8.

341 7 0
                                    

- Monia, idziesz z nami do klubu? - usłyszałam wchodzącego mi do pokoju bez pukania Bartka - No co się tak patrzysz? Ducha zobaczyłaś? Mamy przerwę między meczami, kilku chłopaków z różnych ekip się zgrało, i pomyśleliśmy, ze Tobie tez przyda się dobre towarzystwo!

- Bartek, zacznijmy od tego, że wlazłeś tu jak do siebie, nawet nie zapukałes.  Czy to, że w tym hotelu są sami faceci oznacza, że nie mam już żadnego prawa do prywatności?! - zapytałam wkurzona, patrząc na Kapustke spod byka

- oj nie gniewaj się!z reszta Twój humor sam za siebie mówi. Potrzebujesz się wyluzować. Z reszta Szczęsny powiedział, że bez Ciebie nie idzie!

-bo?

- No z kim on się napije?! Monia nie daj się prosić! Chyba kilka lat nie byłaś już w klubie, co?

- i bardzo mi z tym dobrze. Nie mam ochoty na podryw pijanych typów

- o to tez zadbaliśmy. Zamówiliśmy największą lożę. I do tego prywatną, jak nie będziesz chciała, to po prostu z niej nie wyjdziesz. Długo mam Cię jeszcze namawiać?

- dobrze, pójdę żebyście się ode mnie po prostu odczepili. Jestem tu w celach zawodowych.

- No co Ty?! To chyba jak my wszyscy- powiedział z głupim uśmiechem, wychodząc z pokoju.

Po 40 minutach czekałam już na windę. Co chwila zerkałam na zegarek zniecierpliwiona długim oczekiwaniem.

- mogę jechać z Tobą, czy dla własnego bezpieczeństwa powinienem wybrać schody? - usłyszałam po swojej lewej stronie

- jeśli nie odpalisz w windzie jakiegoś francuskiego łomotu na głośnikach, to możesz - odpowiedziałam nie zaszczycając go najmniejszym spojrzeniem. W końcu zauważyłam zapalające się światełko naszego piętra, i usłyszałam charakterystyczny dźwięk, oznaczający przyjazd windy. Weszłam do środka opierając się o metalową poręcz. Czułam jak wzrok Mbappe wędruje po całym moim ciele. Kątem oka spojrzałam na jego sylwetkę. Idealnie wyprofilowane mięśnie, opinane przez czarna koszule wyglądały perfekcyjnie, a ja poczułam jak moje policzki palą się pod ciemnymi rumieńcami.

- pięknie wyglądasz - usłyszałam

- dziękuję. Ty tez bardzo dobrze wyglądasz - zdobyłam się na milszy ton, zerkając w jego stronę. Nadal bezczelnie się we mnie wgapiał - ale nie musisz ciągle się na mnie patrzeć. To krępujące

- zawstydzam Cię? - podszedł nieco bliżej, a ja o dziwo nie zaczęłam panikować. Nie wiedziałam tylko, czy powodem takiego obrotu spraw, jest wczorajsze przeżycie na siłowni, czy jednak to, że Mbappe wyglądał niesamowicie seksownie. W ostatniej chwili przed zagryzieniem wargi, zdołałam się opanować i nie okazałam mu swojej chwili słabości.

- ani trochę - powiedziałam odważnie, w końcu decydując się ja spojrzenie mu w oczy - nigdy Ci się to nie uda

- myśle, że nawet jeszcze dziś wieczorem uda mi się to kilka razy - powiedział mi na ucho, po czym wyszedł z windy, której drzwi otworzyły się chwile temu.

Podeszłam szybko do grupy Polaków, w której zauważyłam chyba większość naszych piłkarzy. Wszyscy wydawali się być w świetnych humorach, zachowując się tak, jakby szli ja imprezę po długim okresie abstynencji.

- to co, jedziemy? - odezwał się nagle Lewandowski - No co? Jakbyście jedli tyle tych obrzydliwych kulek mocy i batonów co ja, tez by się wam spieszyło do kieliszka. No zapraszam Państwa, taksówki już czekają.

Po niecałych dwóch godzinach w klubie czułam jak procenty uderzają mi do głowy. Wszystkie piłkarskie ekipy już dawno złączyły ze sobą swoje stoliki i wszyscy bawiliśmy się razem. Mimo, że byłam jedyną kobietą w loży, poza częstymi spojrzeniami, nie czułam się szczególnie napastowana.
Właśnie odbierałam od barmana kolejnego drinka z i z zamiarem zapalenia papierosa udałam się przed budynek. Wyjęłam z torebki paczkę, i wsadziłam wyrób nikotynowy do ust.

- co taka piękna Pani robi w klubie sama? - usłyszałam podpity głos

- nie jestem sama. A nawet jakbym była, to nie byłabym zainteresowana - próbowałam uciąć rozmowę

- o, i wygadana. Lubię takie - powiedział, podchodząc na niebezpieczna odległość - ładna jesteś. Po co marnować czas w klubie, jak możemy go lepiej wykorzystać. Znam tu niedaleko przyjemna plaże. Pójdziemy, pogadamy, zrobisz mi dobrze - w tym momencie moja ręka z ogromną siłą uderzyła go w policzek

- spierdalaj. Idź szukać szczęścia gdzie indziej - już chciałam odejść, gdy na nadgarstku poczułam mocne dłonie, przyciągające mnie do siebie

- nie tak szybko. Lubisz ostro? Będziesz miała ostro - powiedział, ciągnąc mnie w stronę ulicy

- zostaw mnie, kurwa! - krzyknęłam mając nadzieje, że zwrócę uwagę kogokolwiek z tłumu. Starałam się wyrwać, miał jednak nade mną ogromną przewagę. Nie wiem kiedy poczułam silne szarpnięcie, i po chwili upadłam na chodnik, odwracając wzrok w stronę napastnika. Nie zobaczyłam go jednak nad sobą. Mój największy wróg, Kylian Mbappe, w tym cholernie seksownym garniturze, wymierzał kolejne ciosy, przyciskając nieznajomego do ziemi.

- spróbuj jeszcze raz się do niej zbliżyć, a urwę Ci jaja, obiecuje! A teraz spierdalaj. No spierdalaj powiedziałem, albo dzwonie na psy! Nic Ci nie jest? - zapytał, pomagając mi wstać. Bez słowa zapytania, wziął mnie mocno w ramiona, co jakiś czas głaszcząc moje włosy - Odprowadzę Cie do hotelu, dobrze? Chyba, że chcesz tu jeszcze zostać

- nie, nie chce. Do hotelu trafie, nie musisz mnie odprowadzać. Zamówię taksówkę.

- nie ma mowy. Z reszta i tak mi się tu nie podoba - powiedział, drapiąc sie w tył głowy i uśmiechnął się nieśmiało

- zawstydzam Cię? - palnęłam, zanim wydźwięk tego pytania zabrzmiał w mojej głowie

- tak. Trochę tak. - powiedział bez chwili zastanowienia, tym razem głęboko patrząc mi się w oczy - i bardzo mi się to podoba. Co więcej, ja myśle, że Ty też się trochę zawstydzasz - odsunął kosmyk moich włosów za ucho, prawie niewyczuwalne przesuwając palcem po moim policzku

- mówiłam Ci już, ani trochę - wzruszyłam ramionami błądząc spojrzeniem po ziemi, wiedząc ze ilość alkoholu nie pomoże mi w ukryciu podniecenia - jedzmy już, jeśli musisz jechać ze mną

- nie muszę, ale chce. Daj mi się chociaż upewnić, ze jesteś bezpieczna

- czemu tak Ci zależy? Przecież jestem wredną sąsiadką, nie pamiętasz?

- okej, to było głupie, masz racje. Swoją drogą, nadal czekam na rewanż!

- jestem mądrzejsza! Zrezygnowałam z rewanżu.

Cała podróż taksówką minęła nam w milczeniu. Mimo, że się do siebie nie odzywaliśmy, chyba oboje czuliśmy, jak atmosferę między nami, zdaje się zagęszczać. Największy jednak test miał przyjść, gdy zamknęły się za nami drzwi windy.

Lost in the realityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz