Jeszcze wczoraj nie planowałam szybko kolejnego rozdziału, jednak nie mogłam tak Was zostawić! Rozdział dłuższy niż chciałam i chyba najlepszy wszystkich 😂 A przynajmniej ja jestem z niego najbardziej zadowolona :)
POV: Monika
- gdzie Wy byliście?! - zapytałam widząc nadchodząca dwójkę - dlaczego nie było Was tak długo?!
- mamo, przecież nic się nie stało. Byłam z Paulem. Chciał porobić sobie zdjęcia i dostał autograf swojego ulubionego piłkarza! - powiedziała, jednak nie zauważyłam wielkiej radości - to ten sam Pan co na wakacjach zabrał mi ciasto!
- Paul, wróć proszę do swoich rodziców. My zaraz przyjdziemy. Są zaledwie cztery kroki stad, prowadzić Cię? - zapytałam, chłopiec zdawał się jednak doskonale znać każdy zakątek tego stadionu na co odetchnęłam.
Przykucnęłam obok małej poprawiając jej rozczochrane włosy- kochanie, rozmawiałaś z tym panem?
- tak, i nawet mnie rozpoznał - usłyszałam, i momentalnie zaschło mi w gardle - czy możemy jednak porozmawiać o tym w domu? Chce obejrzeć z Paulem mecz jego ulubionego zespołu. To w końcu mój prezent urodzinowy
- dobrze, masz racje. Chodźmy - pociągnęłam ja za rękę i wróciłam na nasze miejsca.
Całe 90 minut nie moglam się skupić. Nieświadomie mój wzrok wędrował w stronę sektory VIPow, nigdzie nie wypatrzyłam jednak ciemnoskórego zawodnika. Może nie miałam świetnego wzroku, jednak jego sylwetkę rozpoznałabym wszędzie.
W przeciwieństwie do mnie, Meliska bawiła się swietnie. Cały mecz głośno dopingowała paryżan naśladując wszystko, co robił Paul.Dotarłyśmy do domu około 22, i gdy miałam nadzieje, ze mała padnie, ta nabrała drugiej dawki energii, i po kąpieli prawie biegała po suficie. Zrobiłam jej gorącego mleka i postanowiłam porozmawiać o wydarzeniach sprzed kilku godzin.
- wole gorąca czekoladę
- masz już wystarczająco dużo energii jak na 22:30. Kochanie, powiedz mi proszę, czy rozmawiałaś z tym piłkarzem o czym więcej niż wakacje?
- rozmawiałam - powiedziała patrząc na mnie spod rzęs
- a o czym? - zapytałam delikatnie
- a dostanę ta czekoladę? - uśmiechnęła się cwano podpierając rękę na brodzie
- Ty mała szantażystko! - zasmialam się głośno - dostaniesz jutro dwie gorące czekolady jak mi powiesz. Dzisiaj naprawdę jest już za późno. Nawet byś nie dopila.
- No dobrze. Rozmawialiśmy o tym, ze szkoda mi bluzki na jego podpis - wzruszyła ramionami od niechcenia a ja parsknelam śmiechem
- naprawdę?
- tak. Chciał mi się podpisać, bo myślał ze tak jak Paul jestem jego fanką, wyobrażasz sobie? Odsunęłam się i powiedziałam ze nie chce.- popijała ciepłe mleko, a jej powieki zdawały się robić coraz cięższe
- a co on na to?
- chyba nadal był zły, ze wtedy pierwsza wzięłam ciasto.
- i to wszystko?
- tak - odpowiedziała po chwili zastanowienia i ziewnela
- Bogu Dz...
- a nie! Jeszcze najważniejsze! - słysząc to, westchnęłam, opuszczając dłonie w bezsilności - powiedział że pewnie nastawił mnie Jack, i myślał, ze ten jest moim prawdziwym tatą. No ale mu powiedziałam, że był takim jakby przyszywanym, bo nie można przecież kłamać. Chce mi się spać. Mamo! Mamooo - mówiła, tarmosząc mnie za ramie, jednak ja opadłam blada na fotel nie wiedząc co powiedzieć. Nie mogłam jej winić, jednak to co usłyszałam wywróciło mój świat do góry nogami.
CZYTASZ
Lost in the reality
FanfictionOn, wyjeżdżając na Mistrzostwa Świata wewnętrznie borykał się z problemami. Skrzywdzony przez los zakładał na siebie maskę bufona. Ona nie miała w życiu łatwo. Toksyczny ojczym, niejednokrotnie przekraczający powszechnie przyjęte granice zmienił ją...