51.

196 14 6
                                    

Stałyśmy na lotnisku obładowane tobołami mimo, ze zamówiłam tez ciężarówkę, która ma przewieźć większość naszych rzeczy i wczoraj wyruszyła w trasę.

- ale się cieszę! W końcu dom! - usłyszałam Ewkę przy uchu

- cicho! - skarciłam ją natychmiast, wskazując głowa na siedząca w kącie trzylatke. Mimo, ze o wyjeździe powiedziałam jej dobre dwa tygodnie wcześniej, nadal tego nie akceptowała, i praktycznie się do mnie nie odzywała. Kompletnie nie rozumiała dlaczego właśnie Paryż, i co takiego stało się z Jackiem - jak Cię tak usłyszy, to do Ciebie tez się nigdy więcej nie odezwie!

- strasznie długi ten bunt trzylatki - zauważyła, na co skarcilam ją wzrokiem - No co? Jakbym ja w wieku trzech lat zmieniała deszczowa Anglię na ciepłą i piękną Francje, to bym się cieszyła. No i przy okazji pozna ojca. A niee, czekaj. Jak ona może się cieszyć, skoro nadal nie wie po co tam leci? Ogarniesz się w końcu? Jesteś moja przyjaciółka, ale nie powstrzyma mnie to przed powiedzeniem, ze nie masz jaj.

- No co Ty? Nie wiedziałam. Masz coś mądrzejszego? A może mi powiesz jak mam jej powiedzieć? Może nalewając mleko do miski, wsadzając pranie do pralki czy tak na papa odprowadzając rano do przedszkola?

- nie wiem jak, ale wiem że zaraz będziemy w Paryżu. I jak Cię znam, to już czekasz na kolejne łóżkowe podboje z Mbappe w roli głównej. W końcu przyjedzie do mieszkania i wtedy dopiero będziesz miała problem. Nie chcesz, to nie mów. Tylko później pamiętaj, żeby się w mój rękaw nie wypłakiwać, bo ostrzegałam. Chodźmy już. Mel! Chodź, usiądziemy w samolocie razem

- ja tam nie chce lecieć! Chce tu zostać! - dziewczynka szybko wstała z podłogi i donośnym głosem wykrzyczała nam swoją opinie - wszystko musicie zepsuc! Mialam już tate, było już dobrze! - zaczęła płakać i puściła się biegiem do przodu, co tylko ostatecznie złamało moje serce

- Melissa poczekaj! - pobiegłam za córka, lecz infrastruktura lotniska nie ułatwiała mi tej pogoni - kochanie proszę Cie! - w końcu ja złapałam, i mimo sprzeciwu podniosłam do góry tuląc mocno w ramionach - obiecuje Ci, ze niedługo dowiesz się dlaczego tam jedziemy. Obiecuje, ze zrobię wszystko by było Ci tam jeszcze lepiej niż tutaj, słyszysz? Dam Ci wszystko. Tylko Ty, błagam, daj mi trochę czasu. Kocham Cię najbardziej na Świecie i chce, żebyś miała najlepsze życie. Opowiem Ci coś, dobrze? - zapytałam patrząc się w ta słodka twarz i gdy nieco się uspokoiła usiadłam na ławeczce, sadzając małą na kolana - kiedyś pojechałam do Francji i bardzo mi się tam nie podobało. Wróciłam tam jednak po raz drugi i okazało się, ze to jest właśnie miejsce, w którym czuje się najlepiej. Mieszkalam tam, pracowalam, i co najważniejsze, miałam kogoś kto bardzo mnie kochał. A to sprawiło, że chciałam tam zostać na stałe. A wiesz dlaczego to mówię? Bo najważniejsze jest to, z kim jesteśmy, a nie gdzie, rozumiesz? Jeśli niedługo powiesz mi, ze nie chcesz tam zostać, to wrócimy, dobrze?

- dobrze - wydukała, mocno się we mnie wtulając - a kto Cię tak mocno kochał? - zapytała, a ja uświadomiłam sobie, ze już najwyższy czas, a Ewa miała racje

- Twój biologiczny Tata - powiedziałam szybko, i spuściłam wzrok na ziemie

- jedziemy do niego? - zapytała głośniej, natychmiast zeskakując z moich kolan

- kotku, poczekaj. Twój tata pochodzi z tego kraju, ale to nie znaczy, ze to niego jedziemy - powiedziałam licząc na to, ze nie pociągnie dalej tematu. I chyba miałam racje, bo ta nie pytała więcej a zwróciła się w stronę Ewy

- ciocia, jedziemy do Taty wiesz?!- powiedziała podekscytowana, na co załamałam ręce i głęboko westchnęłam

- Melissa, mówiłam coś innego

- nieważne! Może akurat przyleci! Zawsze mówiłaś, ze pracuje daleko i nie może przyjeżdżać. Może jak damy mu znać, ze lecimy do Francji to tez tam przyleci!

- widzę, ze szybko poszło. A tak się bałaś! - wyszeptała moja przyjaciółka - to został już tylko Kylian, ale będzie jazda! - przyklasnęła w dłonie, i biorąc mała na ręce udała się w stronę odprawy

- czasem fajnie jak milczysz, wiesz? - pokazałam jej język, jednak wewnętrznie czułam ogromna ulgę. Fakt, ze moje dziecko w końcu się uśmiechnęło to dla mnie ogromny plus, jednak to, w jaki sposób zniosła możliwe poznanie prawdziwego ojca napawało mnie duma. Od zawsze bałam się, ze gdy przyjdzie co do czego, Melissa będzie negatywnie nastawiona, i poczuje się odrzucona przez te wszystkie lata. Ona jednak nadal pozostawała tak samo podekscytowana.

- ja sobie mogę pomilczeć, za to Twoja trzylatka patrzy na Ciebie jakby szykowała w głowie miliony pytań. Czy może się mylę? - wskazała na brunetkę, która rzucała we mnie podejrzliwe spojrzenia, opatrując to podstępnym uśmieszkiem

- diable, Ty coś knujesz prawda? - zapytałam kucając obok

- jaaaa? Nieeeee. Ja idę do samolotu.

- i nie chcesz mnie o nic zapytać? - spojrzałam na nią podejrzliwie, a ta tylko pokiwała przecząco głowa - to do Ciebie niepodobne - mówiłam gdy w końcu zajęłyśmy przydzielone miejsca. Do momentu zamknięcia drzwi, dziewczynka nadal siedziała cicho. Coś mi tu nie grało.

- No! - kłapnęła w dłonie znienacka, odwracając się w moim kierunku - skoro nie można już uciec, bo pan stewardessa...

- steward

- pan steward zamknął drzwi, to faktycznie mam kilka pytań! - ukazała szereg małych ząbków - jaki on jest? - zapytała, a ja usłyszałam po prawej stronie głośny śmiech

- dzięki Ewa - szturchnęłam przyjaciółkę łokciem - Mel, powiedziałam Ci tylko ze jest Francuzem. Nie powiedziałam Ci, ze go tam spotkasz.

- to dlaczego do niego nie zadzwonisz? Przecież na pewno masz numer!

- No trafiła Ci się mocna trzylatka, nie powiem - po raz kolejny usłyszałam przyjaciółkę, na co wywróciłam oczami - bardzo rezolutne dziecko. Ciekawe po kim.

- jeszcze słowo! - poprosiłam jej palcem - Meliska, porozmawiamy o tym później, ale jeszcze raz Cię proszę, nie ekscytuj się. O, przekąski! Możesz wybrać co chcesz! - powiedziałam zmieniając temat, gdy zauważyłam wózek ze słodkościami

- fajnie! A wiesz co?

- słucham

- Pamiętasz jak na wakacjach dokuczał mi taki Pan i Jack się z nim kłócił? - zapytała, a moje serce podskoczyło

- yhm - wymamrotałam

- on był Francuzem i był niemiły. Takiego taty bym nie chciała. - powiedziała, a cała moja radość z jej wcześniejszego szczęścia uleciała niczym z przebitego balona.

Lost in the realityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz