-Hope-
Już od rana mam złe przeczucia, ale kiedy zostaje wezwana przez interkom do biura prezesa mam wrażenie, że każda komórka mojego ciała przechodzi w stan gotowości do jak najszybszej ucieczki.
Teraz kiedy siedzę na wygodnej, skórzanej kanapie pod naporem intensywnego spojrzenia mężczyzny, którego oczy śnią mi się po nocach, czuję się jak zwierzę zamknięte w klatce.
Całą noc próbowałam wydedukować czego będzie dotyczyła dzisiejsza rozmowa, ale skończyło się to jedynie kolejną porażką. Na prawdę nie miałam pojęcia jaki temat Jack chciał ze mną poruszyć tym bardziej, że zostałam od razu ostrzeżona o zachowaniu tej rozmowy w tajemnicy. Tylko, co ja mam poradzić na to, że czuje w moim sercu dziwny niepokój, którego za nic nie mogę się pozbyć?
Problemem bowiem jest to, że ja nie cierpię tajemnic. Nigdy, na serio nigdy, nie doprowadzają one do niczego dobrego. Nie mówiąc już o tym, że najczęściej wywołują wiele szkód i są zupełnie zbyteczne, co człowiek pojmuje najczęściej dopiero po fakcie.
Czekam w napięciu na to co prezes mi powie, a z nerwów zaczynam bawić się palcami. Spuszczam wzrok na swoje buty, by jakoś uciec od spojrzenia, które paraliżuje mnie pozbawiając możliwości racjonalnego myślenia. Mam wówczas wrażenie, że zielone tęczówki przewiercają mnie na wylot oglądając sobie moją duszę tak jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.
Jack odchrząkuje, po czym poprawia się na kanapie. Na dźwięk delikatnego skrzypnięcia skóry podnoszę wzrok poprawiając przy tym od razu okulary, które zdążyły opaść na nos.
- Hope chciałbym prosić cię o coś, co może wydawać ci się niezgodne z kodeksem pracy lub z własnym sumieniem. Mam jednak nadzieje, że zanim zdecydujesz wysłuchasz mnie do końca, rozważysz wszystkie za i przeciw i dopiero potem podasz mi odpowiedź.
Jego słowa wcale mnie nie uspokajają co więcej sprawiają, że muszę wyglądać na naprawdę zdenerwowaną, ponieważ zanim usłyszę dalsze wyjaśnienia mężczyzna obdarza mnie pokrzepiającym, ciepłym uśmiechem. I przysięgam, że to ciepło czuję dosłownie na swojej skórze przez co w moim brzuchu zaczyna trzepotać stado motyli.
Kiwam więc głową aby potwierdzić chęć wysłuchania go, ponieważ nie jestem teraz zdolna do wypowiedzenia jakiegokolwiek słowa. Głos uwiązł mi w gardle, a serce na chwile przyspieszyło rytm przez co muszę zacisnąć dłonie w pięści by Jack nie zauważył ich drżenia.
Moja reakcja na ten zwyczajny uśmiech powinna mnie przerazić, ale wpieram sobie natychmiast, że ten mężczyzna wprawia w zakłopotanie większą część żeńskiej populacji. Cała jego osoba, silna postura od której aż bije po oczach władczość i pewność siebie - wszystko to onieśmielało mnie do tego stopnia, że po raz pierwszy w życiu miałam ochotę zapłakać nad samą sobą.
- Wiem, że pracujesz tutaj zaledwie tydzień i zdaje sobie sprawę jak to zabrzmi, ale po wczorajszym incydencie potrzebuje tu kogoś komu będę mógł zaufać i powierzać zadania, których wykonanie byłoby trudne dla większości osób pracujących w tej firmie ludzi. Do tej pory ufałem jedynie Mattowi jednak wczoraj udowodniłaś mi swoją lojalność i choć to nie było nic wielkiego to czuję, że mogę powierzyć ci sprawy, które nie powinny wyjść poza ściany tego pomieszczenia. Mam intuicje co do ludzi, a ta podpowiada mi, że nie zaprzepaścisz powierzonego ci przeze mnie kredytu zaufania.
Nie wiem jak mam skomentować te słowa, bo choć powinnam się cieszyć to nie opuszcza mnie myśl iż stanowią one wstęp do czegoś co kompletnie mi się nie spodoba.
- Przejdę do rzeczy, bo nie chce owijać w bawełnę. Chciałbym żebyś przyglądała się pracy Connora i przy okazji sprawdzała każdy jego raport i poprawiała wszelkie zaistniałe niedociągnięcia, ale bez informowania o tym kogokolwiek prócz mnie oczywiście. Connor już raz zawiódł zaufanie mojego ojca, który jednak postanowił dać mu jeszcze jedną szansę, dlatego nie chciałbym od razu biec z tym do niego. Poza tym muszę dowiedzieć się jaki w tym wszystkim jest cel i czy działa w pojedynkę. Chciałbym mieć na prawdę mocne dowody bez wszczynania przy tym większego zamieszania. Wszystko ma się odbyć po cichu.
CZYTASZ
Ukryte piękno (Hidden Beauty)
RomanceCzyż to nie ironia losu, że moi rodzice nazwali mnie Hope? Musieli być wówczas w bardzo dobrym nastroju, albo po prostu kiedy mnie ujrzeli zrozumieli, że jedyne co im pozostało to nadzieja. Nadzieja na to, że kiedyś rozkwitnę niczym najpiękniejszy...