Rozdział 37

1.3K 121 5
                                    

Kochani mam w planach (mam nadzieje, że mi się to uda) pisać co najmniej dwa rozdziały w tygodniu. Dlatego też, w każdy poniedziałek na moim profilu na Facebooku pojawi się harmonogram rozdziałów, którego będę się trzymać, a zaznaczę tylko, że rozdziały nie będą pojawiały się w te same dni. Ze względu na moją pracę będę pisać wtedy, kiedy po prostu znajdę wolną chwilę. Jeśli więc byłby ktoś ciekawy, albo chciałby wiedzieć kiedy spodziewać się czegoś nowego to podpatrujcie na profilu. :) 

W dzisiejszym rozdziale nastąpi piękny rozwój relacji naszych bohaterów :) 




-Jack- 

Gdybym wiedział jaka będzie reakcja Hope na moją propozycje chyba najpierw bym ją jakoś na to wszystko przygotował. Choć patrząc teraz na nią, szczerze wątpię żebym mógł zrobić cokolwiek, co zmniejszyłoby szok, który maluje się na jej twarzy od jakiś piętnastu minut czyli dokładnie od oświadczenia jej, że chciałbym by nadzorowała rozwój mojego nowego projektu. 

- Powiesz w końcu coś? - pytam zaniepokojony, kiedy cisza jaka zalega między nami zaczyna się przedłużać. Opieram dłonie o balustradę i przenoszę wzrok na panoramę miasta, która niewątpliwe dodaje magii temu miejscu. 

- Ja nie wiem co powiedzieć, bo przecież to bardzo poważna sprawa. Tak właściwie... dlaczego ja? Dlaczego to właśnie mnie chciałbyś w tym miejscu? W dodatku jako osobę czuwającą nad tym całym przedsięwzięciem - mówi kiwając przy tym przecząco głową, co wygląda tak, jakby zupełnie nie zgadzała się z moją decyzją. I nie mam pojęcia czy to kwestia znajomości jej charakteru, czy może zwykłe przeczucie, ale byłem pewien, że będzie próbowała odwieść mnie od tego pomysłu. 

Hope Hamilton nie należy do kobiet obrastających w piórka, a tym bardziej chwalących się swoją wiedzą i wartością. To właśnie jej brak wiary w siebie skłonił mnie do powierzenia jej zadań pozwalających na jej rozwój. Ufam jej, jestem pewien jej lojalności oraz dostrzegam jej talenty, których ma na prawdę wiele. Czego chcieć więcej od pracownika, który będzie miał nadzorować firmę będącą dzieckiem Wilson Company? Firmę, która od podstaw jest moim własnym osiągnięciem? 

W moim  życiu zawsze kieruję się przeczuciami, a te jeszcze nigdy mnie nie zawiodły. Z resztą, nawet gdyby tak się stało to mam świadomość tego, że każdy wybór może ponosić za sobą różne konsekwencje. Jestem przygotowany na każde z możliwych, nawet na sromotną porażkę, z której i tak się podniosę. 

Każdy biznes wiąże się z ryzykiem, a ten kto tego nie rozumie może od razu wynieść się z tego korporacyjnego świata. Pozostają najsilniejsi, czyli ci, którzy są przygotowani na wszystko. 

- Nie musisz od razu odpowiadać na moją propozycję. Przemyśl wszystko na spokojnie, a przede wszystkim zastanów się czy dasz radę pogodzić to z byciem moją asystentką w Wilson Company, bo niestety, ale nikt tak dobrze nie zarządza moim harmonogramem jak ty co oznacza, że nie mam zamiaru z tego rezygnować- informuje ją szczerze. Na moje słowa Hope jedynie posyła mi szeroki uśmiech, który lubię w niej najbardziej. Najlepszy jednak jest moment, w którym uświadamia sobie, że jej szeroki uśmiech uwidocznił jej kolorowy aparat. Zawsze spuszcza wtedy wzrok, po czym zagryza nerwowo wargę jakbym miał zezłościć się na nią za to, że pokazuje mi siebie. 

Mógłbym miliony razy powtarzać, że jej śmiech działa uspokajająco na moją drugą, bardziej narwaną stronę osobowości, a ona i tak by mi nie uwierzyła. 

- Chodź, przygotowałem dla nas miejscówkę - rzucam z lekkością, po czym kładę dłoń na jej plecach i delikatnie popycham w głąb tarasu. Hope widząc rozłożony po prawej stronie koc wraz z  setką poduszek zerka na mnie nie ukrywając przy tym zaskoczenia. 

Ukryte piękno (Hidden Beauty)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz