POV Kylian
Siedziałem z chłopakami przy jednym ze stolików. Na urodzinach Polskiego zawodnika, pojawiło się bardzo dużo osób, co nikogo specjalnie nie dziwiło. Cały hotel zapakowany jest męskimi osobnikami, a dla nas przecież każda okazja do imprezy jest dobra. Rozmawialiśmy o nadchodzącym meczu, gdy Giroud podniósł się z krzesła, poprawiając koszulę
- dobra Panowie, czas na działanie. Patrzcie, i uczcie jak to się robi! - wykrzyczał, prostując się jak paw - no co Mbappe, Ty serio taki głupi jesteś, myśląc że ta akcja z wywiadem powstrzyma mnie przed zaliczeniem tej panienki? - zaśmiał się, patrząc w moją stronę i odszedł w kierunku baru, gdzie pojawiła się brunetka. Nieświadomie zacisnąłem pięści, i zirytowany szybko przechyliłem zawartość kolejnego drinka. Obserwowałem rozwój sytuacji, i ku mojemu zaskoczeniu, po chwili zauważyłem na jej ustach szeroki uśmiech. Skinęła głową do barmana, który następnie postawił przed nią dwa nowe napoje. Uśmiechnęła się do Oliviera, podsuwając mu jedną ze szklanek. Ukazując rządek białych zębów, wyciągnęła do niego rękę, podając swoje imię. Im dłużej rozmawiali, tym we mnie bardziej się gotowało.
- wyluzuj, zaraz wybuchniesz - usłyszałem z boku - wiesz jaką dasz mu satysfakcję, jak zobaczy, że Cię wkurwił? Przecież właśnie o to mu chodzi
- stary, ona z nim nie zamieniła wcześniej więcej niż jednego zdania! Nie wie, jakim jest dupkiem, a od pięciu minut siedzi, i się do niego cieszy!
- jesteś zazdrosny Kylian
Zaśmiałem się głośno. Ja? Zazdrosny? Ona po prostu mnie wkurza.
- nie jestem zazdrosny. Mówiłem Ci, ona jest psychiczna. Nie widzisz, że ma dwugiegunówkę? - zapytałem z przekonaniem, jednak Kimpembe tylko głośno parsknął
- hmmm, ma dwubiegunówkę, a mimo to od tygodnia gadasz tylko o niej. Rozumiem, że marzysz o otwarciu prywatnego szpitala psychiatrycznego, a ona po prostu jest Twoją pierwszą potencjalną pacjentką? Weź pij i nie pierdol - kontynuował, podając mi kolejną porcję Whiskey -może ja nie mam wielkiego doświadczenia z kobietami, bo Świata poza żoną nie widzę, ale jak na moje to Ty po prostu chciałbyś teraz być na miejscu Oliviera - dokończył i przyjacielko poklepał mnie po plecach, a ja po cichu przyznałem mu rację. Chciałbym.
Kolejny raz spojrzałem w stronę baru. Nadal tam siedzieli ciągle zaśmiewając się w głos. Nie chcąc dalej na to patrzeć, udałem się w stronę tarasu, siadając na jednej z betonowych ławek. Przede mną rozpościerał się widok piękniejszej części Kataru, widowiskowo oświetlonej w godzinach wieczornych. Migocące w oddali światełka niesamowicie mnie relaksowały. Głośno wypuściłem z ust powietrze, zatracając się w przemyśleniach. Nie wiem, ile czasu tam spędziłem, lekko chłodniejszy wiatr sugerował, że trochę się zasiedziałem. Przymknąłem oczy, chcąc jeszcze trochę tu pobyć. W pewnym momencie do moich nozdrzy dobiegł zapach słodkich perfum. Uchyliłem powieki, a kątem oka zauważyłem stojącą po lewej stronie postać
- mogę się dosiąść? - usłyszałem jej głos
- niestety ławka jest dwuosobowa, Olivier się już nie zmieści
- a widzisz go tu gdzieś? - zapytała, patrząc mi w oczy. Jej spojrzenie zdradzało, że przez czas mojej nieobecności, wypiła dużą ilość alkoholu - Twój kolega chyba myśli tylko penisem - powiedziała pewnie, lecz po chwili spuściła wzrok zawstydzona - sorry, byłam pewna, że pomyślałam, a nie powiedziałam.
Zaśmiałem się lekko, przesuwając się na ławce tak, by ustąpić jej miejsca. Była zdecydowanie bardziej odważna niż zazwyczaj, wogóle nie zwracając uwagi, że usiadła zdecydowanie bliżej, niż normalnie by chciała. Poczułem na ramieniu ciepło jej skóry, na co przeszły mnie przyjemne dreszcze. Uśmiechnąłem się pod nosem, ciesząc się z obrotu sytuacji
CZYTASZ
Lost in the reality
FanfictionOn, wyjeżdżając na Mistrzostwa Świata wewnętrznie borykał się z problemami. Skrzywdzony przez los zakładał na siebie maskę bufona. Ona nie miała w życiu łatwo. Toksyczny ojczym, niejednokrotnie przekraczający powszechnie przyjęte granice zmienił ją...