Rozdział 27

1.3K 105 19
                                    

-Hope-

-Dobra, to chyba wszystko jeśli chodzi o wstępne plany na najbliższy pokaz. Możesz to skserować, zrobić z tego raport i zanieść od razu jedną kopię Michaelowi? Wymuś od razu na nim obietnicę wyrobienia się w czasie, bo jak Bóg mi świadkiem jeśli uroi sobie jeszcze jakieś zmiany to uduszę go gołymi rękoma - mówi Jack, po czym upija kawy, którą zrobiłam mu jakąś godzinę temu, a która jak mniemam smakuje teraz co najwyżej znośnie. 

- Jasne, bo mnie na pewno posłucha. Przecież on mnie nienawidzi - mamroczę pod nosem zanim w porę zahamuję swój niewyparzony jęzor. 

Jack unosi prawą brew i zaczyna mi się przypatrywać. Sądząc po jego zdziwionym wyrazie twarzy oczekuje ode mnie rozwinięcia tematu. 

- No taka prawda. W tej firmie toleruje mnie jedynie Matt i Rose -stwierdzam ponownie zasiadając na fotelu naprzeciwko prezesa, który nie komentuje w żaden sposób mojej nagłej szczerości. A szkoda, bo mam dziś kiepski dzień i fajnie by było usłyszeć kilka słów otuchy. Na przykład, że moja brzydka twarz nie wyklucza tego, że da się mnie polubić.

- Nie zauważyłem żeby ktokolwiek ciebie tutaj darzył nienawiścią. To dosyć mocne słowo, nie sądzisz? Fakt, że mamy w firmie kilka wrednych plotkarek, ale nie wydaje mi się żeby było aż tak źle - rzuca składając palce w piramidkę. 

I już wiem, że nie wypuści mnie stąd bez wyjaśnienia. Pracuje tu nieco ponad miesiąc, a już zdołam wymienić co najmniej dwa nawyki, które w przypadku mojego szefa mogą oznaczać dwie rzeczy - natychmiastową ewakuację i pozostawienie go w spokoju lub siedzenie pod odstrzałem jego czujnego spojrzenia i tłumaczenie się dopóty nie uzna tematu za zakończony. 

Jednym z tych nawyków jest właśnie bębnienie palcami o mahoniowy blat, albo składanie palców w piramidkę i stukanie nimi rytmicznie, tak że można by zapaść w jakiś trans obserwując ten jednostajny ruch. Nawet nie wiem czy on jest świadomy tego, że niektóre gesty powtarza w kółko dzięki czemu można zauważyć kiedy jest zły, zdenerwowany lub kiedy coś mu się nie zgadza. 

Ciekawe czy ze mnie też można pewne rzeczy tak łatwo wyczytać. A może tylko ja zwracam uwagę na tego typu gesty. W końcu spędzam z nim najwięcej czasu, oprócz Matta oczywiście. 

- No Hope powiedz w końcu co ci leży na sercu - prosi przybierając przy tym bardziej surowy wyraz twarzy. 

- Po prostu mam oczy i widzę jak na mnie patrzą - odpowiadam po chwili spuszczając wzrok. Nie chce rozmawiać z nim na te tematy, ponieważ mógłby pomyśleć, że jestem słaba, a to nieprawda. Nie zależy mi na atencji jednak miło byłoby nie wysłuchiwać codziennych zaczepek. Mogliby mnie wszyscy nawet ignorować, to też by mi odpowiadało. Wtapianie się w tłum jest we mnie zakorzenione tak bardzo, że wcale mi by to nie przeszkadzało. 

Jest jednak różnica między ignorowaniem, a jawnym obrażaniem kogoś, nie szanowaniem go, a co najważniejsze robieniem mu pod górkę przy każdej możliwej okazji.

- Jak na ciebie patrzą? - dopytuje szukając ze mną kontaktu, którego ja uparcie unikam.

Przecież nie powiem mu, że znalazłam wczoraj na swoim biurku kartkę z napisem "Brzydka Betty". Za nic w świecie nie pochwalę mu się także, że dziewczyny z dolnego piętra nazywają mnie szkaradą, a kilka dni temu z rąk Madison niby przez przypadek wymsknął się kubek z kawą, która rozlała się nie tylko po podłodze. 

Rose była wściekła, ja z resztą również, tylko że uczono mnie by nie zniżać się do poziomu takich ludzi jak Madison. Staram się tego wszystkiego nie komentować i nie odpowiadać na zaczepki, ale czasem mam dość i tylko czekam na dzień, w którym któraś z nich przekroczy postawioną przeze mnie granicę. 

Ukryte piękno (Hidden Beauty)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz