41.

6.2K 281 85
                                    

Suzanne spoglądała na mojego eks-chłopaka z nieco osobliwym skrzywieniem warg. Jako jedyny nie był w przebraniu. Założył po prostu jedną ze swoich lepszych marynarek oraz porwane białe spodnie, które miały przecięcia z tyłu. Nie zabiegał bynajmniej o niczyją atencję, choć zdążył już przyciągnąć kilkanaście zaaferowanych damskich spojrzeń, w tym również moje. Zmrużyłam lekko oczy, unikając ponownie nasyconego światła płynącego od najbliższych reflektorów. Nie powiedział mi, że przyjeżdża. Na dobrą sprawę rozmawialiśmy zbyt rzadko. Pochłaniała go praca i niecierpiące zwłoki obowiązki, tam w Arizonie. W związku z tym nie chciałam go jeszcze bardziej rozpraszać, nawet gdy zakładał, iż w niczym mu nie przeszkadzam.

Zresztą wymaganie stałej atencji od dorosłego mężczyzny nie było rzeczą do zaakceptowania. Nie był już moim stałym partnerem, tylko starym kompanem - a ta adnotacja stwarza już zasadniczą różnicę. Traktowałam go praktycznie jak rodzinę. Współtworzył ostatecznie piękny epizod w moim dotychczasowym życiu. Jacob wyczuwał bezbłędnie, w jakim momencie niezapowiedzianie wtargnąć do mojego pokoju z plecakiem pełnym jedzenia, naszych ulubionych filmów i słodkich pluszaków, a kiedy pocałować mnie czule na dobranoc i cicho zamknąć za sobą drzwi, gdy potrzebowałam być sama. Nie zachowywał się samolubnie, umiał patrzeć na wszystko z dystansu i nie oceniać pochopnie, jeżeli sytuacja naprawdę tego nie wymagała. Czułam się kompletna i spełniona, ponieważ miałam okazję go poznać. I szczególnie teraz, gdy stał niewzruszenie tuż obok, byłam absolutnie pewna, iż postąpiłam słusznie dopuszczając go do siebie.

- Wspaniale cię znów widzieć, Jacob.- Przesłałam mu całusa w powietrzu. Złapał go swobodnie.

Uraczył moje oczy sarkastycznym uśmieszkiem, machinalnie wyciągając drugą dłoń, by potarmosić mnie po policzku. Lecz natychmiast zrezygnował, odnotowując czarną i białą farbę na mojej twarzy.

- Doprawdy? - Przechylił głowę w niedowierzaniu.- Przyszedłem głównie dla obiecanych litrów alkoholu i w odwiedziny do mojego kochanego Dylanka. Ale w sumie, też miło cię widzieć, pączuszku.- Parsknął śmiechem, gdy zrobiłam zaskoczoną minę.

Też tęskniłeś, idioto. Przyznaj się.

Suzanne, która do tej pory przypatrywała nam się w ciszy odzyskała werwę i zaczęła z uśmiechem zagadywać mojego Jacoba. Okulary do czytania leżały spokojnie obok na gładkim blacie, kieliszek tuż obok pozostał nienaruszony, włosy spięte w luźnego kucyka miękko opadały na ramiona. Nie zabrała ze sobą czerwonego gwizdka.

- Byliście razem na bank! Ciężko nie zauważyć tej iskrzącej chemii między wami! O mój boże, to jest nawet więcej niż niesamowite! Widzicie, mój były wciąż obawia się wyjść z domu, kiedy przebywam w jego dzielnicy. Chyba zrozumiał, że genialnie umiem przeładować myśliwską broń.- Roześmiała się melodyjnie, przełykając pierwszy łyk ciemnoniebieskiego drinka.

Machnęła ręką, celując palcem w naczynie i mamrocząc coś w rodzaju 'znowu nie wstrząsnął przed podaniem'. Następnie odrzuciła zamaszystym ruchem włosy do tyłu i pokręciła się na wąskim krzesełku, szukając najwygodniejszej pozycji. Mlasnęła finalnie z zadowoleniem i przewróciła oczami, widząc nasze wyraźnie skupione twarze. Jej temperamentna gestykulacja naocznie zafrapowała Jacoba, w zamyśleniu pocierał kciukiem szczękę, skubiąc zębami dolną wargę.

Przypadła mu do gustu, to oczywiste.

- Tak czy inaczej, palant zdradzał mnie z moją irytującą kuzynką ze strony przyrodniej matki. Pewnego dnia spotkali się w jego garażu i po muzycznej sesji, gdzie on grał na puzonie, a ta na wiolonczeli uznali, że są sobie, kurwa, przeznaczeni! Na litość boską, ona ma ledwie piętnaście lat! Jared zaraz wyjeżdża do college'u w New Hampton i z pewnością nie zamierza gówniary ze sobą zabrać. Mówię wam, to źle się dla nich skończy.

JuliaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz