63.

192 12 4
                                    

Tyle mnie nie było, że musiałam napisać Wam coś jeszcze, choćby miało być mega krótkie. Enjoy! :-)

Jak myślicie, co się teraz wydarzy?

Od tamtego wieczoru unikamy się jak ognia. To znaczy, ja unikam Kyliana a on wydaje się mieć z tego niezły ubaw. Jak tylko widzę gdy wchodzi do kuchni, natychmiast wychodzę z pomieszczenia, mijam się z nim na korytarzach, i za wszelką cenę staram się nie widzieć jego wzorku, pod którym jestem w stanie ugiąć się w trzy sekundy. A nie mogę tego zrobić. Postanowiłam zachować na twarzy maskę obojętności, będąc święcie przekonaną, że to najlepsze wyjście z aktualnej sytuacji. Rozmawialiśmy tylko o Melissie, starałam się unikać innych tematów, bojąc się że szybko stracę czujność.

- mamo, a pójdziemy dzisiaj na mecz? - usłyszałam obok słodki głosik - dzisiaj jest Liga Mistrzów!

- a skąd Ty to wiesz? Paul ciągle rozmawia tylko o piłce?

- nie, jak siedziałam wczoraj z tata to wszystko mi opowiedział! Na świecie są różne ligi, podobno ta polska jest słaba, a dla najlepszych jest Liga Mistrzów, a tata jest najlepszy, więc w niej gra! - z jej ust wylewał się potok słów - no i dlatego też nie zjadł dzisiaj z nami śniadania! Bo pojechał już na stadion.

- pójdziemy, myślę że nie wybaczyłby, gdyby nas tam dzisiaj nie było. Ale przed meczem mamy jeszcze duuuużo czasu, dlatego może pójdziemy na spacer?

- na lody? - zapytała, a ja zauważyłam w jej oczach szalone iskierki

- niech będzie, aczkolwiek za wczorajszą przygodę z czekoladą o 23, powinnam trzymać się tej kary, którą już Ci zapowiedziałam. Masz ogromne szczęście, że nie mam serca karać Cię w dzień meczu. Tylko proszę, nie wykorzystuj już dobroci cioci Ewy, okej?

-okej! - odpowiedziała szczęśliwa i pognała do przedpokoju założyć swoje ulubione buty.

Po godzinie siedziałam na drewnianej ławeczce przyglądając się córce szalejącej na placu zabaw. Już miałam wołać ją do siebie, gdy poczułam na ramieniu silną dłoń. Natychmiast się odwróciłam, i poczułam jak tracę umiejętność oddychania, i logicznego rozumowania. Przede mną, stał nie kto inny jak mój znienawidzony ojczym, z szalonym uśmiechem na ustach. Był brudny, śmierdzący, i nie wyglądał jak człowiek, który może mieć dobre zamiary. Natychmiast podniosłam się do pozycji stojącej, cofając dwa kroki.

- w końcu udało mi się Ciebie złapać. I widzę, że w końcu nie samą! To która to Twoja?

- co tu robisz? Czego chcesz?

- doskonale wiesz, Ciebie. Uciekłaś ode mnie, a wiesz, że nie lubię jak ktoś ode mnie ucieka. Zdaje się, że dobrze Ci się teraz wiedzie. Na pewno jesteś w stanie odpalić tatusiowi kilka milionów, żeby świat się nie dowiedział co robiłaś w dzieciństwie.

- Ty sobie jaja robisz? Co ja robiłam w dzieciństwie? A może zadzwonisz do gazet i powiesz co Ty robiłeś w dzieciństwie? Może w końcu się przyznasz, że zgwałciłeś mnie po raz pierwszy jak miałam JEDENAŚCIE lat?! - podniosłam głos, skupiając na sobie uwagę obecnych w parku ludzi. - nigdy więcej masz nie pojawić się w moim życiu. Nie chcę Cię widzieć na oczy, rozumiesz? Jeszcze raz się do mnie zbliżysz i gorzko tego pożałujesz. - dokończyłam wściekła, i mocno roztrzęsiona podbiegłam do córki, szybko zabierając ją z placu zabaw. Biegnąc w stronę samochodu usłyszałam tylko cichnące już groźby, jednak nawet na chwilę się nie zatrzymałam.

- mamo, co się stało? - zapytała, gdy byłyśmy już w jednym z luksusowych samochodów Kyliana. Dziękowałam losowi, że kazał mi poruszać się swoimi autami, ponieważ jadąc moim autem, przed nikim nie byłabym w stanie uciec.

- Mel, jeśli kiedykolwiek jeszcze zobaczysz gdzieś tego Pana, nigdy go nie słuchaj. Najlepiej od razu mnie o tym informuj. Ten pan jest chory, i nie powinien nigdy się do Ciebie zbliżyć. Jeśli coś takiego będzie miało miejsce, masz natychmiast powiedzieć o tym mi i Kylianowi, jasne?

- tak mamo! Tylko że...

- tylko, że co? - zapytałam nieco poirytowana

- obiecałaś mi po placu zabaw lody - faktycznie, oczywiście nie zapomniała.

- czy możemy zrobić wyjątek, kupić wielkie pudło lodów i zjeść je na kanapie przed telewizorem? Bardzo proszę - zrobiłam słodką minkę mając nadzieję przekonać swoje dziecko

- super! A obejrzymy Króla Lwa?

- jeśli starczy nam czasu przed wyjściem na mecz, to oczywiście!

Gdy tylko znalazłyśmy się w domu, poprosiłam ochronę o wzmożoną czujność i nie informowanie francuza o niczym. Nie mogłam sobie pozwolić na rozkojarzanie go przed drugim meczem z FC Barceloną. Za dużo miał do stracenia. Po 19:30 znalazłyśmy się już na stadionie, szukając wzrokiem Paula i jego rodziców. Gdy tylko namierzyłyśmy blondyna, Mel od razu się do niego przytuliła, co nie uszło uwadze rozgrzewającego się na murawie Kyliana. Zmrużył oczy, spojrzał na mnie i wypowiedział bezgłośnie "żadnych chłopaków do 18stki!", pozostawiając mnie z ogromnym uśmiechem na ustach.

Lost in the realityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz