Cześć! Dzisiaj krótki rodzial, ale z kategorii tych waznych dla całej historii, wiec nie chciałam Was zostawiać na dłużej :) dajcie znać czy tak to sobie wyobrazaliscie :-)
DWA MIESIĄCE PÓŹNIEJ
- mamo, a pójdziemy jeszcze kiedyś na jakiś mecz? Pamietam jak poszłyśmy na mecz Jacka i nam się podobało! - usłyszałam słodki głosik - to może być mój prezent urodzinowy!
- na swoje czwarte urodziny moja słodka mała córeczka życzy sobie iść na mecz? Ja chyba śnie
- No mamoooo! W przedszkolu poznałam takiego Paula, i on powiedział, ze chodzi na mecze swojej ulubionej drużyny i zapytał czy nie pójdę z nim i jego rodzicami- wyznała szczerze
- a czy ten Paul Ci się przypadkiem nie podoba? Zwykle miałaś w przedszkolu koleżanki mała panno.
- jestem już duża i chyba mogę mieć kolegów? - zapytała podpierając ręce na biodrach
- oczywiście ze możesz. To jaka to drużyna?
- on mówi na to PSG - uśmiechnęła się słodko, a ja zesztywniałam - to pójdziemy?
- dobrze - powiedziałam nie chcąc sprawiać córce przykrości. Na tak dużym stadionie nie ma opcji, bym zostala przez kogokolwiek zauważona, co mocno mnie uspokajało - jutro możesz powiedzieć Paulowi ze pójdziemy, a ja porozmawiam z jego rodzicami
- dziękuje, jesteś najlepsza! I wiesz co? Przyjazd tutaj był super pomysłem! Pozostaje jeszcze tylko spotkać się z tata - powiedziała radośnie i pobiegła do swojego pokoju, a ja opadłam zmęczona na kanapę.
Przez ostatnie dwa miesiące niewiele się zmieniło, oprócz nastawiania Melissy do Paryża. Pokochała to miasto i obawiam się, ze jakakolwiek myśl o zmianie miejsca zamieszania spotkałaby się z natychmiastowa odmowa. Jesli chodzi o Kyliana, dwa razy odpisałam mu na SMS, nadal jednak nie zdradziłam, ze zdążyłam się już przeprowadzić. Nie wiedziałam jak to rozegrać. Codziennie wyrzucałam sobie, ze powiedziałam mu po pijaku o powrocie. Z drugiej strony coraz ciężej było mi ze świadomością, ze jestem gdzieś blisko, a on o tym nie wie. Zapewne gdyby nie to, co powiedziała mi w samolocie Melissa, to już dowiedział by się o mojej obecności, a może i nawet o istnieniu swojej córki. Jednak to, że tak mocno zaszedł jej za skore nie dawało mi spokoju. Przedstawienie ich sobie wywołałoby w małej niemiły szok i pewnego rodzaju traumę.
W sobotę wieczorem zajechalysmy na stadion w świetnych humorach, a Melissa wydawała się być przeszczęśliwa. Maszerowała odważnie za rękę ze starszym o rok Paulem, i zdawała się nie zauważać mojej obecności aż do momentu, gdy potrzebowała mojej zgody.
- mamooo, mogę iść z Paulem po autograf? Podobno piłkarze, którzy nie graja w danym meczu przychodzą na trybunę rodzinna! Mogę? Proszeee - tradycyjnie zrobiła oczy ze Shreka, a ja tradycyjnie nie odmówiłam
- tylko macie się pilnować! Nigdzie się od siebie nie oddalajcie! - poprosiłam
- dobrze. Kocham Cię mamo! To najlepsze urodziny w moim życiu! - powiedziała i juz jej nie było
- dzięki waszemu synowi moja corka nie marzy o żadnym innym prezencie, niż być tam gdzie on - zaśmiałam się zwracając w kierunku rodziców pięciolatka - aż się boje co będzie, jak dorośnie
Siedzieliśmy i rozmawialiśmy juz dobre pół godziny, a mój radar samotnej matki zaczął powoli wysyłać sygnały, że powinnam sprawdzić gdzie znajduje się Mel.
- coś długo ich nie ma - wyrzuciłam w końcu rozglądając się na boki
- spokojnie. Myśle ze jest ogromna kolejka. Pewnie cały stadion tam stoi. Zwykle przychodzi się na trybuny dla piłkarzy na murawie, jednak tym razem jest inaczej - powiedział ojciec Paula
- to znaczy? - dopytalam
- jak to? To Ty nie wiesz? Nam syn cała drogę opowiadał, że dzisiaj to wielki Kylian Mbappe ma odwiedzić trybunę rodzinna. Dlatego tyle tu ludzi
- o Boże - szybko podniosłam się z miejsca i pobiegłam w poszukiwaniu dziecka
POV Kylian
Lekka kontuzja spowodowała, ze nie występowałem dzisiaj w meczu. Prowokowanie pogłębienia urazu było zbyt głupie. Dostałem za to zadanie, które zawsze sprawiało mi ogrom przyjemności. Spotkanie z dzieciakami na trybunie rodzinnej zawsze było serdeczne i pełne dobrej energii. Na godzinę przed meczem pomaszerowałem w wyznaczone miejsce, a to jaki tłum zastałem, przerosło moje oczekiwania. Cierpliwie podpisywałem się na kartkach, koszulkach, piłkach i innych przedmiotach. Ilość wykonanych zdjęć prawdopodobnie przewyższyła tą z meczów w których gram. Jak zwykle dostałem masę pytań, a na niektóre z nich nie wiedziałem jak, lub nie mogłem odpowiedzieć. Sam przecież nie wiedziałem, czy i kiedy nastąpi mój transfer do Madrytu.
- jestem Twoim wielkim fanem! To było moje marzenie żeby Cię dotknąć! Nie umyje juz nigdy tej ręki! - usłyszałem głos małego chłopca, z ogromnym uśmiechem na twarzy. Trzymał mnie za łokieć tak, jakby sprawdzał czy to naprawdę ja.
- bardzo mi miło, dziękuje - uśmiechnąłem się serdecznie - gdzie Ci się podpisać?
- na koszulce i na ręku! I mojej koleżance tez! - wykrzyczał wskazując na odwróconą tyłem dziewczynkę - ej, Mel, to Kylian Mbappe mówiłem Ci o nim! - brunetka się odwróciła, a moja szczeka opadła az do ziemi. Córka Moniki i Jacka. A to oznaczało, ze Monika tez tu jest.
- cześć - powiedziałem kucając obok małej - pamiętasz mnie?
- niestety tak - odpowiedziała obrazona, krzyżując ręce na piersi - i nigdy nie zapomnę. Robisz okropne pierwsze wrażenie - powiedziała od niechcenia, a ja wewnętrznie zwijałem się ze śmiechu
- juz o tym rozmawialiśmy. To Ty mi wtedy zabrałaś ciasto
- i juz Ci powiedziałam, ze nie zabrałam, a po prostu byłam szybsza
- nazywaj to jak chcesz, ja swoje wiem. Jesteś tu z rodzicami?
- może z rodzicami, a może bez rodziców.
- szczerze wątpię. Chcesz autograf? - zapytałem zbliżając marker, a dziewczynka natychmiast się odsunęła
- nie, szkoda mojej bluzki - pokazała mi język, a ja zrozumiałem po kim miala ten charakter. Moja znajomość z jej matka, tez nie zaczęła się przecież kolorowo - Paul, słabych sobie wybierasz idoli - oznajmiła zwracając się do chłopca
- Ale Cię tata na mnie nastawił... to ze gramy w innych drużynach, nie oznacza ze trzeba buntować dziecko - powiedziałem w żarcie
- tata? Znasz mojego tate? Gra w piłkę? -zapytała przybierając dziwna minę, a ja zmarszczylem brwi
- co to za pytanie? Przecież byliśmy na tych samych wakacjach
- aaaa Jack - nieco posmutniała intensywnie się zastanawiając
- no Jack, a kto? - wzruszyłem ramionami
- ale Jack nie jest moim tatą. To znaczy był, ale takim przyszywanym - powiedziala bez skrępowania i łapiąc przyjaciela za rękę odmaszerowala w strone trybun pozostawiając mnie w całkowitym osłupieniu.
I wtedy do mnie dotarło. Słowa Neymara gdy kiedyś na ekranie telewizora po meczu pojawił się Grealish z małą, właśnie wtedy nabrały sensu.
- ładna córa, ale jakaś taka noooo... wiecie...
- co znowu? - zapytałem rozbawiony
- No wiesz - Brazylijczyk poruszył znacząco brwiami
- No nie wiem
- bardziej pasuje na moja córkę, albo Twoja. Jakaś taka ciemna jest!
CZYTASZ
Lost in the reality
FanfictionOn, wyjeżdżając na Mistrzostwa Świata wewnętrznie borykał się z problemami. Skrzywdzony przez los zakładał na siebie maskę bufona. Ona nie miała w życiu łatwo. Toksyczny ojczym, niejednokrotnie przekraczający powszechnie przyjęte granice zmienił ją...