3.

363 8 0
                                    




Kolejne kilka dni w katarskim hotelu minęło mi zadziwiająco szybko i bezproblematycznie. O dziwo, nie napotkałam na swojej drodze reprezentacji Francji, co nie oznacza, że będę miała z nimi spokój. Siedziałam właśnie nad laptopem, wprowadzając ostatnie poprawki do reportażu o hotelu piłkarzy. Po chwili zamknęłam komputer, wypuszczając powietrze z ust. Z pobliskiego stoliczka zgarnęłam paczkę papierosów i skierowałam się na otwarty balkon. Odpaliłam papierosa, zaciągając się dymem.

- szkoda zdrowia - usłyszałam po swojej prawej stronie, gdzie natychmiast się odwróciłam

-oh, znowu Ty. Serio w całym Katarze nie ma nikogo innego, czy specjalnie wybrałeś pokój obok? - zapytałam zła

- ja wybrałem? To Ty mnie śledzisz. Przyznaj się, podobam Ci się, i specjalnie się tak złościsz. Wiesz, że niedostępna kręci bardziej - mówił podchodząc bliżej, na co w moich oczach pojawił się  strach. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że stoję z nim sam na sam wieczorem, i nikt inny nie będzie w stanie mnie uratować. Odruchowo cofnęłam się, wzdrygając ze strachu. Do mojej głowy napływały kolejne wspomnienia, które mimo upływu czasu, nadal raniły jak ostre żyletki. Nikt nie wiedział o mojej tajemnicy, i miałam nadzieję, że tak pozostanie. Nie zamierzałam dzielić się ze Światem tym, co mnie kiedyś spotkało. Nie byłam ani pierwsza, ani zapewne ostatnia. Gwałt był w tych czasach czymś nieprzyzwoicie powszechnym, a to, że spotkało to właśnie mnie, mogło być tylko zbiegiem okoliczności. - hej, Ty się mnie boisz? Gdzie zniknęła ta pewna siebie laska, która na basenie chciała mi wydłubać oczy? I chyba nie tylko oczy?

- nadal chcę, jednak muszę się pilnować - powiedziałam, wrzucając peta do popielniczki - dobranoc - dokończyłam, chowając się wewnątrz apartamentu

Czemu ja zawsze muszę mieć szczęście do takich dupków? I czemu to zawsze muszą być francuzi?!

                                                                                            3 lata temu, Paryż

- Laski, to nasz jedyny dzień wolny w tygodniu! Lecimy do klubu poznawać przystojnych francuzów! - krzyknęłam rozentuzjazmowana.

Pracowałam jako animator czasu wolnego, a co za tym szło, całe wakacje spędzałam na zabawie i niezobowiązujących flirtach. Mogłoby się wydawać - praca marzeń - jednak do czasu. Do tego cholernego, lipcowego wieczora, kiedy wspólnie z koleżankami postanowiłyśmy zabawić się z najpopularniejszym paryskim klubie. To, że był najpopularniejszy równało się również z byciem najdroższym. Po zaledwie jednym drinku urwał mi się film. Dopiero po kilku dniach, do mojej głowy napływały wyrywkowe obrazki z tego, co mi się przydarzyło. Dorzucił czegoś do drinka, wyniósł z klubu, po czym zgwałcił w pobliskim parku, pozostawiając mnie konającą z bólu na mokrej ziemi.
Praktycznie bez rok do nikogo się nie odezwałam. Dopiero powrót do dawnej pasji - dziennikarstwa sportowego, przyniosło mi spokój.

Potrząsnęłam głowa, próbując usunąć wszystkie niepotrzebne i raniące myśli. Wskoczyłam pod kołdrę odpalając Netflixa. Włączyłam jeden z ulubionych seriali, układając się wygodnie na poduszce i po chwili zapadlam w upragniony sen.

Następnego dnia czekałam już z operatorem kamery przed wejściem hotelowym. W ciągu 10 minut miał pojawić się przed nami autokar z polskimi piłkarzami. Wychodzili z pojazdu dość mozolnie, zostawiajac na koniec oczywiście Roberta. Ten bardzo chętnie udzielił wywiadu naszej telewizji, a następnie powędrował do czekających na niego kolegów. Katem oka zobaczyłam, jak wita się z wychodzącymi na trening Francuzami, a gdy przyszło do Mbappe, mocno się z nim uściskał, a gdy ten wyszeptał mu coś do ucha, obaj spojrzeli się w moja stronę.

Co do kurwy?!

Lost in the realityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz