Przez cały trening francuskich zawodników czułam się i obserwowana, i obgadywana. Starałam się skupić na robieniu notatek do nadchodzących materiałów, jednak ciągle spojrzenia powoli wyprowadzały mnie z równowagi. Gdy w pewnym momencie piłka wylatując z boiska uderzyła centymetry nade mną, czułam ze zaraz wybuchnę.- wybacz. Nie zauważyłem Cię - usłyszałam z ust rozbawionego sytuacja napastnika
- doprawdy? A ja mam dziwne wrażenie, że wiercisz we mnie dziurę wzrokiem od samego początku. Mógłbyś sobie tylko darować obrabianie mi dupy. Jeśli coś do mnie masz, po prostu mi to powiedz - mówiłam, podchodząc bliżej niego - boli Cię, ze jednak nie każda ślini się na Twój widok? - spojrzałam mu głęboko w oczy. Ten tylko uśmiechnął się, delikatnie zagryzł wargę i schylił się po leżąca przy moich nogach futbolówkę. Mimo, że trening powoli dobiegał już końca, a zawodnicy maja za sobą dobre 60 minut biegania, do moich nozdrzy dotarł przepiękny, seksowny i niesamowicie męski zapach perfum francuskiego zawodnika. Nieświadomie przymknęłam oczy otumaniona przyjemną wonią. Stop! Stop! Powrót na ziemie! - nie odpowiedziałeś na pytanie
- dawałem Ci czas, byś mogła się nawdychać. Jak coś to Hugo Boss. - powiedział, puszczając mi oczko i odbiegł w stronę kolegów, pozostawiając mnie w totalnym zawstydzeniu. Szybko zabrałam z ławki swoje rzeczy i wkurzona na zaistniała sytuacje wyszłam ze stadionu.
Po 20 minutach znalazłam się w swoim pokoju hotelowym. Gdy udało mi się skończyć wszystkie obowiązki mogłam w końcu odpocząć, i wyrzucić z siebie wszystkie dzisiejsze emocje. Założyłam sportowy zestaw, na nogi naciągnęłam białe adidasy i skierowałam się w stronę hotelowej siłowni. Ucieszyłam się, gdy zobaczyłam, ze stoi pusta. Włożyłam do uszu słuchawki i włączyłam na telefonie ulubiona playlisty. Rozpoczęłam trening od bieżni, by po 30 minutach przenieść się na ciężary. Od kilku lat, a konkretnie od gwałtu, siłownia stała się moją ucieczką. Porządne zmęczenie zawsze na koniec dnia dawało mi tak bardzo potrzebną w życiu satysfakcję i radość.
Gdy wykonywałam kolejne ćwiczenia drzwi do pomieszczenia otworzyły się, a moim oczom ukazał się oczywiście Mbappe.- czy Ty mnie prześladujesz? - zapytałam wyjmując jedna ze słuchawek - to zaczyna sie już robić przerażające - powiedziałam
- czy ja wiem? Nie wyglądasz na przerażona - odpowiedział, pojawiają się bliżej mnie. Drugiego tak bliskiego spotkania z francuskim zawodnikiem dzisiaj nie przeżyję.
- czego ode mnie chcesz? - zapytałam, robiąc krok w tył. Mimo, ze stał przede mna wielki gwiazdor, i wiele kobiet oddałoby wszystko by znaleźć się na moim miejscu, ja poczułam paraliżujący strach. Przełknęłam głośno ślinę, czując napływające do oczu łzy. Mimo, ze bardzo chciałam, nie potrafiłam się opanować. Wspomnienia powróciły jak bumerang, a całe moje ciało zesztywniało. Od chwili nie byłam nawet w stanie patrzeć mu w oczy. W sekundę zamieniłam się w bezbronną istotę, której nawet mucha mogłaby zrobić krzywdę.
- hej, hej - usłyszałam, lecz ton jego głosu wydawał sie inny niż do tej pory - co się dzieje? Przecież ja Ci nie chce zrobić krzywdy, spokojnie - zobaczyłam, ze odsuwa się na bezpieczna odległość - lepiej?
- yhm. Muszę już iść, przepraszam. - rzuciłam, ruszając się z miejsca. Przerzuciłam ręcznik przez ramie i wybiegłam z pomieszczenia. Dopiero w pokoju pozwoliłam sobie na płacz. Zakryłam usta poduszką, by głośny krzyk został jak najbardziej stłumiony. Nie mogłam sobie wybaczyć, że to właśnie on był świadkiem tej sytuacji. Wzięłam do ręki paczkę papierosów wychodząc na balkon. Usiadłam na metalowym krześle, zaś wyprostowane nogi oparłam o jedna z wysokich barierek. Zaciągając się dymem patrzyłam na piękna panoramę Kataru.
- to ja przepraszam. Jeśli zrobiłem coś, co sprawiło Ci przykrość, to naprawdę przepraszam, ale - usłyszałam po swojej prawej stronie - nie jestem takim dupkiem, za jakiego mnie uważasz. I jeśli sądzisz, że mógłbym Cię tam skrzywdzić, to bardzo mi przykro
- to nie tak - zdobyłam sie na krótka odpowiedz, nadal ocierając łzy - byłeś w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie. Zapomnijmy o tym. - powiedziałam, gasząc papierosa
- powiedz mi coś o sobie, jesteś strasznie tajemnicza.
- nie mogę, Kylian. To co wiesz, musi Ci wystarczyć. Dobranoc.
- a możesz mi obiecać chociaż jedna rzecz?
- dlaczego miałabym to robić?
- powiedzmy, ze zadośćuczynienie za dzisiejsze nieporozumienie na siłowni
- niech będzie, słucham - powiedziałam zaciekawiona, czując ze po raz pierwszy mały uśmiech zagościł na mojej twarzy, mimo ze nie przepadałam za Francuzem
- rzucisz to świństwo. Może się nie lubimy, ale nawet mój największy wróg nie powinien się tak truć - wskazał na leżąca na stoliku paczkę - i jak Francja dostanie się do finału tego turnieju, to Ty zrobisz ze mna wywiad. Nie tak jak dzisiaj jakiś Twój kolega. Nie rób ze mnie takiego potwora, którego trzeba się bać.
Rano obudziłam się w całkiem dobrym humorze mimo nieziemsko wczesnej godziny. Pierwszy mecz Polski na tych zawodach odbywał się dzisiaj o 14. Dlatego już o 6 rano byłam po zjedzonym śniadaniu, gotowa do wyjazdu na stadion by dopiąć wszystko na ostatni guzik. Z moim montażysta przeglądaliśmy wszystkie stworzone materiały, by upewnić się, że dostarczymy widzom najwyższa jakość. Na godzinę przed meczem miałam umówiony wywiad z selekcjonerem naszej reprezentacji, Czesławem Michniewiczem. Mimo, ze przez długi czas był trenerem mojej ukochanej Legii, nie przepadałam za rozmowami z nim. Wiecznie krążył dookoła, zamiast udzielać konkretnych i satysfakcjonujących wypowiedzi.
Po bardzo słabej grze, mecz zakończył się remisem. Moja praca zakończyła się dopiero późnym wieczorem, gdy ostatnie z nagrań udało nam się zmontować. Mój blogi odpoczynek w pokoju, postanowiła jednak zakłócić impreza w pokoju obok- no nie. No kurwa no nie. Jeden dzień był normalny, żeby znowu stać się dupkiem! - wkurzona ubrałam się w leżące na fotelu spodnie dresowe, pozostając jednak w sportowym staniku z adidasa. Mocno zapukałam do drzwi sąsiada, który pojawił się w ich progu po krótkiej chwili
- wow, niezły kaloryfer - powiedział, lustrując wzrokiem dokładnie całe moje ciało, szczególna uwagę poświęcając jednak mojej kratce na brzuchu
- dzięki. Możecie, z łaski swojej, wyłączyć to francuskie badziewie, bo niektórzy chcą odpocząć?!
- po pierwsze nie możemy, a po drugie to żadne badziewie. To ze Wy tam u siebie na polskiej wsi macie jakieś disco polo, nie oznacza ze reszta świata tez nie ma gustu muzycznego. Coś jeszcze? - zapytał, krzyżując ręce na piersi
- jest już grubo po ciszy nocnej, a Wy chyba za dwa dni macie mecz? Alkohol to chyba nie jest najlepszy pomysł?
- a Ty jesteś co, nasza opiekunka? Zajmij się sobą. Jeśli nie masz już żadnych dodatkowych uwag, to pozwól ze szczęśliwi ludzie nadal będą bawić się na imprezie. Dobranoc
- jednak jesteś chamem tak jak myślałam. Nie potrafisz pic to nie pij.
- co tutaj się dzieje?! Ooo pani dziennikarka! - moim oczom ukazał się równie podpity już Grizou - przepraszamy ze tak głośno, ten dureń tu ciagle coś podgłaśnia bo ma jakiegoś wrednego sąsiada. Wejdziesz? - ukazał szereg białych zębów. Z wyższością spojrzałam się na Mbappe i podparłam ręce o biodra.
- wrednego sąsiada, mówisz? Jeszcze zobaczymy, jak bardzo wrednego. Będę Twoim największym koszmarem, Mbappe. Akurat to, mogę Ci obiecać. - powiedziałam, i z ogromnym uśmiechem na ustach wróciłam do swojego pokoju, by opracować plan jak zamienić ten turniej w największe piekło francuskiego zawodnika.
CZYTASZ
Lost in the reality
FanfictionOn, wyjeżdżając na Mistrzostwa Świata wewnętrznie borykał się z problemami. Skrzywdzony przez los zakładał na siebie maskę bufona. Ona nie miała w życiu łatwo. Toksyczny ojczym, niejednokrotnie przekraczający powszechnie przyjęte granice zmienił ją...