9.

344 7 0
                                    

Czułam, jak mało brakowało, bym straciła nad sobą kontrolę. Totalnie nie rozumiałam co się ze mną działo. Wczoraj paraliż, a dzisiaj po realnym ataku zagrożenia prawie leci mi ślinka na widok francuza opartego o ścianę windy? Musiałam doprowadzić się do porządku i nadal zachowywać się tak, jak wcześniej.

- dziękuje za pomoc i za odwiezienie w jednym kawałku. Jestem Ci winna przysługę - powiedziałam pospiesznie, czekając aż znajdziemy się na odpowiednim piętrze

Po raz kolejny tego wieczoru zrobił dwa kroki w przód znajdując się w niebezpiecznie bliskiej odległości.

- umów się ze mną

- nigdy w życiu - powiedziałam odważnie, starając się by tok mojego głosu zabrzmiał jak najbardziej wiarygodnie. Gdybym mogła, walilabym już głowa w ścianę karcąc się za ilość wypitego dziś alkoholu. Poczułam jak zbliża swój zarost do mojego policzka, a na ramionach rozchodzi się przyjemne ciepło jego z jego ust. Nieświadomie zagryzłam wargę, na co głośno wypuścił powietrze z ust

- jesteś pewna, że nigdy w życiu? - zjechał dłonią w dół mojego biodra, opuszkami gładząc odsłonięte fragmenty ciała - przecież kto się czubi, ten się lubi - jego usta dzieło już od moich zaledwie kilka milimetrów

- stop! - krzyknęłam odskakując od niego gwałtownie- ja znam takich jak Ty Mbappe! Nie dam Ci tej satysfakcji.  Zejdź mi z drogi, dojechaliśmy.

- z jednej strony lubię jak jesteś taka zadziorna, z drugiej wersja sprzed kilku minut podoba mi sie zdecydowanie bardziej.

- wiesz co Ci powiem? Jesteś po prostu niewyżyty. Zapomnijmy o tym wieczorze. Jeszcze raz dziękuję za pomoc, nie wiem co by było gdyby nie Ty.

- nie myśl, że zapomnę o tej przysłudze - powiedział puszczając mi oczko, i kartą otworzył drzwi swojego pokoju. Szybko znalazłam się u siebie, zdejmując niezbyt wygodne szpilki. Wzięłam szybki prysznic i zmęczona odpłynęłam w krainę Morfeusza.

Dzisiaj mecz Francuzów. Oczywiście zostałam do niego przydzielona, bo w niedalekiej przyszłości mogą być przecież rywalami Polaków. O 9:00 zeszłam na śniadanie, uśmiechając się na wejściu do hosta.

- dzień dobry - powiedziałam grzecznie, szukając wzrokiem wolnego miejsca. Zjedzenie pyszności nie zajęło mi długo. Z powodu odbywających się dzisiaj meczów, o tej porze w jadalni nie było już praktycznie nikogo. Na stadionie razem z ekipa kamerzystów zjawiłam się po dwóch godzinach. Zarówno ekipa Francji jak i Australii chodziła już po murawie w klubowych dresach, zapoznając się z obiektem. Cześć z nich miała na głowie masywne słuchawki, motywując się za pomocą lecących w nich piosenek, inni z kolei wesoło rozmawiali, rozładowując napinającą się przed meczem atmosferę. Obserwowałam każdego z nich, co chwila zapisując na kartkach co ciekawsze spostrzeżenia. Największy uśmiech na mojej twarzy pojawił się, gdy w oddali zauważyłam polskiego sędziego- Szymona Marciniaka, z którym bardzo dobrze znamy się z boisk Ekstraklasy.

- Szymon! Jak się ciesze, że sędziujecie w tym meczu. Myślałam że się poddam, ale teraz przynajmniej będę miała dla kogo oglądać to widowisko!

- haha, No tak. Pamietam, ze nie przepadasz za ekipa Deschampsa. Mam nadzieje, że chociaż moja osoba nieco uprzyjemni Ci ten czas. Słuchaj, oprócz naszych piłkarzy niewiele tu jest Polaków. Może masz ochotę wyskoczyć z naszą ekipą na drinka dziś wieczorem? Przylecieliśmy dopiero wczoraj, na nasz pierwszy mecz, nie mieliśmy jeszcze okazji gdziekolwiek wyjść.

- jasne z przyjemnością! Masz mój numer, pisz na godzinę przed, żebym miała czas sie ogarnąć - uwielbiałam Marciniaka. Był niezwykle zabawny, sympatyczny i profesjonalny. Jako jeden z niewielu sędziów, cieszył się szacunkiem zarówno wśród piłkarzy, jak i kibiców. Miałam cichą nadzieje, że to właśnie on zakończy Mundial i jako reprezentacja naszego kraju, posędziuje finałowe spotkanie. - trzymam kciuki. Będę bacznie obserwować, i nie omieszkam ocenić na wizji! - zaśmiałam się, machając na pożegnanie. Czując na sobie wzrok kamerzysty, ostatni raz poprawiłam marynarkę, wzięłam w ręce mikrofon i rozpoczęłam pierwsze telewizyjne wejście.

Pierwszym przeciwnikiem Francuzow na tych mistrzostwach była Australia. Mimo, ze bardzo liczyłam na niespodziankę, drużyna z dalekiego kontynentu przegrała to spotkanie 1:4. Oczywiście nawet raz nie mogło byc tak, by Mbappe nie strzelił chociaż bramki. Wszystkie jego sukcesy przekładały się na coraz śmielsze zachowania wobec mnie, a zwycięstwa zespołu z Europy zwykle kończyły się hucznymi imprezami. Nie miałam najmniejszej ochoty, by po raz kolejny mierzyć się z podpitym napastnikiem. Wiedziałam jednak, gdzie Francuzi uwielbiają świętować, a tam właśnie chciałam zabrać polski zespół sędziów. Około 21:00 stałam przed lustrem w obcisłej, bordowej sukience opryskując ciało duża ilością słodkich perfum. Na recepcji czekal już na mnie Szymon, śmiejąc się z opowiadanych przez kolegów historii.

- No dobry wieczór. Ładny mecz, piękny wynik, żadnych błędów sędziowskich, no jest co świętować! - uśmiechnęłam sie, podchodząc do grupy mężczyzn. Wsiedliśmy do taksówki, szybko pokonując niemałą odległość do klubu - to co, ja stawiam pierwszą kolejkę, na co macie ochotę?

- Monia, nie ma takiej możliwości! My zapraszamy, my stawiamy. Nawet nie próbuj. 4 razy Mohjito poproszę - zwrócił się do barmana. A słuchaj, w sumie dobrze, że spotkaliśmy sie już na moim pierwszym meczu. Wiem, że masz dużo pracy, ale słyszałem że wysypał się tłumacz języka angielskiego. Nie ze wszystkich konferencji, ale na pewno z polskiej, francuskiej, i portugalskiej grupy. O ile pamietam, nie raz przy tym pracowałaś

- stare czasy. Poza tym nie wiem jak miałabym to połączyć. Przecież ja tutaj 90% czasu spędzam przy telewizji!

- na Mistrzostwach konferencje odbywają się godzinę po meczu, nie 10 minut jak w Ekstraklasie. Dałabyś radę. To kilka meczów, a może otworzą się jakieś nowe możliwości

- wyjazd na ten turniej to już dla mnie nowe możliwości - odpowiedziałam. Widząc jednak wzrok trójki polskich sędziów, szybko dodałam - no dobra, zastanowię się. Jutro na kolacji możecie atakować mnie o decyzje obiecuje! - zaśmiałam się, teatralnie podnosząc dwa palce, a następnie upiłam łyk swojego drinka

- ooo, nasi dzisiejsi zwycięzcy! Nigdy nie zrozumiem, czemu podczas turniejów piłkarze pozwalają sobie na imprezy - usłyszałam głos Marciniaka, i skierowałam swój wzrok w stronę wejścia do klubu. Grupka francuskiej zawodników kierowała się w stronę swojej loży, otoczona pokaźna liczbą ochroniarzy. Na widok Mbappe wywróciłam zirytowana oczami, co nie uszło uwadze Szymona

- odpuściłabyś. Czemu ich nie lubisz?

- długa historia. A ta ich cała gwiazda to po prostu zwykły cham.

- Mbappe? - zaśmiał się - nie zgodzę się. Wielu piłkarzy takiego kalibru poznałem w swoim życiu, i o nim nie dam złego słowa powiedzieć. Tak pracowitych i mądrych ludzi piłka już dawno nie widziała. Aaaaah! To o Tobie się mówi w szatniach!

- co takiego? - spojrzałam na niego zszokowana

- dzisiaj usłyszałem, że Francja może tego Mundialu nie wygrać, bo ich wielka gwiazda bardziej skupia sie na pięknej dziennikarce, niż na treningach

- dobre żarty. To palant jest. Najpierw leżał i darł sie pijany pod moimi drzwiami, później na treningu omal nie zabił mnie piłką, a na koniec próbował sto razy się ze mną umówić.

- oj Monia Monia, z tego co wiem, to podobnie wyglądała Twoja znajomość z Bartkiem, czy nie? - zauważył, puszczając mi oczko.

Lost in the realityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz