Dzień Dobry! Dzisiejszy rodział pasuje mi już bardziej i zapraszam do czytania! :-) Niezmiennie proszę o Wasz odzew, to sprawia że chce mi się pisać kolejne części! :)
- słucham? Nie przypominam sobie, żebyście mnie wcześniej zapraszali. Z reszta, to chyba logiczne że będę chciała bawić się ze swoimi! - powiedziałam patrząc mu głęboko w oczy, nie ukrywając satysfakcji, jaką przyniosło mi ujrzenie jego zaskoczonej miny. Lekko się uśmiechnęłam, i spowrotem odwróciłam do chłopaków - gdzie idziemy?
- pierwszy raz reagujesz na imprezę optymistycznie, wow. Tak naprawdę im nas więcej, tym zabawniej, E, Kylian, gdzie chcieliście iść? - spojrzałam na Roberta z chęcią mordu w oczach. Chciałam móc się z nimi pożegnać, a obecność Kyliana od pewnego czasu mocno mnie rozpraszała - no co się patrzysz? Jakiś problem?
- ja? Nie. Skądże, oczywiście żaden - wydusiłam zawstydzona siląc się na uśmiech, gdy to Mbappe spojrzał się na mnie z satysfakcją. - ustalcie wszystko a ja wracam do hotelu, widzimy się za 2 godziny? - wszyscy trzej natychmiastowo pokiwali twierdząco głowami, na co cicho się zaśmiałam, i zabierając torbę ruszyłam do oczekującego już na mnie busa.
Przez te dwie godziny udało mi się nawet trochę zdrzemnąć, regenerując siły na nadchodzącą imprezę. Tym razem zdecydowałam się na seksowną, bordową sukienkę, do której dobrałam wysokie, srebrne sandałki na szpilce i dopełniłem stylizacje długimi kolczykami w tym samym kolorze. Chyba nigdy nie byłam tak usatysfakcjonowana tym, jak wyglądam. Czy robiłam to dla siebie? Nie do końca. Chciałam po raz kolejny zobaczyć te ogniki w oczach, a mój plan idealny obejmował jak najczęstsza ilość denerwowania napastnika. Gdy byłam już gotowa do wyjścia, usłyszałam głośne pukanie. Chwyciłam za klamkę, a moim oczom ukazało się kilku piłkarzy Francji. Każdy jeden dokładnie świdrował kolejne centymetry mojego ciała, próbując złożyć sensowne zdanie
- yyy, myyyy, bo my, bo wow - wysapał Kimpembe
- bo wow?
- wybacz za debili. Panowie, przedstawienie zakończone. Załatwię to sam - pojawił się przede mną Mbappe, próbując przesłonić mnie od chłopaków i upewniając się, ze każdy z nich odszedł już w stronę windy. Odwrócił się w moja stronę i łapiąc za biodra wepchnął w głąb pomieszczenia - testujesz moją cierpliwość?
- chyba nie rozumiem. To Ty tu przyszedłeś - powiedziałam, zakładając ręce na piersiach
- musisz się przebrać - zdawał się mnie ignorować, i nawet nie patrząc w moją stronę podszedł do szafy - co my tu mamy...
- zgłupiałeś?! Zamknij to! To moje prywatne rzeczy - krzyknęłam próbując wyrwać trzymane przez niego materiały - Kylian!
- albo się przebierzesz, albo wyrucham Cię tam na środku parkietu, rozumiesz?! - powiedział na jednym wdechu, z zakłopotaniem rozglądając się wokół
- hmmm, faktycznie ryzykowne - wyszeptałam, podchodząc jak najbliżej - ale ja lubię ryzyko - dokończyłam, a gdy z ogromna siła przyciągnął mnie do siebie, zaczepiłam zębami o skrawek jego ucha - zatrzaśnij za sobą drzwi jak ochłoniesz - wyswobodziłam się z uścisku, zostawiając go w pokoju z narastającą erekcją i ogromną wściekłością na twarzy.
Na recepcji podeszłam do grupy oczekujących piłkarzy, przepraszając za lekkie spóźnienie. Ustaliliśmy składy taksówek, zamawiając odpowiednia ilość samochodów. Oczywiście zadbałam o to, by znaleźć się w aucie tylko z grupą Polaków, unikając tym samym drugiego bliskiego spotkania z napastnikiem.
Droga na miejsce, mimo że niekrótka minęła nam w naprawdę świetnej atmosferze. Miałam wrażenie, ze nasi zawodnicy nie byli załamani, a wręcz mega z siebie dumni z tego, w jakim stylu zakończyli zmagania w turnieju, unikając jakiejkolwiek kompromitacji.
CZYTASZ
Lost in the reality
FanfictionOn, wyjeżdżając na Mistrzostwa Świata wewnętrznie borykał się z problemami. Skrzywdzony przez los zakładał na siebie maskę bufona. Ona nie miała w życiu łatwo. Toksyczny ojczym, niejednokrotnie przekraczający powszechnie przyjęte granice zmienił ją...