52.

221 15 8
                                    

Cześć! Dzisiaj krótki rodzial, ale z kategorii tych waznych dla całej historii, wiec nie chciałam Was zostawiać na dłużej :) dajcie znać czy tak to sobie wyobrazaliscie :-)

DWA MIESIĄCE PÓŹNIEJ

- mamo, a pójdziemy jeszcze kiedyś na jakiś mecz? Pamietam jak poszłyśmy na mecz Jacka i nam się podobało! - usłyszałam słodki głosik - to może być mój prezent urodzinowy!

- na swoje czwarte urodziny moja słodka mała córeczka życzy sobie iść na mecz? Ja chyba śnie

- No mamoooo! W przedszkolu poznałam takiego Paula, i on powiedział, ze chodzi na mecze swojej ulubionej drużyny i zapytał czy nie pójdę z nim i jego rodzicami- wyznała szczerze

- a czy ten Paul Ci się przypadkiem nie podoba? Zwykle miałaś w przedszkolu koleżanki mała panno.

- jestem już duża i chyba mogę mieć kolegów? - zapytała podpierając ręce na biodrach

- oczywiście ze możesz. To jaka to drużyna?

- on mówi na to PSG - uśmiechnęła się słodko, a ja zesztywniałam - to pójdziemy?

- dobrze - powiedziałam nie chcąc sprawiać córce przykrości. Na tak dużym stadionie nie ma opcji, bym zostala przez kogokolwiek zauważona, co mocno mnie uspokajało - jutro możesz powiedzieć Paulowi ze pójdziemy, a ja porozmawiam z jego rodzicami

- dziękuje, jesteś najlepsza! I wiesz co? Przyjazd tutaj był super pomysłem! Pozostaje jeszcze tylko spotkać się z tata - powiedziała radośnie i pobiegła do swojego pokoju, a ja opadłam zmęczona na kanapę.

Przez ostatnie dwa miesiące niewiele się zmieniło, oprócz nastawiania Melissy do Paryża. Pokochała to miasto i obawiam się, ze jakakolwiek myśl o zmianie miejsca zamieszania spotkałaby się z natychmiastowa odmowa. Jesli chodzi o Kyliana, dwa razy odpisałam mu na SMS, nadal jednak nie zdradziłam, ze zdążyłam się już przeprowadzić. Nie wiedziałam jak to rozegrać. Codziennie wyrzucałam sobie, ze powiedziałam mu po pijaku o powrocie. Z drugiej strony coraz ciężej było mi ze świadomością, ze jestem gdzieś blisko, a on o tym nie wie. Zapewne gdyby nie to, co powiedziała mi w samolocie Melissa, to już dowiedział by się o mojej obecności, a może i nawet o istnieniu swojej córki. Jednak to, że tak mocno zaszedł jej za skore nie dawało mi spokoju. Przedstawienie ich sobie wywołałoby w małej niemiły szok i pewnego rodzaju traumę.

W sobotę wieczorem zajechalysmy na stadion w świetnych humorach, a Melissa wydawała się być przeszczęśliwa. Maszerowała odważnie za rękę ze starszym o rok Paulem, i zdawała się nie zauważać mojej obecności aż do momentu, gdy potrzebowała mojej zgody.

- mamooo, mogę iść z Paulem po autograf? Podobno piłkarze, którzy nie graja w danym meczu przychodzą na trybunę rodzinna! Mogę? Proszeee - tradycyjnie zrobiła oczy ze Shreka, a ja tradycyjnie nie odmówiłam

- tylko macie się pilnować! Nigdzie się od siebie nie oddalajcie! - poprosiłam

- dobrze. Kocham Cię mamo! To najlepsze urodziny w moim życiu! - powiedziała i juz jej nie było

- dzięki waszemu synowi moja corka nie marzy o żadnym innym prezencie, niż być tam gdzie on - zaśmiałam się zwracając w kierunku rodziców pięciolatka - aż się boje co będzie, jak dorośnie

Siedzieliśmy i rozmawialiśmy juz dobre pół godziny, a mój radar samotnej matki zaczął powoli wysyłać sygnały, że powinnam sprawdzić gdzie znajduje się Mel.

- coś długo ich nie ma - wyrzuciłam w końcu rozglądając się na boki

- spokojnie. Myśle ze jest ogromna kolejka. Pewnie cały stadion tam stoi. Zwykle przychodzi się na trybuny dla piłkarzy na murawie, jednak tym razem jest inaczej - powiedział ojciec Paula

- to znaczy? - dopytalam

- jak to? To Ty nie wiesz? Nam syn cała drogę opowiadał, że dzisiaj to wielki Kylian Mbappe ma odwiedzić trybunę rodzinna. Dlatego tyle tu ludzi

- o Boże - szybko podniosłam się z miejsca i pobiegłam w poszukiwaniu dziecka

POV Kylian

Lekka kontuzja spowodowała, ze nie występowałem dzisiaj w meczu. Prowokowanie pogłębienia urazu było zbyt głupie. Dostałem za to zadanie, które zawsze sprawiało mi ogrom przyjemności. Spotkanie z dzieciakami na trybunie rodzinnej zawsze było serdeczne i pełne dobrej energii. Na godzinę przed meczem pomaszerowałem w wyznaczone miejsce, a to jaki tłum zastałem, przerosło moje oczekiwania. Cierpliwie podpisywałem się na kartkach, koszulkach, piłkach i innych przedmiotach. Ilość wykonanych zdjęć prawdopodobnie przewyższyła tą z meczów w których gram. Jak zwykle dostałem masę pytań, a na niektóre z nich nie wiedziałem jak, lub nie mogłem odpowiedzieć. Sam przecież nie wiedziałem, czy i kiedy nastąpi mój transfer do Madrytu.

- jestem Twoim wielkim fanem! To było moje marzenie żeby Cię dotknąć! Nie umyje juz nigdy tej ręki! - usłyszałem głos małego chłopca, z ogromnym uśmiechem na twarzy. Trzymał mnie za łokieć tak, jakby sprawdzał czy to naprawdę ja.

- bardzo mi miło, dziękuje - uśmiechnąłem się serdecznie - gdzie Ci się podpisać?

- na koszulce i na ręku! I mojej koleżance tez! - wykrzyczał wskazując na odwróconą tyłem dziewczynkę - ej, Mel, to Kylian Mbappe mówiłem Ci o nim! - brunetka się odwróciła, a moja szczeka opadła az do ziemi. Córka Moniki i Jacka. A to oznaczało, ze Monika tez tu jest.

- cześć - powiedziałem kucając obok małej - pamiętasz mnie?

- niestety tak - odpowiedziała obrazona, krzyżując ręce na piersi - i nigdy nie zapomnę. Robisz okropne pierwsze wrażenie - powiedziała od niechcenia, a ja wewnętrznie zwijałem się ze śmiechu

- juz o tym rozmawialiśmy. To Ty mi wtedy zabrałaś ciasto

- i juz Ci powiedziałam, ze nie zabrałam, a po prostu byłam szybsza

- nazywaj to jak chcesz, ja swoje wiem. Jesteś tu z rodzicami?

- może z rodzicami, a może bez rodziców.

- szczerze wątpię. Chcesz autograf? - zapytałem zbliżając marker, a dziewczynka natychmiast się odsunęła

- nie, szkoda mojej bluzki - pokazała mi język, a ja zrozumiałem po kim miala ten charakter. Moja znajomość z jej matka, tez nie zaczęła się przecież kolorowo - Paul, słabych sobie wybierasz idoli - oznajmiła zwracając się do chłopca

- Ale Cię tata na mnie nastawił... to ze gramy w innych drużynach, nie oznacza ze trzeba buntować dziecko - powiedziałem w żarcie

- tata? Znasz mojego tate? Gra w piłkę? -zapytała przybierając dziwna minę, a ja zmarszczylem brwi

- co to za pytanie? Przecież byliśmy na tych samych wakacjach

- aaaa Jack - nieco posmutniała intensywnie się zastanawiając

- no Jack, a kto? - wzruszyłem ramionami

- ale Jack nie jest moim tatą. To znaczy był, ale takim przyszywanym - powiedziala bez skrępowania i łapiąc przyjaciela za rękę odmaszerowala w strone trybun pozostawiając mnie w całkowitym osłupieniu.

I wtedy do mnie dotarło. Słowa Neymara gdy kiedyś na ekranie telewizora po meczu pojawił się Grealish z małą, właśnie wtedy nabrały sensu.

- ładna córa, ale jakaś taka noooo... wiecie...

- co znowu? - zapytałem rozbawiony

- No wiesz - Brazylijczyk poruszył znacząco brwiami

- No nie wiem

- bardziej pasuje na moja córkę, albo Twoja. Jakaś taka ciemna jest!

Lost in the realityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz