47.

8.2K 220 106
                                    

Czytanie bajek na dobranoc było jedną z niewielu rzeczy, o które podejrzewałoby się chłopaka w podziurawionym czarnym t-shircie z srebrnymi sygnetami na palcach i wzrostem przeciętnego koszykarza. Wciśnięty na małym łóżku z różową pościelą, głaskałem Naomi po mokrych od kąpieli włosach i przewracałem strony z obrazkami.

- Czy jak mama Julii urodzi już dzidziusia, to pozwolicie mi się z nim bawić? - Wymamrotała sennie, przytulając się do pluszowego misia.

Zamarłem, dosyć zaskoczony.

- Ekhm, jasne. Czemu przyszło ci to do głowy, maleństwo? - Uśmiechnąłem się kącikiem ust.

- Bo świetnie się dzisiaj bawiłam na pikniku.- Chwyciła rączką za moje palce i zacisnęła je w swoją piąstkę. Patrzyłem na ten drobny gest z nieuzasadnionym zafascynowaniem. Otrząsnąwszy się, skinąłem głową.

- Mam ją poprosić, żeby przychodziła częściej? - Zasugerowałem podchwytliwie. Puściła się mojej ręki i z wrażenia usiadła na łóżku.

- A mógłbyś? Obiecujesz?!- Zawołała z nagłym ożywieniem, dopadając moich ramion, starając się zachować spokojną twarz, bym brał ją bardziej na poważnie. Widać w tym było mały wpływ mamy, ale nie zamierzałem tego piętnować.

- Tak, słoneczko.- Pogłaskałem ją po policzku.

Dzisiejszy piknik z Julią był dla małej fantastyczną niespodzianką. Nie mogłem się nadziwić, że zwykłe kanapki i gra w twistera w parku sprawią jej taką przyjemność. Nie żeby mnie również nie ekscytowało stanie nad Julią, która wygięta w koci sposób miała twarz na wysokości mojego krocza. Jej szkarłatne rumieńce sprawiły, że przyspieszył mi oddech i w tym szale omal nie zapomniałem, że grą dyryguje moja mała siostrzyczka.

- Kocham cię, wiesz? - Uśmiechnęła się wesoło i wtuliła w moje ramiona, tonąc w nich momentalnie.

- Ja ciebie też.- Mruknąłem, nie posiadając się z radości. Przy niej nie liczyło się jak wiele miałem na głowie i jak bardzo podle się czułem. - I zawsze będę.

- To znaczy, że przywieziecie mi coś z Disneylandu?- Zanuciła pod nosem, udając niewiniątko.

Zaśmiałem się cicho, uzmysławiając sobie, że jeśli dalej tak pójdzie to mała doskonale poradzi sobie w życiu, bo umie postawić na swoim.

- Jak będziesz bardzo grzeczna i ani słowem nie wspomnisz tacie o złotym pierścionku, który widziałaś dziś rano... - Otuliłem ją kołdrą, szepcząc kojącym tonem.

- Oo, mówisz o tym, który miał być prezentem świątecznym dla mamy?!- Zapytała głośno, nie dbając o to, czy ktoś nas usłyszy.

- Tak, właśnie o tym. - Zrezygnowany, przetarłem dłonią czoło. - Mogę na ciebie liczyć, Naomi?

Dziewczynka zacisnęła usta w wąską kreskę i udała, że wyrzuca kluczyk przez ramię. Westchnąłem z ulgą. Połaskotałem ją po żebrach, ciesząc się, że słyszę jej beztroski śmiech. Zaprzestałem, gdy uniosła dłonie do góry w geście kapitulacji. Czekałem, ciekaw, co zamierza teraz powiedzieć.

- Ale nie zamierzasz się z nią teraz ożenić? Bo jeśli tak, to chcę przy tym być, Drew! Nie możecie tego zrobić beze mnie, proooszę!- Stęknęła z szeroko otwartymi oczami, konsekwentnie łamiąc mój opór przed tym, żeby na nią syknąć, by mówiła ciszej.

- Oczywiście, że nie... Skąd ty? Jestem pewien, że nie mówię przez sen i...

- Kupujesz dla niej pierścionek, głupku...- Siedmiolatka wywróciła oczami, jakby to było oczywiste.

JuliaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz