-Jack-
Wpatruje się właśnie w ścianę na której wisi mnóstwo dyplomów i certyfikatów jakie do tej pory zdążył nazbierać mój ojciec. Każdy dokument jest oprawiony w szklaną ramę, których jest tutaj tak dużo, że zdobią prawie całą ścianę. Będę na to patrzył codziennie, zaraz po wejściu na piętro, które prawie w całości będzie należało do mnie.
Mój gabinet znajduje się na najwyższym piętrze zaraz obok zamkniętego na cztery spusty gabinetu mojego ojca. Nie chciałem zajmować jego ulubionego miejsca zważając na fakt, że miałem rok na wykazanie się. Oczywiście nie planowałem ponieść porażki jednak musiałem przyjmować pewne niedogodne dla mnie ewentualności. Przede wszystkim nie mogłem z góry zakładać, że zajmę miejsce mojego ojca, bo to było po prostu nierealne.
Nie dlatego, że jestem gorszy, ale dlatego, że najzwyczajniej w świecie tego nie chce. Chce bowiem rządzić firmą po swojemu i wprowadzić zmiany, które siedzą w mojej głowie odkąd dowiedziałem się o przejęciu stanowiska prezesa. Pragnę by moja prezesura nie polegała jedynie na bezmyślnym kopiowaniu każdego ruchu mojego ojca. Jestem młody i odważnie wkroczyłem w ten biznes, by pokazać wszystkim złamasom ile jest warta moja praca. Kocham tę firmę tak samo mocno jak mój ojciec i chociaż jeszcze dobrze nie zagościłem w tym miejscu, to w moich żyłach od rana krąży napięcie, którego przyczyną jest głos w mojej głowie informujący mnie, że oto właśnie zaczynam nowy etap w swoim życiu. Czuje podekscytowanie pomieszane z radością.
- Nie mogę przyzwyczaić się do tego, że mój mały chłopiec od dziś stoi na czele firmy, którą razem z ojcem stworzyliśmy od zera - słyszę nagle głos mojej matki. Ta kobieta zawsze pojawia się niespodziewanie i już sam nie wiem czy działa tutaj matczyny instynkt, czy to po prostu jakaś pieprzona magia.
Przewracam oczami na jej nadopiekuńczość i spoglądam na nią z góry taksując ją przy tym uważnie. Po raz kolejny dostrzegam oznaki zmęczenia na jej pięknej twarzy. Marie Wilson zdecydowanie nie należy do przeciętnych kobiet. Jest po prostu naturalnie piękna, a w jej oczach można dostrzec coś, czego nie da się podrobić, a co przychodzi jej łatwo i lekko prawie jak oddychanie. Jest po prostu dobra, a ta dobroć wypływa z niej strumieniami i każdy kto na nią patrzy widzi ją wyraźnie. Mój ojciec to niesamowity szczęściarz i chociaż doskonale o tym wie to często mu o tym przypominam. Podejrzewam, że właśnie przez wzgląd na ich wieloletnie małżeństwo mój tata nie akceptuje lekkiego stylu życia, który prowadzę. Odkąd zaczął uczyć mnie wszystkiego co przyda mi się po przejęciu jego obowiązków powtarza mi, że gdyby nie jego żona to dawno byłby na dnie i ja też powinienem znaleźć kogoś, kto będzie dla mnie oparciem w chwilach zwątpienia.
Nie planuje takich chwil i mam nadzieję, że nie przekonam się na własnej skórze, że słowa ojca są sensowne.
- Mamo uważasz, że sobie nie poradzę? - pytam odwracając się w jej stronę. Obserwuje z napięciem jak na jej twarzy pojawia się matczyny uśmiech, który tak uwielbiałem gdy byłem dzieckiem. Tak powinna patrzeć na dziecko każda matka. Aż wyczuwam żółć podchodzącą mi do gardła kiedy przypomnę sobie wzrok moich biologicznych rodziców.
- Synku oczywiście, że nie. Już od dawna namawiałam Daniela żeby oddał ci stery w firmie. Wiesz jak sprawa wygląda z jego zdrowiem. Zbyt dużo nerwów go to wszystko kosztuje, a ja chciałabym by zrzucił w końcu część odpowiedzialności na garb kogoś innego. Jestem z ciebie dumna Jack i chce żebyś pamiętał o tym zawsze kiedy zwątpisz w swoją władzę i przynależność do naszej rodziny - odpowiada kładąc swoją drobną dłoń na moim ramieniu.
Moja matka doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że pewni ludzie chcieliby mnie stąd wykurzyć. Mimo, że jest osobą bardzo rodzinną to w mojej obronie wyciągnęłaby swoje pazury i walczyła o mnie niczym najniebezpieczniejsza lwica za co kocham ją jeszcze mocniej.
CZYTASZ
Ukryte piękno (Hidden Beauty)
RomanceCzyż to nie ironia losu, że moi rodzice nazwali mnie Hope? Musieli być wówczas w bardzo dobrym nastroju, albo po prostu kiedy mnie ujrzeli zrozumieli, że jedyne co im pozostało to nadzieja. Nadzieja na to, że kiedyś rozkwitnę niczym najpiękniejszy...