71.

203 17 2
                                    

Moja mała dama szła odważnie dwa kroki przede mną, zatrzymując się po chwili przy odpowiednich drzwiach. Wtedy też straciła swoją pewność, mocno łapiąc się mojej nogi.

- no pukaj, Ty chciałaś przyjść i wujka przeprosić, nie ja - powiedziałem przykucając przy niej - ale mimo, że jesteś moja i tylko moja, to widzę że wujek Achraf naprawdę Cie uwielbia, i na pewno jest Ci w stanie wszystko wybaczyć - delikatnie uszczypnąłem ją w nos i podnosząc się na proste nogi wskazałem jej dłonią drzwi. Przyłożyła do drewna małą rączkę i delikatnie zapukała - musisz głośniej. Nawet mysz by tego nie usłyszała - tym razem zabawnie walnela pięścią i po chwili usłyszeliśmy szmer.

- wujek! - krzyknęła, gdy pojawił się w progu i wysoko zadarła głowę. Po chwili wyciągnęła do niego rączki prosząc o podniesienie

- zanim zaczniemy te rozmowę, chce by było jasne, że Mel sama chciała tutaj przyjść, i nie została do tego zmuszona!

- tatoooo - spojrzała się na mnie zabawnie jakby urażona , że wogole zabrałem głos - byłam dla Ciebie wczoraj niemiła, dlatego przepraszam i chce żebyś poszedł z nami na lody! - usmiechnela się promiennie i spojrzała na niego maślanym wzrokiem

- nie mnie za co przepraszać, bo nie zrobiłaś nic złego - uśmiechnął się - byłaś smutna i ja to totalnie rozumiem, nie gniewam się ani trochę. A na lody chętnie pójdę, bo przecież nie poszliśmy wczoraj! Dajcie mi proszę 10 minut, ogarnę się i zejdę. Poczekajcie na mnie w barze przy recepcji.

Zjechaliśmy windą do lobby, skupiając na sobie spojrzenie większości hotelowych gości. Opatrunek na mojej twarzy nie ułatwiał sprawy, czego do tej pory nie wziąłem pod uwagę. Założenie kaptura nie wystarczy, by móc spokojnie spędzić dzień z córką.

- mogę sok pomarańczowy? Chce mi się pić! - uslyszalem po lewej stronie

- oczywiście ze możesz. Wyciskany czy taki w kartoniku?

- wyciskany!

- dwa duże wyciskane soki pomarańczowe - skinąłem w stronę barmana, osuwając małej krzesło. Od razu zajęła miejsce, co wzbudziło we mnie rozbawienie, bo jej nogi potrzebowały jeszcze z pół metra by dosięgnąć do podłogi. Sam usiadłem na fotelu naprzeciwko, obserwując córkę z usmiechem na ustach

- czemu się tak na mnie patrzysz? - zapytała mrużąc oczy - mama mówi, że zawsze jak się tak długo przyglądasz to o coś chodzi.

- mama ma rację

- więc o co chodzi? - upiła kolejny łyk z podanej chwilę temu szklanki

- po prostu cieszę się, że Cię mam. Jestem największym szczęściarzem, że udało mi się znaleźć w końcu w Twoim życiu. Dzięki Tobie, i oczywiście Twojej mamie, moje życie zmieniło się na lepsze. I właśnie dlatego tak na Ciebie patrzę. Naprawdę mam ochotę Cię zjeść! - nachyliłem się, gilgocząc ją w bok

- więc mam pytanie! - uśmiechnęła się podstępnie - skoro jesteśmy już wszyscy razem, to dlaczego Wy nie jesteście mężem i żona tak jak wujek Achraf i ciocia?

Cholera. Nie chciałem wchodzić na takie tematy, bo mimo że Mel była córeczka tatusia, i tak przekazuje Monice wszystko co usłyszy. Los się jednak do mnie uśmiechnął, a przy naszym stoliku pojawił się Hakimi, odwracając uwagę małej.

- no to co? Idziemy na te lody, czy zostajemy przy soku?

- idziemy! - Mel szybko zeskoczyła z krzesła, i jak zwykle wymusiła na Marokańczyku wzięcie się na ręce

- Panie Kylianie! Jak miło pana widzieć! - usłyszałem przesłodzony damski głos za swoimi plecami i natychmiast się odwróciłem

- pani doktor, dobry wieczór - starałem się zachować fason, mimo że widziałem w jej oczach chęć do flirtu

- przyjechałam do jednego z pacjentów, dyrektor szpitala jest moim przyjacielem i poprosił mnie o pomoc. Ma Pan ochotę wypić ze mną kawę? - zdawała się nawet nie zauważać, że nie jestem sam

- bardzo przepraszam, ale... - nie zdążyłem dokończyć, gdy moja córka już stała między mną, a niemiecką panią doktor

- kim Pani jest?

- ooo, to Pana siostra? Słodka - uśmiechnęła się do mojego dziecka nieszczerze, co natychmiastowo wzbudzilo mój gniew

- to mój tata. A mama zawsze mówi, że jedynym plusem takich dużych ust jak Pani jest to, że w razie katastrofy samolotu na Oceanie będą służyć jako kamizelka ratunkowa - parsknąłem śmiechem, słysząc bojowy głos czterolatki

- Mel, poradzę sobie. Jak Pani widzi, muszę już iść. Miłego wieczoru i wszystkiego dobrego

- tak, wszystkiego dobrego - wtórowała mi mała - i lepiej żeby nie zaczepiała już Pani taty, bo mama nie będzie zadowolona - mimo że powinienem zwrócić jej uwagę, wewnętrznie śmiałem się do rozpuku i tylko złapałem ją na race i razem z Achrafem opuściliśmy hotel

- no nie powiem, charakterek zdecydowanie po mamusi - usłyszałem głośny śmiech Marokańczyka - aż mi się przypomina początek waszej relacji. Facet z dzieckiem to niby pociągający widok, ale w Twoim przypadku, żadna nie ma szans. Mała zabije wzrokiem każdą potencjalnie zainteresowaną.

POV: Monika

Obudziłam się około 18 stosunkowo wypoczęta. Wypiłam dużą szklankę wody i wzięłam ciepłą, relaksującą kąpiel. Dzień w samotności byl mi bardzo potrzebny. Zdecydowałam się nawet na wykonanie testu ciążowego, który kupiłam jeszcze przed wyjazdem. Już wtedy przeczuwałam, że może okazać się potrzebny. Odczekałam wskazany na opakowaniu czas i lekko drżącymi dłońmi odwróciłam kawałek plastiku. Nie byłam zaskoczona wynikiem. Byłam już w jednej ciąży i doskonale wiedziałam jak zachowuje się mój organizm. Dwie, wyraźne jak cholera kreski biły mnie po oczach niczym neonowe znaki. Głośno wypuściłam powietrze. Byłam szczęśliwa, z drugiej strony nie wiedziałam jak utrzymać to w tajemnicy przed Kylianem. Nie mogłam tak po prostu na początku turnieju, i po takiej kontuzji w pierwszym meczu ogłosić mu, że znowu zostanie ojcem. Nie mogłam zepsuć mu tego czasu. Chwyciłam za telefon i wybrałam numer Hakimiego.

- Monia, co jest? - odezwał się po dwóch sygnałach

- jesteś jeszcze z Mel i Kylianem?

- nie, ale wiem że nie masz się co denerwować. Byliśmy na lodach, a później Kylian zabrał małą na dzień pełen wrażeń. Powiedział że wrócą około 20

- nie o to chodzi. Czy mogłabym na chwilę do Ciebie przyjść?

- zaczynam się martwić. Chodź, czekam.

Po kilku minutach siedziałam już na fotelu w rogu pokoju Marokańczyka

- mam sprawę - zaczęłam nerwowo, bo nigdy nie spodziewałam się że pierwszą osobą jaka dowie się o mojej ciąży, będzie marokański piłkarz - okazało się... to znaczy, tak podejrzewałam, ale dzisiaj się upewniłam... jestem w ciąży. Nie mogę powiedzieć o tym Kylianowi. To znaczy nie mogę tego zrobić teraz. Zrobię to jak tylko skończy się turniej, ale kompletnie nie wiem jak to przed nim ukryć.

- przede wszystkim gratulacje - mocno mnie przytulił - czekałem na to, a Kylian nie przestaje gadać o tym jak chce powiększać rodzinę, więc wiedziałem że to będzie kwestia czasu. Uważam jednak, że ciąża to nie nowa sukienka, i nie możesz ukrywać jej przed nim przez kolejne trzy tygodnie.

- to co mam zrobic?

- powiedzieć mu. Chyba nie chcesz sobie wyobrazić jakiego focha złapie, że nie mógł się cieszyć trzy tygodnie dłużej??

- a co jak totalnie odleci myślami i zawali turniej?

- odkąd jesteście razem on odleciał, a jakoś niczego jeszcze nie zawalił, prawda? - powiedział patrząc na mnie szczerze, a ja przyznałam mu rację.

Czeka Cię ciekawy wieczór, Panie Mbappe...

Lost in the realityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz