Rozdział 39

1.3K 126 14
                                    


-Jack-

Stawiam nerwowe kroki na po podłodze wyścielonej czerwonym dywanem. Intensywny wzrok mojego przyjaciela przewierca mnie na wylot. Nie mogę opanować odruchu głowy, która automatycznie co chwila wędruje w stronę wiszącego na ścianie zegara. Za godzinę zaczynamy pokaz. Moi rodzice zajmują się już gośćmi i ja powinienem robić to samo. Zamiast tego chodzę rozwścieczony z kąta w kąt próbując zapanować nad gniewem. 

Hope jest ostatnią osobą, którą mógłbym posądzić o niepunktualność! A tymczasem moja asystentka spóźnia się już ponad godzinę, a przy recepcji został oddelegowany zespół osób mających za zadanie dzwonić do niej do upadłego. 

Jak się tu pojawi, to chyba cały budynek będzie mnie słyszał. 

Wiem, że ostatnio nie czuła się dobrze, ale dzwoniłem jakieś pół godziny temu do jej rodziców i zgodnie stwierdzili, że Hope po prostu spóźniła się na metro. Po prostu! Przecież spóźnienie się na jeden z najważniejszych pokazów w mojej prezesurze to nic takiego!

- Przestań tak łazić, bo oszaleje od tego. Przecież nic takiego się nie dzieje. Wszystko właściwie zostało wczoraj przygotowane, a reszta to zadanie modelek, projektantów i krawcowych. Uwijają się jak mróweczki. Zobaczysz Jack, wszystko pójdzie świetnie - mówi Matt, po czym podchodzi do mnie i kładzie swoją dłoń na moim ramieniu. 

Biorę kilka głębszych oddechów, które nieco pomagają mi się uspokoić. Mój przyjaciel ma racje, nic nie jest w stanie zepsuć tego dnia. Dziś otwieramy kolekcje, której pomysłodawczynią jest moja matka i przy okazji ogłosimy pojawienie się w sklepach archiwalnych kreacji. 

Prosto z pomieszczenia generalnego kierujemy się z Mattem do szatni, gdzie jak zawsze przed pokazem panuje niezły chaos. Tak na serio to nie mam pojęcia jak Michael i jego asystenci radzą sobie z tym całym bajzlem. Grunt, że radzą sobie na tyle, by przynajmniej nie było wszystkiego słychać na głównej sali, gdzie siedzą już największe szychy Nowego Jorku i nie tylko. Reszta jest jakoś do opanowania. 

Niedługo będę musiał wejść na podest i powiedzieć kilka słów i to w tym momencie wydaje się mi być najbardziej gównianą częścią tego dnia. Chwila, w której błysk fleszy oślepi mnie, a ja nie będę mógł niczego dojrzeć, oklaski, które będą przebijać się nawet przez mój głos roznoszący się po całej sali z głośników i te uczucie oceny zarówno tego jak sobie radzę na stanowisku prezesa, jak i całej mojej sylwetki włącznie ze stylem. Jakby ci ludzie mogli za pomocą kilkuminutowego spojrzenia powiedzieć o mnie wszystko co chcieliby wiedzieć. 

Wypatruje wśród głównych krawcowych Michaela i od razu do niego podchodzę. Ignoruje fakt, że Matt zabija teraz swoim spojrzeniem Rose, która stoi jak zawsze u boku Michaela i próbuje wykonać ostatnie poprawki na sukni jedej z modelek. Atmosfera wśród pracowników wydaje się być napięta i jak tylko mogę się domyśleć jest to spowodowane niczym innym jak niezadowoleniem Michaela. Ten wymagający skurczybyk zawsze znajdzie coś do czego może się przyczepić, a wtedy już lawina pretensji spada na pierwsze lepsze osoby znajdujące się w pobliżu. 

- Michael wszystko w porządku? Zdążycie ze wszystkim? - Pytam z kamiennym wyrazem twarzy. Nie mogę nikomu teraz pokazać, że się martwię, bo to już w ogóle wzbudziłoby panikę, która jest ostatnim czego bym pragnął. 

- Złociutki mój niczym się nie martw! Wszystko pójdzie gładko, o ile Margaret poprawi w końcu ten szew! - Woła odchodząc od nas. Matt prycha na jego słowa kręcąc głową z niedowierzaniem. Michael to Michael. tego człowieka trzeba po prostu się nauczyć inaczej można zginąć za byle jakie przewinienie. 

Zanim wyjdę z szatni spoglądam na Rose, której wzrok czuję od samego wejścia do tego pomieszczenia. Unoszę prawą brew dając jej do zrozumienia, że jeśli chciałaby mi coś powiedzieć, to śmiało może to zrobić. Długo nie muszę czekać na to aż się odezwie choć podejrzewam, że śmiały wzrok mojego przyjaciela nieco ją dekoncentruje. 

Ukryte piękno (Hidden Beauty)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz