12.

20.8K 1K 135
                                    

Patrząc rok wstecz, niewiele się zmieniło w moim podejściu. Tak jak teraz w ogóle nie pragnęłam związku. Tak miało też pozostać, ponieważ Jacob podzielał moje uczucia. Twierdził, że dużo podróżuje i że przy obecnym trybie życia, nie widzi sensu, aby się z kimś wiązać. Był tym dowcipnym, gadatliwym nieznajomym, który miał zostać na miesiąc w kraju. A wysiedział trzy.

Całkiem naturalnie wkomponował się w moją codzienność, jak gdyby od dawna miał tam przypisane swoje miejsce. Moi znajomi przyjęli go z otwartymi ramionami, podobnie jak rodzice, których oczarował swoimi barwnymi opowieściami, dziwnym poczuciem humoru i troską, jaką mnie otaczał. Nie naciskał w żaden sposób na wspólne wyjścia, na które wkrótce zaczęliśmy chadzać tylko we dwoje.

Bezsprzecznie coś nas do siebie ciągnęło. Od pierwszego uśmiechu, spojrzenia. Czułam się z nim na tyle swobodnie, że z miejsca zapomniałam o nieśmiałości, choć był ode mnie prawie cztery lata starszy. Dawał mi ten komfort i pewność, że mnie nie wyśmieje, choćbym zadawała najbardziej krępujące pytania.

Nasz związek stał się oficjalny w pewien słoneczny dzień, kiedy to wybraliśmy się do parku narodowego w sam środek południa. Jacob wolał być mądrzejszy, tak więc zamiast się mnie posłuchać i skręcić w lewo, uznał, że właściwa droga poprowadzi nas w prawo. Był tak pewien siebie, że nie dojrzał końca ścieżki, spadając z drewnianego podestu prosto w kłujące pokrzywy. Starałam się nie śmiać, ale widząc jak rzuca się całą drogę jakby miał owsiki, poległam już na starcie.

Wręczając mu lody na poprawę humoru, zaobserwowałam jak całą siłą woli usiłuje się nie podrapać po plecach i tyłku. Skupiona na Jacobie i rozmowie, aby odwrócić jego uwagę od bólu, nie zauważyłam kręcącej się obok mnie osy. Najwyraźniej siedziałam zbyt blisko śmietnika, gdyż jak na znak zleciało ich więcej, okrążając najbliższy sobie cel. Mój głośny jęk nawet nie umywał się do wysokiego pisku Jacoba sprzed dziesięciu minut. Drama Queen mogła być tylko jedna.

Skończyło się na tym, że Jacob z czerwoną wysypką, a ja z bąblami na ustach jak po nieudanej operacji plastycznej stanęliśmy naprzeciwko siebie i wybuchliśmy śmiechem. To w tymże momencie zapytał, czy nie zechcę zostać jego dziewczyną.( Zaznaczył, że pod warunkiem, że ta opuchlizna zejdzie mi do jutra, bo chciałby pocałować Fionę, nim ta już całkiem przeobrazi się w ogra). Takim sposobem nasza pierwsza randka rozkręciła się na dobre w lokalnej aptece. I miałaby zapewne swoją kontynuację w szpitalu, gdyby Jacob nie przekonał rodziców, że się z tego wyliżemy i w gruncie rzeczy było całkiem fajnie. Mama wzięła mnie później na stronę z subtelnym pytaniem, czy Jacob przypadkiem nie potrzebuje pomocy jakiegoś specjalisty, bo ona może to załatwić, nawet od zaraz. Nie zgodziłam się wtedy. Bo później sama zaczęłam to rozważać.

- Nie masz czasem wrażenia, że ten czas leci za szybko? – Spytałam, odrzucając wspomnienia na bok, choć zdawało się, że niektóre sytuacje z nim w roli głównej wydarzyły się zaledwie wczoraj.

- No tak, latka mijają, a trudno będzie znaleźć taką drugą jak ty.- Jacob leniwie rozciągnął się na leżaku.

- Chyba w tym rzecz, żebyś właśnie takiej nie znalazł. Nie wyszło nam, pamiętasz? - Sięgnęłam po arbuza.

- Bardzo dokładnie. - Podciągnął się na łokciach i westchnął od niechcenia. - Ale było mi z tobą bardzo dobrze.

Mrugnęłam do niego.

- Jest co wspominać.

Chłopak wzruszył ramionami, pocierając kciukiem kwadratową szczękę.

- Każda mi tak mówiła...

Wgryzłam się bardziej w arbuza, ignorując jego zadowolony śmiech.

- Nadal zazdrosna? - Przysiadł, zwracając się całym ciałem w moją stronę. Miał czerwone kąpielówki i bardzo ładną opaleniznę. Kiedyś bardzo lubiłam obrysowywać palcem jego mięśnie brzucha i ramion.

JuliaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz