Rozdział 7

1.2K 107 22
                                    

-Hope-

Przesuwam opuszkami palców po błyszczącym blacie biurka, które od dzisiaj będzie moim i tylko moim miejscem pracy. Na dłoni zaczyna formować się siniak. Nie ma dużego rozmiaru, ale na mojej bladej skórze jest niesamowicie widoczny. 

Czuje na sobie spojrzenia wielu osób jednak staram się nie zwracać na nich uwagi. Zamiast tego skupiam się na swoich obowiązkach oraz na wstępnym urządzeniu się. Przyniosłam dzisiaj kilka rzeczy, które postawiłam na biurku, a które mają dla mnie wyjątkowe znaczenie. Po lewej stronie postawiłam kolorową ramkę ze zdjęciem rodziców, a obok niewielki świecznik. Uwielbiam świece i mimo, że nie mam pojęcia czy mogłabym je zapalać w pracy, to chcę mieć tutaj kilka rzeczy, które dają mi namiastkę normalności. Dzięki tym przedmiotom czuję, że ten wydzielony kawałek piętra na prawdę jest moim miejscem. 

Prawą stronę wypełniały rzeczy potrzebne mi do pracy, w tym komputer i drukarka stojąca obok biurka na dodatkowym stoliku. W rogu pomieszczenia znajdują się regały, na których ułożono segregatory. Nie miałam jeszcze czasu przejrzeć tego wszystkiego, ale domyślam się już co tam znajdę. 

Sięgam do miski wypełnionej żelkami, którą umieściłam tuż obok zdjęcia, po czym wyciągam tę w kolorze zielonym. 

Na rozmowie kwalifikacyjnej przyjrzałam się układowi całego piętra. Zarówno wystrój jak i cały układ stanowi niecodzienne wnętrze. Z resztą zupełnie jak na wyjątkową firmę przystało. Pierwszym, napotkanym od wyjścia z windy stanowiskiem pracy jest biurko należące do recepcjonistki. Następnie połowę piętra zajmują ogromne boksy, przy których pracuje co najmniej piętnaście osób. Moje stanowisko jest wydzielone od reszty i stanowi zamknięty boks rozmiarem przypominający większy pokój. Zamknięta przestrzeń będzie dawała mi nieco więcej prywatności i swobody jednak najgorsze jest to, że moje stanowisko pracy znajduje się dokładnie naprzeciwko jednej z przeszklonych ścian gabinetu pana Wilsona. 

Już na pierwszy rzut oka widać hierarchię wśród pracowników. Najważniejszy jest prezes, którego gabinet zajmuje pół pietra, nie mówiąc już o tym, że ma takie położenie, że osoba przebywająca w pomieszczeniu może nadzorować wszystko co dzieje się wokół. Najbliżej gabinetu prezesa znajduje się kolejny gabinet, ponoć należący do pana Daniela. W dalszej kolejności jest biurko asystentki, a następnie przestrzeń pozostałych pracowników.

Mój pierwszy dzień chyba nie będzie taki, jakim go sobie wymarzyłam. Ciężar na sercu, który pozostał po sytuacji jaka miała miejsce raptem ponad godzinę temu nie chce zelżeć. I nie chodzi tu wcale o to, że zostałam wyrzucona na zewnątrz ani, że wzięto mnie za jakąś naciągaczkę pragnącą przedostać się do głównych biur Wilson Company. Chodzi o to, że już pierwszego dnia pojawiły się na mój temat plotki i po licznych spojrzeniach pracowników mających swoje stanowiska na tym samym piętrze wnioskuje, że jeszcze nie zdążyłam się odezwać, a już każdy tu wyrobił sobie o mnie zdanie. Biorąc pod uwagę, że te spojrzenia nie są wcale przyjazne, to może oznaczać tylko tyle, że to co teraz o mnie myślą nie działa na moją korzyść. 

I to by było na tyle jeśli chodzi o wpisanie nowych przyjaciół do listy moich ulubionych ludzi na świecie. 

Nie powinnam się tym przejmować. Jestem tutaj by pracować, a nie zawierać przyjaźnie. I chyba właśnie świadomość tego jak bardzo z tego powodu mi przykro wywołuje ten nieznośny ciężar przygniatający moją pierś. Najgorsze w tym wszystkim bowiem jest to, że to oznacza iż jestem najbardziej osamotnioną osobą jaka chodzi po ulicach Nowego Jorku. 

Żałosna. Taka właśnie w tym momencie się czuje. 

Zataczam kręgi po drewnianym, wypolerowanym blacie i w końcu postanawiam wziąć się w garść. Nie mogę lenić się już pierwszego dnia. Poza tym moje ręce aż mnie pieką od chęci do pracy. 

Ukryte piękno (Hidden Beauty)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz