Rozdział 21

1.1K 84 11
                                    


-Hope-

Cały dzień próbuje skupić się na pracy, w czym niestety nie pomagają mi wciąż rzucane w moim kierunku ironiczne spojrzenia. Dzisiejszego dnia na prawdę chciałabym zaszyć się gdzieś, gdzie mogłabym w spokoju przetrawić palące mnie od środka uczucie zawodu. 

Nie należę do ludzi konfliktowych i z reguły wolę usuwać się w cień, ale teraz mam wrażenie, że każda komórka w moim ciele wyrywa się w kierunku buntu. Choćbym bardzo chciała nie potrafię wyzbyć się poczucia niesprawiedliwości. 

Zaraz po wyjściu mojego szefa wstąpił do mnie pan Matthiew, ale widząc mój podły nastrój zostawił mi jedynie dokumenty, po czym natychmiast się wycofał. Nie wiem czy mi się wydawało, czy słusznie zauważyłam w jego spojrzeniu nutkę niepokoju i nawet wiedziałam co sobie teraz myśli. Sądzi zapewne, że jestem głupią, naiwną idiotką. 

Na prawdę sądziłaś, że Jack zabierze cię na to spotkanie?

Oczywiście, że by mnie nie zabrał na jakiekolwiek spotkanie. Przecież dobrze wiem jak wyglądam i mam świadomość porażającej różnicy jaka występuje pomiędzy mną, a tymi wszystkimi sekretarkami i paniami z biura, w których nienagannym wizerunku nie znalazłabym żadnej rysy.

Ja nawet gdybym chciała wyglądać lepiej, to najzwyczajniej w świecie nie stać by mnie było na te wszystkie suknie z najnowszych kolekcji. Nie wspomnę tutaj już o wrodzonej brzydocie.

Znów w moim sercu pojawia się żal, który choćbym pragnęła tego najbardziej na świecie, to zawsze prędzej czy później wyjdzie na powierzchnie przypominając mi o moim wyglądzie i jego wpływie na życie codzienne.

Z myślowego letargu wyrywa mnie dzwoniący na biurku telefon. Odbieram niechętnie gdyż nie nadaje się dzisiaj do normalnej rozmowy. 

- Cześć okruszku - wita mnie mój tato zwracając się do mnie jak zawsze swoim ulubionym określeniem. Uśmiech mimowolnie pojawia się na mojej twarzy. - I jak tam w pracy? Miałaś okazję poznać tę ważną osobistość, dla której tak garowałaś, że nie miałaś czasu na rozmowę? I zanim zapytasz skąd wiem, powiem tylko tyle, że mama mi wygadała. Czy ja już mówiłem ci, że jestem z ciebie na maksa dumny? - Nie daje mi dojść do głosu, co w tym momencie jest mi na rękę gdyż nikt tak dobrze jak mój tata nie potrafi wyczuć, że coś się ze mną dzieje złego.

Biorę głęboki wdech i rozprostowuje plecy przymykając przy tym powieki. Robię tak zawsze kiedy mam skłamać, a że jestem w tym fachu na serio beznadziejna to muszę się na prawdę postarać by mój głos zabrzmiał pewnie. 

- Tak i wiesz co? To na prawdę świetna kobieta! Spotkanie przebiegło zgodnie z naszymi założeniami więc mój szef jest bardzo zadowolony - mówię czując jak z każdym kolejnym słowem mój głos drży coraz bardziej. Nic nie poradzę na to, że nie umiem kłamać, a co gorsza nie potrafię również sprawić im zawodu.

- No w to nie wątpię, oni tam jeszcze nie mają pojęcia na co cię stać córciu. Mam nadzieje, że będziesz miała wiele takich okazji jak dzisiejsza. Ah już nie przeszkadzam ci, poza tym mama już dobiera się do słuchawki, więc sama rozumiesz, że lepiej żebyśmy pogadali w domu. Trzymaj się mój okruszku i pamiętaj żeby nie dać sobie w kaszę dmuchać! - W akompaniamencie protestów mojej mamy rozłącza się, a ja opadam na fotel czując narastające uczucie paniki. Jeśli któreś z nich poruszy ten temat to jak nic rozpoznają po mnie, że coś nie gra. Znając mojego tatę gotów byłby jeszcze wybrać się do Wilson Company i odbyć z moim szefem pogadankę, po której zostałabym natychmiastowo zwolniona. 

Chowam twarz w dłoniach licząc powoli do dziesięciu. W końcu udaje mi się uspokoić i odetchnąć na tyle by przejść do przeglądania dokumentów dotyczących transportów i materiałów. Obiecałam sobie bowiem, że sama ogarnę dni dostaw i wszystko co z tym powiązane, tak by nie potrzebować do takich spraw postronnych osób. Dzięki temu jeśli kolejny raz ktoś będzie próbował zatajać przede mną tego typu informacje ja od razu będę o tym wiedziała. 

Ukryte piękno (Hidden Beauty)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz