

Znów poczułam ten sam żal co prawie rok temu kiedy na brudnej ulicy leżał zakrwawiony człowiek, a ja modliłam się by nie spojrzał na mnie już więcej. Bałam się wtedy co pomyśli sobie o moim wyglądzie i ten sam strach pojawił się wczoraj kiedy kilka razy uśmiechnęłam się do niego pokazując aparat ortodontyczny. Pamiętam jak dużo czasu zajęło mi zaakceptowanie, że muszę go nosić oraz, że to jedynie pogorszy mój wygląd. Przez pół roku prawie w ogóle się nie uśmiechałam żeby nie narazić się na głupie przytyki. Teraz miałam dokładnie to samo. Za każdym razem gdy błysnęłam tymi ohydnymi drutami miałam ochotę zapaść się pod ziemie. 

W nocy analizowałam wiele scenariuszy i powodów, dla których moje ciało zareagowało takim strachem zamiast przyjąć to wszystko na zimno, tak jak mam w zwyczaju. I wniosek nasunął mi się w okolicach trzeciej trzydzieści, kiedy przy okazji całkowicie straciłam nadzieje na to, że uda mi się zasnąć. 

Ja, głupia dziewucha, najmłodsza z rodu Hamiltonów, pragnęłam się mu podobać. 

To jest przecież niedorzeczne, a jednak tak bardzo prawdziwe, że mam ochotę zaśmiać się w głos. 

Przecież ja nigdy nie spodobałabym się mężczyźnie takiemu jak Jack Wilson. Poza tym pan Jack od dziś będzie moim szefem, a  co za tym idzie moje myśli powinny bezapelacyjnie zmienić swój kierunek. 

Wygrzebuje się z pościeli, w którą zawijam się za każdym razem gdy męczy mnie bezsenna noc. Jest to nieco trudne, bo lewa noga jest tak mocno owinięta materiałem, że zanim uda mi się z niego wydostać ląduje jak długa na podłodze. Na szczęście wzdłuż mojego łózka rozciąga się milutki dywan, który amortyzuje tego typu upadki. 

Ukryte piękno (Hidden Beauty)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz