Kochani, już połowa książki za nami <3
-Jack-
Nie potrafię znaleźć słów, które pozwoliłyby mi opisać uczucia jakie rozsadzają mnie od środka. Satysfakcja jaka mnie ogarnia po tym jak przedstawiłem po krótce nasz przyszłościowy plan wywołuje szeroki uśmiech na mojej twarzy. Po wysłuchaniu naszego rozwiązania, dzięki któremu będziemy w stanie utrzymać współpracę z Annabele oraz zarobić dodatkowe pieniądze, przychodzi czas na dogłębne przestudiowanie dokumentów, tabelek ze wstępnymi wyliczeniami oraz obecnymi stanami magazynów archiwalnych.
Z zadowoleniem przyglądam się na wpół zdziwionym, na wpół dumnym rodzicom, a następnie wygodnie rozsiadając się na fotelu przenoszę wzrok na mojego kuzyna.
Widok jaki mam teraz przed oczami jest jak pieprzona wisienka na torcie. O wiele bardziej bowiem chciałem zobaczyć Davida miotającego się w złości niż rodziców pochwalających nasz projekt.
Jej projekt.
Przechylam lekko głowę by napotkać nieco przestraszone, ale także radosne spojrzenie mojej asystentki. Mam ochotę ją teraz mocno wyściskać. Bez słów staram się jej przekazać jak bardzo jestem wdzięczny, choć nie jestem pewien czy zrozumie to patrząc mi jedynie w oczy.
- No synu, muszę przyznać, że mnie zaskoczyłeś - odzywa się w końcu mój ojciec odkładając stos kartek przedstawiających wstępny kosztorys oraz minimalne zyski przedstawionego projektu. - Przyznam, że myślałem kiedyś o wdrążeniu do kolekcji niektórych starych akcentów, które mogłyby zapoczątkować nową modę i opierałyby się na dawnych projektach, ale obawiałem się, że to nie wypali. Dlatego lepiej w odpowiednim momencie dać przejąć pałeczkę młodym, bardziej odważnym i otwartym na to co nowe - tłumaczy wzdychając ciężko. Przez chwilę, która dłuży mi się w nieskończoność patrzy mi prosto w oczy jakby chciał doszukać się w nich czegoś co wywołałoby jakieś wątpliwości. Nic z tego. Niczego takiego nie znajdzie i kiedy dociera to do niego nieznacznie kiwa głową dając znać, że podoba mu się nasza propozycja. David także zauważa aprobatę mego ojca i to właśnie tak mały gest jak skinięcie doprowadza go do wybuchu.
- Żartujesz sobie z nas?! Wchodzisz tu kompletnie nieprzygotowany. Prosiłem cię o raporty z ostatnich miesięcy, a nie o przedstawianie jakiś nowych wymysłów - mówi z pogardą rzucając z rozmachem na stół plik kartek. - Spotkaliśmy się tu by sprawdzić jak sobie radzisz i czy wszystko funkcjonuje jak należy. Pracuję tu zaledwie miesiąc, a już dostrzegam ile zmian wprowadziłeś w firmie. Dodam tylko, że bez uzgodnienia z zarządem! Nawet jeśli to wszystko by przyniosło jakieś zyski to sprzedaż starych łachów, które dawno wyszły z mody jest dość ryzykowny, nie sądzisz?
Zaciskam zęby zakładając na twarz maskę obojętności i zimnego opanowania. Jeśli sądzi, że jego gadka sprowokuje mnie przez co w rezultacie okaże brak profesjonalizmu to grubo się skurwiel myli.
- Na stronie szesnastej umieściłam dokładne ilości ubrań zalegających w magazynach oraz daty, z których kolekcji pochodzą. Postanowiliśmy uwzględnić jedynie kolekcje, które były w obiegu sześć oraz siedem lat temu ponieważ w tym okresie sprzedaż była ogromna i zaraz później weszła do sklepów standardowa kolekcja i zmieniła się właściwie cała polityka firmy. Od tamtej pory nie realizowano już specjalnych, indywidulnych zamówień, a każdy ciuch z kolekcji był szyty jedynie w kilku egzemplarzach. I tak pozostało do dziś. Tak na prawdę tym całym zabiegiem chcemy przyciągnąć do siebie klientelę lubującą się w dbaniu o swój wizerunek publiczny. Możemy im to zapewnić poprzez zapewnienie ich o tym, że część dochodu przechodzi na cele charytatywne... - tłumaczy Hope tak chicho, że muszę wytęży słuch by ją dosłyszeć.
CZYTASZ
Ukryte piękno (Hidden Beauty)
RomanceCzyż to nie ironia losu, że moi rodzice nazwali mnie Hope? Musieli być wówczas w bardzo dobrym nastroju, albo po prostu kiedy mnie ujrzeli zrozumieli, że jedyne co im pozostało to nadzieja. Nadzieja na to, że kiedyś rozkwitnę niczym najpiękniejszy...