66.

242 17 11
                                    

Siedzieliśmy w salonie jedząc we trójkę kolację. Mała nie przestawala opowiadać czego to nauczyła się od naszej gosposi, Pani Marii.

- mam pomysł! - krzyknęła radośnie, na co spojrzeliśmy na siebie z Kylianem obawiając się co mogła mieć na myśli - otóż! Pani Maria powiedziała mi dzisiaj, że rodzeństwo jest super. Dlatego postanowiłam, że chce siostrę!

- a czemu nie brata? - usłyszałam głos Kyliana, i zaskoczona się na niego spojrzałam. Zamiast uciąć temat, postanowił go ciągnąć! - i poza tym, uważam że to świetny pomysł!

- Kylian! - próbowałam kopnąć go pod stołem, ale spodziewając się takiego zagrania, zdążył zabrać nogi

- no co? Dziecko mądrze mówi! Moglibyśmy mieć całą drużynę pił...

- Kylian!!!

- ale czemu krzyczysz na tatę? Przynajmniej byłoby ciekawiej!

- a, bo teraz to się nudzisz? - podparłam się o biodro - nie masz nawet czasu na chwilę odsapnąć u siebie w pokoju, bo ciągle coś robisz, ale teraz narzekasz na brak rozrywki. Zrozumiałe - wywróciłam oczami

- nie nudzę, ale chce mieć siostrę!

- Mel, jedz kolację proszę Cię - próbowałam zakończyć konwersacje, miałam przed sobą jednak dwóch przeciwników

- przekonasz ją? - usłyszałam próbę szeptu córki, gdy nachylała się do napastnika. Ten zaśmiał się pod nosem i szybkim ruchem posadził ją sobie na kolanach

- zrobię co w mojej mocy - powiedział specjalnie głośniej, jednak kolejne kilka zdań wyszeptał do ucha Mel tak, bym nic nie usłyszała

- halo, jestem tu! - oburzyłam się - kończyć kolację bo nigdy więcej nic już nie zjecie! Mel, siadaj na swoje krzesło.

Później obejrzeliśmy wspólnie film przygodowy, na którego końcówce Melissa wymiękła odpływając do krainy Morfeusza. Kylian zwinnie wziął ją na ręce kierując się w stronę dziecięcego pokoju, a ja zajęłam się porządkami w kuchni i nakarmieniem sporych rozmiarów psa.

- co z naszą umową? Wszystko Ci powiedziałem - usłyszałam przy uchu na co się wzdrygnęłam

- chyba odebrałeś nagrodę wcześniej, prawda?

- nieprawda. To była tylko gra wstępna. Czas na danie główne - obdarowywał pocałunkami całą moją szyję

- Kylian poczekaj, nie robimy nic innego. Musimy porozmawiać o tym do stało się przy kolacji

- mówisz o życzeniu Mel?

- raczej żądaniu, a Ty też się nie popisałeś - skarciłam go spojrzeniem gdy tylko się odwróciłam

- uważam że to świetny pomysł! Nie tylko straciliśmy już dużo czasu, ale też Melissa jest już wystarczająco duża by dobrze to przyjąć.

- skąd wynika Twoja ekscytacja? Przecież będziemy mieć zaraz na głowie przeprowadzkę

- chyba nie sądzisz, że będziemy targać albo rozpakowywać kartony?

- a Ty chyba nie sądzisz, że dam komuś grzebać w swoich gaciach i stanikach! Skoro zostaniemy tam na długo, to chce żeby ten dom wyglądał tak jak my chcemy. Możemy czegoś poszukać?

- mam coś na oku, ale chciałem pokazać Ci dopiero jak dostanę więcej zdjęć. Na razie mam tylko z zewnątrz - wyciągnął z kieszeni dresu telefon pokazując mi okazałą willę. Właściwie bardziej niż na wille wyglądało to na małe miasteczko dla co najmniej 50 mieszkańców. Owszem było ogromne, ale po raz kolejny gust Francuza do nieruchomości okazał się strzałem w dziesiątkę

- wiesz co? Wybieranie domów i mieszkań zostawimy w tej rodzinie tylko dla Ciebie. Świetnie Ci idzie

- podoba Ci się? - jego twarz rozbłysła śnieżnobiałym usmiechem

- podoba, tylko nie bardzo rozumiem po co nam pole golfowe?

- może mała będzie chciała rozwijać się w tym kierunku

Prychnęłam cicho pod nosem patrząc na niego rozbawiona

- w kierunku golfa? Z pewnością Kylian.

- no co? Jest też kort tenisowy i kilka basenów

- a nas jest trójka. Będziemy porozumiewać się przez walkie talkie czy wysyłać sobie wiadomości gołębiem? Dobra, dobra, pas - uspokoiłam rozbawienie widząc że zaczyna wątpić w swój wybór - ten dom jest przepiękny, nie musimy oglądać już żadnego innego

- jest też 8 sypialni i 11 łazienek! - przyklasnął w dłonie dumny

- ile łazienek?!

- jedenaście - wystawił rząd białych zębów - zawsze się wkurzasz jak musisz czekać na wannę

- w tym domu mamy cztery łazienki, i nigdy nie czekałam na wannę - zauważyłam

- oj cicho, zabijasz moje świetne argumenty

Tak, wybrany przez Mbappe dom naprawdę posiadał pole golfowe, taka ilość pokoi a do tego kino, kilka tarasów, siłownie, 5 basenow i powierzchnię Bagatela 300o m 2.

- no i dla dzieci będzie dużo miejsca - zauważył, starając się powrócić do tematu poruszonego przez naszą córkę

- no właśnie, powróćmy do tematu. Nie chce nic planować, jeśli mamy mieć kolejne dziecko, to po prostu się o to postarajmy, ale bez większego gadania. Zwykle im bardziej się o czymś myśli, tym ciężej to osiągnąć.

- to znaczy że jednak chcesz mieć ze mną dziecko? Myślałem, że będziesz przeciwna

- czemu miałabym być? Nie żyjemy w średniowieczu, żeby mieć dzieci po ślubie, jesteśmy stabilni finansowo, i jak sam zauważyłeś będziemy mieć dużo miejsca. Po prostu nie chcę o tym za dużo rozmawiać, żeby się nie nastawiać.

- masz rację - przyznał i na chwilę zamilkł - Ale wolisz chłopca czy dziewczynkę?

- nie no ja z Tobą nie wytrzymam! Idę stąd! A Ty idź weź zimny prysznic - odetchnęłam go nieznacznie i wyszłam na ogromny ogród by zaczerpnąć chłodnego, wieczornego powietrza. Spojrzałam w dal, i tak jak za każdym razem, zachwycałam się widokiem rozpalonej wieży Eiflla. Cieszyłam się, że wynosimy się z kraju za którym początkowo nie przepadałam, ale za widokiem z ogródka, będę tęsknić niesamowicie. Mój spokój przerwało nagle poruszenie w krzakach zaraz przy ogrodzeniu

- Kylian? - podniosłam nieco głos, by w razie co mieć go w pobliżu, choć po chwili przypomniałam sobie, że przecież sama skierowałam go do łazienki. Spowrotem skierowałam wzrok w stronę zarośli, co nie uspokoiło mojego strachu. Po raz kolejny zobaczyłam jak coś się tam rusza. I mówiąc „coś" nie miałam na myśli małego zagubionego zwierzęcia. Mogłam się założyć, że to kolejny z paparazzi próbujący wedrzeć się na naszą posiadłość. Pokiwałam zrezygnowaną głową kierując się w jego kierunku, nie czekając też na Mbappe - Kylian chodź pomóż mi, bo chyba mamy goś- krzyknęłam, nachyliłam się do krzaka, i w tym momencie po raz kolejny zobaczyłam jego. Ubrany w zielony strój, uśmiechnął się przenikliwie, i zanim zdążyłam zrobić cokolwiek, wbił w mój brzuch ostrze trzymanego w ręku noża.

- mówiłem, że się ode mnie nie uwolnisz. Zabije Cię - zamachnął się po raz kolejny, tym razem kierując ostrze w bok mojego ciała.

- kochanie, zapo.... Co do kurwy?! - słyszałam głosy w oddali, lecz z każdą sekundą odpływałam coraz dalej, aż w końcu kompletnie straciłam przytomność opadając bezwładnie na trawę.

Dzisiaj krótko, ale ostatnie słabe wyniki opowiadania sprawiły, że muszę wrócić na dobrą ścieżkę, żeby ktoś tu jeszcze zaglądał! Dajcie znać co myślicie o tej części :-)

Lost in the realityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz