-Jack-
Prowadzę swojego gościa do pomieszczenia, które najprawdopodobniej stanie się w przyszłości moim gabinetem. Ogromna przestrzeń wypełniona nowoczesnymi meblami w stylu skandynawskim naprawdę robi wrażenie czego jednoznacznym dowodem jest błysk zachwytu jaki można zauważyć w oczach Victona. Biorąc pod uwagę fakt, że ten człowiek pewnie śpi na forsie i widział niejedno powinienem pogratulować sobie stylu.
Zanim usiądę na jednej ze skórzanych kanap ustawionych wokół niewielkiego szklanego stolika podchodzę do barku, a następnie chwilę zastanawiam się nad wyborem odpowiedniego trunku. Daję trochę czasu mężczyźnie na zapoznanie się z otoczeniem, które ewidentnie przypadło mu do gustu.
W końcu zasiadam naprzeciwko niego z butelką całkiem niezłej szkockiej, po czym rozlewam alkohol do szklaneczek wypełnionych lodem. Zanim wypowiem choćby słowo upijam łyk chłodnego trunku, który przyjemnie pali mój przełyk. Nie omieszkam przy tym uważnie zlustrować swojego gościa.
- Nie chciałbym się powtarzać, ale chce by była jasność. Zanim zajdzie między nami do jakiejkolwiek rozmowy o interesach muszę wiedzieć skąd znasz moją asystentkę oraz jakie były między wami relację.
Na moje słowa brwi mężczyzny podnoszą się nieznacznie, a na ustach pojawia się uśmiech, który wcale mi się nie podoba. Chyba przez przypadek podałem mu na tacy informację pod tytułem: " Chcę się pieprzyć ze swoją asystentką, dlatego muszę wiedzieć co cię z nią łączyło".
Ja pierdolę.
- I mam rozumieć iż to jest tak bardzo istotne, że to co powiem może zmienić pańskie zdanie odnośnie naszej współpracy? Dziwne, ponieważ wydawało mi się, że kiedy mój menager rozmawiał z kimś z pana firmy to dość mocno mu zależało na zwerbowaniu mnie, a także wykorzystaniu mojej sławy w pańskim projekcie - odpowiada pewnym siebie głosem, po czym upija łyk bursztynowego płynu. Gdyby nie jego spojrzenie, które jasno pokazuje, że coś go męczy z chęcią zdarłbym ten uśmiech z jego twarzy.
Na szczęście jak tylko weszliśmy do gabinetu Victon odprawił swoich ochroniarzy, którzy niesamowicie działali mi na nerwy. Nie wiem czy nie wyjebałbym ich za drzwi, gdyby tutaj tak stali i przysłuchiwali się naszej rozmowie. Chociaż może właśnie z tego powodu mężczyzna wolał poprosić ich o poczekanie na zewnątrz.
- Najprawdopodobniej to właśnie moja asystentka będzie sprawowała pieczę nad tą filią, dlatego chce mieć pewność, że będzie się czuła komfortowo wśród osób, z którymi będziemy współpracować - tłumaczę nie spuszczając wzroku z mężczyzny, który również przygląda mi się badawczo.
Z boku wyglądamy pewnie jak dwaj drapieżcy próbujący wzajemnie wybadać zagrożenie . Czuję, że niewiele brakuje mi do wybuchu wywołanego nie tylko niewiedzą dotyczącą relacji pomiędzy Victonem, a Hope, ale również wciąż tlącym się uczuciem rozczarowania, które towarzyszy mi od chwili gdy Matt wparował do budynku.
- Przyznam szczerze, że gdyby nie ta aura władczości bijąca na kilometr od pańskiej osoby pomyślałbym, że to Hope jest tutaj szefem. Już w szkole średniej wszyscy wiedzieliśmy, że jej ambicja może zaprowadzić ją naprawdę wysoko. Wtedy śmialiśmy się z tego, teraz pewnie większość z nas pozazdrościłaby jej tego co osiąga swoją pracą.
Okej, więc znają się z czasów szkolnych. Może to oznaczać, że on zna ją o wiele lepiej niż ja i to kompletnie mi się nie podoba.
- Widzę, że zżera pana ciekawość więc nie będę już tak pana zamęczał. Choć to niestety nie będzie zbyt radosna historia. Hope uczęszczała do równoległej klasy i mimo, że niewiele zajęć mieliśmy razem to ze względu na jej wygląd każdy ją kojarzył. Nie muszę tutaj dodawać, że nie była raczej sławna w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Naśmiewaliśmy się z niej i robiliśmy jej głupie żarty nie zważając na to co o nas myśli oraz na jej uczucia. Chłopaki z mojej drużyny uwielbiali się nad nią znęcać, bo była łatwym celem. Nie chodziło o to, że była słaba, bo to akurat pojęcie, które absolutnie jej nie opisuje. Myślę, że chłopaki chcieli po prostu wywołać u niej moment, w którym wiecznie cicha i przyjmująca wszystko ze stoickim spokojem Hope w końcu wybuchnie i pokaże pazurki.
CZYTASZ
Ukryte piękno (Hidden Beauty)
RomanceCzyż to nie ironia losu, że moi rodzice nazwali mnie Hope? Musieli być wówczas w bardzo dobrym nastroju, albo po prostu kiedy mnie ujrzeli zrozumieli, że jedyne co im pozostało to nadzieja. Nadzieja na to, że kiedyś rozkwitnę niczym najpiękniejszy...