12.

348 8 5
                                    

Po skończonym wywiadzie udałam się na szybki obiad. W mniej niż dziesięć minut wciągnęłam zawartość talerza, kończąc posiłek kilokoma kawałkami słodkiego arbuza. Wróciłam do pokoju, by nieco się odświeżyć. Wzięłam szybki prysznic i owinięta ręcznikiem położyłam się na łóżku sięgając po telefon, by sprawdzić media społecznościowe. "Kylian Mbappe zaczął Cię obserować", mówiło wyświetlane na Instagramie powiadomienie. Przewróciłam oczami, jednak z ciekawości weszłam na jego profil. Nic ciekawego. Same zdjęcia z treningów czy meczów, zero zdjęć z życia prywatnego.  Tak naprawdę, chyba nieco liczyłam na to, że swoje media przepełnia zdjęciami drogich samochodów, czy pięknych i chudych modelek, bo przynajmniej spełniłyby się moje założenia na jego temat. Musiałam przyznać, że był bardzo przystojny. Ciemna karnacja skóry, tylko dodawała mu punktów do atrakcyjności, a brązowy kolor oczu nawet na zdjęciu sprawiał, że przeszły mnie dreszcze przyjemności. 

Krótką przerwę między obowiązkami, zakończyłam po niespełna 30 minutach wiedząc, że cała ekipa pewnie czeka już w recepcji, by zrealizować kolejny wywiad tym razem z reprezentantem Polski, Wojciechem Szczęsnym.

Wywiad z naszym bramkarzem poszedł niezwykle gładko. Uwinęliśmy się w bodajże dwadzieścia minut, serdecznie sobie dziękując za poświęcony czas. Dzisiejsze wieczorne mecze, realizowane były przez drugą polską ekipę, co oznaczało, że miałam wolne. Ponownie postanowiłam udać się na basen. Miałam nadzieję, że chwilę przed kolacją nie będzie na niej nikogo, co pozwoli mi na upragniony relaks. Weszłam do hali, ciesząc się, że moje pragnienia zostały zrealizowane. Odłożyłam ręcznik na leżak i zeszłam po schodkach do wody. Przepłynęłam kilka długości, a gdy w końcu się zatrzymałam, z mojej lewej strony dobiegały męskie głosy. Odwróciłam powoli głowę, a moim oczom ukazało się kilku reprezentantów Polski

- ufff, już się bałam, że znowu Mbappe i spółka - zaśmiałam się widząc Roberta, który jako pierwszy podszedł bliżej wody - swoją drogą! Ty masz przerąbane, że pierwszego dnia powiedziałeś mu jak się nazywam!

- a co, uprzykrza Ci tu życie? Jedno słowo, i z nim pogadam! 

- nie, spoko dam radę. Jednak następnym razem, zapytaj mnie, czy mam ochotę by jakiś psychol wiedział kim jestem i mógł mnie później prześladować

- masz rację, wybacz. Ale serio pamiętaj, może nie jesteś z drużyny, ale jednak traktujemy Cię jak jedną z nas. Jeśli czegokolwiek byś potrzebowała, albo chciałabyś spędzić z nami czas, to dawaj mi znać - powiedział, uśmiechając się szczerze 

- dzięki, doceniam, ale naprawdę jestem dużą dziewczynką. A już na pewno nie dam się żadnemu francuzikowi!- puściłam mu oczko, odpływając w stronę schodów. Wyszłam z basenu, i zabrałam z leżaka ręcznik, szczelnie się owijając

- a Monia! - usłyszałam za plecami - dzisiaj znowu impreza! Urodziny Casha! O 20 masz być w restauracji hotelowej. I bez sprzeciwu! - dodał, widząc moją niezadowoloną minę. Nie miałam ochoty znowu iść na imprezę. Nie przyjechałam tu, by się bawić, ale czułam, że uczestnictwo w takich wydarzeniach, może przynieść mi korzyści w życiu zawodowym. Łatwość nawiązywania kontaktów z piłkarzami poza boiskiem, ułatwia później namówienie ich do współpracy.

- dobra, dobra. Ale wpadnę tylko na chwilę! - rzuciłam tylko i wróciłam do pokoju. Spojrzałam na zegarek i przerażona odkryłam, że była już 19:10. Kolejny już dzisiaj raz wzięłam szybki prysznic, i zajęłam się nieco mocniejszym makijażem. Z szafy wyciągnęłam czarny komplet, a z regału z butami wyciągnęłam srebrne szpilki. Zeszłam na dół chwilę po 20, bo nienawidziłam być na imprezach jedną z pierwszych. Całe szczęście miałam w pokoju butelkę dobrej Whiskey, która miała powędrować do Marciniaka, gdyby udało mu się dotrzeć do finału, jednak postanowiłam poświęcić ją na prezent urodzinowy dla Casha. Grzecznie złożylam życzenia, dziękując za zaproszenie.  Wziełam od kelnera kieliszek szampana i podeszłam do stojącego przy jednego ze stolików Bartka 

- hej - powiedziałam, widząc jak lustruje mnie wzrokiem

- oo, hej. Pięknie wyglądasz

- dziękuję. Myślałam, że to skromna impreza, a znowu widzę tu przedstawicieli wszystkich reprezentacji - zauważyłam, rozglądając się po pomieszczeniu - nieustannie mam wrażenie, że wiecej tu imprezuję, niż pracuję. Nie wiem, czy to dobrze 

- a ja myśle, że to Ci dobrze zrobi. Zawsze skupiasz się tylko na pracy, a czasem powinnaś na sobie. Zawsze Ci powtarzałem, że pracoholizm to poważna choroba. Kiedy ostatni raz, zrobiłaś coś dla siebie, co?

- nie pamiętam, ale to teraz nieważne. Pracuję na Mistrzostwach, może będę też tłumaczyć konferencje

- Szymon mówił mi o tym pomyśle, uważam, że jest bez sensu. Ty i tak już ledwo żyjesz, Monika nie zgadzaj się, i zadbaj o siebie. Od czasu... no wiesz... ja Cię nie chcę oceniać, ale znam Cię na tyle, że wiem, że udajesz. To nie jesteś Ty, Ty nie masz żadnej skorupy, nie jesteś taka zimna, jaką tu grasz. Wiem, że zostałaś skrzywdzona, ale serio nie każdy teraz będzie chciał zrobić Ci coś złego. Teraz najbardziej, to Ty sama siebie krzywdzisz - powiedział szczerze, patrząc na mnie niepewnie, jakby bał się wybuchu moich emocji. Miał rację. Miał cholerną rację. Nie jestem zimna, nie jestem suką. Ale tak po prostu było łatwiej. Tworzenie wokół siebie ściany pomagało mi w upewnieniu się, że już nie zostanę skrzywdzona. Od czasu gwałtu nie dopuściłam do siebie nikogo, i zmieniłam się na gorsze. Wiedziałam o tym, ale nie miałam siły z tym walczyć

- ja nie umiem tego zmienić Bartek. Musi być, jak jest, tak jest lepiej

- dla kogo? - zapytał patrząc mi w oczy

- dla wszystkich. Przyjechałam tu do pracy, nie na terapię psychologiczną. 

- dobra, dam Ci spokój. Tylko obiecaj, że przynajmniej to sobie przemyślisz

- obiecuję. I nie przyjmę tych tłumaczeń od Szymona - powiedziałam, uśmiechając się do niego lekko

- mądra dziewczynka - złożył na moim czole przyjacielski pocałunek - a teraz zapomnij o tym, że jutro praca, i w końcu się rozerwij! Zasługujesz na to. A jak coś się będzie działo, to wiesz gdzie mnie szukać - puścił mi oczko, odszedł w kierunku klubowych kolegów. Podeszłam do baru zamawiając mrożoną Margaritę.

- to kiedy ten wywiad? - usłyszałam po swojej prawej stronie - Nie mogę sobie wybaczyć, że się wtedy źle poczułem, i bardzo chciałbym Ci to wynagrodzić - popatrzyłam na twarz Girouda, który wydawał się być już lekko wstawiony

- proszę Cię, doskonale wiemy, że to jakaś głupia zagrywka Kyliana. Jeden z moich kolegów z ekipy widział jak Kimpbembe zagadywał Cię specjalnie w korytarzu na piatym piętrze w godzinach wywiadu. Na razie nie planuję kolejnych rozmów - zaczęłam, widząc jednak jego minę, zmieniłam nieco nastawienie - ale wiesz co, zamiast wywiadu, z przyjemnością napiję się z Tobą drinka - powiedziałam, przypominając sobie słowa Bartka. Muszę przestać być zimną suką.

Lost in the realityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz